
Płacę - wymagam. Oto zasada, która skądinąd słusznie opisuje zachowania świadomych klientów. Jednak w rzeczywistości hotelowej oznacza to: płacę, więc robię to, czego nigdy nie zrobiłbym w domu, a już na pewno gdyby ktokolwiek miał się o tym dowiedzieć.
Oświadczenie hotelu The Standard w Nowym Jorku
Jesteśmy zszokowani i zawiedzeni, że doszło do jasnego naruszenia naszych zasad bezpieczeństwa i prywatności, którą staramy się zapewnić naszym gościom. Z najwyższą starannością badamy okoliczności zdarzenia i jak mamy w zwyczaju, pociągniemy do odpowiedzialności jednostki zaangażowane w całą sprawę.
Należy siedzieć cicho
Wpadka ta nie dotyczy tylko jednego hotelu. Po wpisaniu w wyszukiwarkę Google frazy "zdemolowali pokój hotelowy" pojawia się 7430 wyników. Oto tytuły artykułów:
"Zespół Muchy zdemolował pokój hotelowy"
"Maciej Maleńczuk z kolegami zdemolował pokój hotelowy"
"Pijani pracownicy teatru zdemolowali pokój hotelowy"
Nie trzeba być gwiazdą, aby pozwalać sobie na hotelowe szaleństwa, choć to właśnie celebryci są najbardziej narażeni na to, że skandale z ich udziałem wyjdą na światło dzienne.
Hotelarze dysponują nie tylko ciekawymi historiami, ale i nagraniami, jak choćby to z raperem Jay Z. – Mieliśmy kiedyś film erotyczny z monitoringu w windzie – mówi Michał Rzeźnik, którego nie dziwią wydarzenia w hotelu The Standard, którego nazwa jest adekwatna do częstotliwości "dziwnych zachowań gości". – Musieliśmy zrobić coś, aby ustrzec innych gości przed oglądaniem tego, a byłem wtedy menadżerem nocnym w jednym najbardziej prestiżowych hoteli w Warszawie – mówi.
Para miała jedną z najbardziej burzliwych nocy w swoim życiu. Nie chcieliśmy złapać ich "in flagranti", więc po prostu zawołaliśmy windę na parter i zwyczajnie patrzyliśmy, jak szybko można założyć ciuchy w sytuacji zagrożenia. My zrobiliśmy głupie miny, a oni po prostu przeparadowali przez lobby. Do dziś mam wyrzuty sumienia. Nie postąpiliśmy w 100% profesjonalnie i zgodnie z procedurami.
Hotele bardzo często "atakowane" są przez osoby, które są w stanie naprawdę wiele zrobić, aby dowiedzieć się czegoś na temat gości. – Dostajemy telefony od osób podających się za pracowników Urzędu Skarbowego lub ze służb specjalnych i pytają, czy dana osoba się u nas znajduje. Najczęściej są to jednak żony mężczyzn, których mamy w hotelu. My oczywiście nie udzielamy takich informacji i prosimy o osobiste przedstawienie uprawnień – słyszę od swojego rozmówcy. To pokazuje jednak, że hotelowe ekscesy nie przemijają bez echa i tak możemy ponieść odpowiedzialność za swoje szaleństwa.
Bynajmniej nie chodzi o to, co przeżywają hotelarze, bo oni są przyzwyczajeni do codziennych wybryków swoich gości. Chodzi raczej o to, co pozostawiają po sobie hotelowi, na co dzień poukładani i kulturalni biznesmeni, mężowie i rodzice. – Co miesiąc mamy określoną liczbę strat w wyposażeniu. Znika nam podobna liczba ręczników i prześcieradeł. Część z nich ulega zniszczeniu i to w sposób zagadkowo inny, niż ręczniki w domu. Najczęściej są umazane w paście do butów lub farbie do włosów – stwierdza doświadczony hotelarz.
Co sprawia, że w hotelu jesteśmy w stanie robić rzeczy, które nigdy nie przyszłyby nam do głowy we własnym domu? Jak mówią hotelarze, to efekt alkoholu oraz poczucia, że nie jesteśmy u siebie w domu. – Ludzie myślą, że skoro zapłacili za pokój, to przysługuje im również możliwość jego zniszczenia, a tak nie jest. Są też osoby, które mają nowobogacką mentalność i wydaje im się, że za kilkaset złotych kupują sobie poczucie "mogę wszystko". To zdarza się niestety bardzo często – słyszę od Michała Rzeźnika.

