TVP na jesień wyemituje reality show „Rolnik szuka żony”, w którym ośmiu bohaterów będzie próbowało znaleźć partnerki na całe życie. Można się śmiać, ale problem jest poważny. Wyrosło całe pokolenie młodych rolników, skazanych na kawalerstwo. A starają się jak mogą: zakładają serwisy randkowe, tworzą „poradniki rolnika-uwodziciela” i doradzają sobie. jak zatrzymać kobietę na wsi.
Telewizja Polska poszła śladem nadawców z ponad 30 krajów (m.in. Niemczech, Austrii, USA i Francji), którzy skopiowali brytyjski format „Farmer Wants a Wife”. Programy święcą u nich sukcesy i podobnie może być w Polsce, bo dla sporej części męskiej widowni temat, czyli samotność rolników, jest bardzo aktualny.
Z badań, które przeprowadziła prof. Joanna Sawicka ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie wynika, że na polskich wsiach od kilku lat przybywa kawalerów. Kobiety przenoszą się do miast, często na studia, a przywiązani do tradycyjnej pracy „na roli” mężczyźni są mało atrakcyjni dla potencjalnych partnerek. Jednym z powodów jest pewnie stereotyp rolnika - jak napisał jeden z nich na forum internetowym - „buraka, chama i wieśniaka, który kobietę chce zagonić do pracy”.
– Często nieprawdziwy, bo dzisiaj rolnictwo studiuje się na uczelniach, a polskie gospodarstwa nie wyglądają już tak, jak w „Chłopach”. Ale co z tego, skoro rolnik jest jednoznacznie kojarzony i to odstrasza kobiety. Dlatego wielu do końca pozostanie kawalerami – mówi w rozmowie z naTemat Marcin, 30-latek, który razem z ojcem prowadzi kilkuhektarowe gospodarstwo na Podkarpaciu.
Kawaler w sieci
Nie oznacza to, że młodzi rolnicy łatwo godzą się z kawalerstwem. Udział w programie to może przejaw wyjątkowej desperacji, ale już w sieci bardzo chętnie się organizują i udzielają. Na forum największej społeczności rolników w Polsce prężnie funkcjonuje na przykład dział „AgroRandka”. Chociaż więcej tam narzekania niż randkowania.
„Chłopaki, ja myślę, że dziewczyny na gospodarkę to wymarły gatunek. Ja miałem dziewczynę 5 lat, a jak przyszło co do czego, to poszła w…. I jestem sam. Teraz szukam dziewczyny, która by ze mną poprowadziła gospodarstwo. Ciężka sprawa” – pisze forumowicz podpisany jako Darek.
Podobnych relacji jest więcej. Ktoś stracił dziewczynę, gdy powiedział, że pracuje „na roli”. Kogoś innego partnerka rzuciła, oznajmiając, że nie będzie się całe życie brudziła w polu. Stąd wątki takie jak „Sprawdzone sposoby na zatrzymanie kobiety na wsi”, „Ideał dziewczyny farmera”, a nawet… „Jak szukać dziewczyny z gospodarstwem”.
Ideał? „Najważniejsze, by nie uważała zawodu rolnika za śmieszny i żeby miała uznanie dla zawodu”, „By starała się pomagać, nie zawsze fizycznie, ale wspierać” – piszą niektórzy. Większość chce, by kobieta raczej zajmowała się domem - prała, gotowała i dbała o męża.
Jak jej do siebie nie zrazić? Jedna ze wskazówek: „Na pierwszej randce nie chwalić się kasą. Nie mówić, ile się dało na nowo kupiony ciągnik. Nie przepytywać, ile rodzice mają pieniędzy czy pola. Zadbać o higienę”.
– Komunikat, że jest się z zawodu rolnikiem i prowadzi gospodarstwo działa na dziewczynę, jak kubeł zimnej wody. A nawet jeśli jakimś cudem w pierwszym momencie się nie zrazi, potem przytłacza ją myśl o życiu na gospodarce i o tym, jak to jest widziane przez innych ludzi – potwierdza Marcin.
Do kochanie, nie do roboty
Wina często leży jednak po stronie samych kandydatów na mężów. Bo nie szukają po prostu kobiety, ale "dziewczyny na gospodarkę". W internetowych dyskusjach wytykają im to same kobiety. "Rolnicy szukają woła do roboty, co będzie ciągnikiem jeździć, gnój wywalać, krowy doić" – pisze jedna z komentujących.
Powodem niechęci do związania się z mężczyzną, który chce pracować w gospodarstwie, może być też alkohol. Prof. Sawicka na pytanie, dlaczego dziewczyny nie chcą wiejskich chłopców, odpowiedziała: "Bo oni piją. Kiedy byłam niedawno w podlubelskiej wsi, z której pochodzę, spotkałam 10 takich chłopaków. Alkoholizm to tragedia polskiej wsi".
M.in. dlatego w działach z ogłoszeniami rolniczymi, gdzie obok ofert sprzedaży ciągników czy przyczep roi się od ofert matrymonialnych, wpis kobiety to rzadki widok. Na AgroRandce zaproponowano, by stworzyć jeden duży portal - coś w rodzaju "Sympatii" dla rolników". Tyle że coś podobnego istnieje. To agrobiz.pl/ilove. Zarejestrowało się tam tylko 139 użytkowników. I znów - kobiet jak na lekarstwo.
Uwodzenie na ekranie
A może program "Rolnik szuka żony" spowoduje, że kawalerzy ze wsi zaczną się cieszyć większym powodzeniem? Mój rozmówca jest sceptyczny. – W sieci można zobaczyć powtórki odcinków z innych krajów. Polega to na tym, że ściągają do gospodarstwa dziewczyny z miasta, które mają się nauczyć roboty. To raczej zniechęca niż zachęca – komentuje.
Dobrych wiadomości nie ma też dla uczestników programu. Na kilkadziesiąt par, które dobrały się w zagranicznych edycjach, tylko kilka przetrwało. "Jeśli ktoś wystąpi w takim programie, to pogratulować głupoty, bo w swojej wiosce będzie miał wypominki do końca życia" – kwituje jeden z użytkownik AgroRandki.
Jeśli nastawiacie się na szukanie kobiety do gospodarki, do roboty, to nie dziwię się, że nie dajecie rady. Nie szukajmy żony do gospodarki, bo to nie o to chodzi. Szukajmy kobiety do kochania ,a nie do roboty.