
I wiemy, że od tygodnia można je kupić w niszowych perfumeriach Quality.
I zaczynają sprzedawać komponent: czynnik wzrostu EGF (epidermal growth factor) firmom medycznym. Wszystko odbywa się w super ekologicznych warunkach. Szklarnia jest geotermalna - ma ujemną produkcję dwutlenku węgla. Natomiast jęczmień rośnie, nie w ziemi, ale na skałach wulkanicznych, hydroponicznie.
I tak powstaje EGF Serum, czyli sztandarowy produkt marki Bioeffect. Na razie nie ma nazwy i jest rozdystrybuowany w laboratoryjnych pojemniczkach, wśród rodzin i przyjaciół naukowców.
prof. dr hab. Ewa Bartnik z Instytutu Genetyki i Biotechnologii Uniwersytetu Warszawskiego
– Nie wierzę w te wszystkie rzeczy! Były kremy z tlenem (unikać), z DNA (nic nie robią ), z telomerazą (rakotwórcze, jeśli działają). O EGF nie słyszałam, ale są dwa pytania: czy wnika w skórę? Czy jest ludzki? Ja bym w życiu czegoś takiego nie użyła.
EGF - epidermal growth factor (aktywator wzrostu warstwy zewnętrznej skóry) łączy się ze swoim receptorem w błonie, by stymulować podziały komórek. Ale do tego, by komórka się podzieliła, nie wystarczy jeden sygnał. Główną przyczyną starzenia się skóry, jest fotostarzenie. Na ten problem nie pomogą podziały, co więcej nie wiem czy ów aktywator mógłby dotrzeć do warstw komórek skóry zdolnych do dzielenia się.
O ile chodzi o ingerencję w przyrodę czyli tworzenie różnych GMO, nie mam żadnych obaw - natomiast mam obawy co do kolejnych "cudownych" składników w kosmetykach - ważne są filtry przeciwsłoneczne; jest kilka składników o udowodnionym działaniu, ale logika typu: EGF stymuluje podziały komórek - użyj go, a będziesz piękna i młoda jest już naprawdę mocno przesadzona.