Narodowy długo nie miał dobrej passy. Kosztował więcej, niż zakładano, a dach składa się trudniej niż sądzono. Dodając do tego ciągłą konieczność dokładania do jego funkcjonowania, zupełnie nie pasuje na ikonę sukcesu, którą miał być. Wiele wskazuje jednak na to, że czas najwyższy lepiej przyjrzeć się działalności Stadionu Narodowego, który najtrudniejszy okres zdaje mieć już za sobą. Szczególnie w kontekście biznesowym.
- Jest lepiej niż zakładano w ostatnich oczekiwaniach. Wynik za zeszył rok był lepszy od planowanego aż o 6 mln zł, a po zakończeniu wszystkich księgowych podliczeń może okazać się, że jest jeszcze lepiej. Tymczasem nasz ambitny, ale też realistyczny cel w tym roku jest taki, by Stadion Narodowy wyszedł wreszcie "na zero". I naprawdę jest na to wielka szansa - zdradza w rozmowie z naTemat pragnący zachować anonimowość przedstawicieli spółki zarządzającej obiektem.
Narodowy cały czas żyje
Dzięki czemu na Narodowym może udać się odwrócić złą passę z pierwszych lat działalności? Po całym zamieszaniu z Euro 2012 wreszcie udało się chyba postawić na konsekwentnie prowadzoną politykę. Dziś z uporem maniaka nikt nie stawia już tam tylko na wielkie wydarzenia sportowe i muzyczne. One są oczywiście ważne, ale najważniejsze stało się wykorzystanie wielofunkcyjności stadionu. Ekipa z Narodowego mówi o tym "polityka 360 stopni". Według tego założenia równie wiele wydarzeń na stadionie związanych jest ze sportem, co rozrywką i różnego rodzaju imprezami społecznymi. - Rozkładamy ciężar i daje to niesamowity napęd. Dzięki temu to miejsce cały czas żyje - słyszę na Narodowym.
Wbrew marzeniom nie tylko wielu wpływowych polityków rozkochanych w sporcie, ale i "przeciętnych Kowalskich", stadion nie ma zamiaru skupiać się przede wszystkim na sporcie. Zaangażowanie w organizację koncertów i innych wydarzeń rozrywkowych bywa czasem ryzykowne z wizerunkowego punktu widzenia dla obiektu zwanego Stadionem Narodowym. Jednak na zostanie jedynie świątynią sportu tego typu miejsca nie mogą już sobie pozwolić w dzisiejszych czasach. Choćby dlatego, że wówczas stadion żyłby tylko w czasie określonego kalendarza ligowego czy pucharowego.
Szykują się hity
Środowisko sportowe i tak rozgrzewają jednak spekulacje o tym, że już wkrótce oficjalnie zostanie ogłoszona informacja, że na Stadionie Narodowym zorganizowane będą międzynarodowej rangi zawody lekkoatletyczne. - W tym roku będzie ponad dwadzieścia różnych wydarzeń obejmujących cały stadion - stwierdza enigmatycznie nasz rozmówca ze Stadionu. Jednocześnie nie zaprzecza, że niedługo w Warszawie powinny pojawić się największe gwiazdy Królowej Sportu z całego świata.
Bilety "idą jak świeże bułeczki" także na zaplanowaną na wrzesień gigantyczną imprezę windsurfingową. "Windsurfing na Narodowym", obok Orange Warsaw Festival ma być jednym z głównych powodów, dla których przez warszawski obiekt w tym roku ma przewinąć się około 1 mln 700 tys. gości. O co najmniej 300 tys. więcej niż w roku ubiegłym. - Bo takie imprezy pokazują, że ludzie ze Stadionu Narodowego mają głowę otwartą na każdy racjonalny pomysł - stwierdza mój rozmówca.
Za taki przy ul. Poniatowskiego 1 uważają nawet ten rzucony niedawno przez polskich skoczków narciarskich. Stoch i spółka chcieliby bowiem zbudować na stadionie... skocznię. Tak, by z najlepszych miejsc na trybunach można było obserwować lot z bardzo bliska, a skoczkowie mogli cieszyć się owacją kilkudziesięciu tysięcy kibiców lądując na płycie.
Do realizacji tego pomysłu co prawda konieczne byłyby drobne demontaże w konstrukcji dachu, ale inżynierowie pracujący dla Narodowego już to wstępnie przeanalizowali i nie widzą większych przeszkód. Skocznia nie powstanie jeszcze w tym roku tylko dlatego, że wcześniej PZN musi znaleźć milion euro na realizację. No i brakuje już w zasadzie miejsca w kalendarzu. Nikt nie wyklucza jednak, że będzie to hit kolejnego sezonu.
Być może dla promocji Stadionu Narodowego spółka nim zarządzająca hojniej dołożyłaby się do sfinansowania narciarskiego Pucharu Świata w Warszawie, ale od jakiegoś czasu właściwie każdy, kto chce organizować cokolwiek w tym miejscu musi spełnić jeden podstawowy warunek współpracy - nie przeszkadzać w tym, by stadion wyszedł choćby "na zero". - Stawiamy raczej na to, by wykorzystywać każdy czas i każde miejsce na stadionie - słyszę.
Stadion to nie tylko płyta i trybuny...
Dosłownie każde miejsce na Stadionie Narodowym jest wykorzystywane dopiero od tego roku. Może nie najważniejszym, ale i nie bez znaczenia zastrzykiem dla obiektu jest oddanie pod wynajem 15 tys. metrów kwadratowych powierzchni biurowej. I okazuje się, że - wbrew wszelkim pozorom - biur na stadionie nie chce mieć tylko branża sportowa. Z tego, co udaje mi się dowiedzieć na Narodowym, szczególnie chętni do zorganizowania sobie miejsca pracy właśnie tam są... architekci. Dla nich to nie tylko prestiżowa lokalizacja. Liczy się też to, że biura są nietypowe i oferują wyjątkowo dobre naświetlenie. No i inspirujące architektonicznie otoczenie.
Wkrótce zarządcy obiektu już oficjalnie powinni poinformować, jacy przedsiębiorcy będą ich gośćmi w najbliższych latach. Dziś zdradzają jedynie tyle, że oprócz sportowców i architektów spore zainteresowanie biurami z widokiem na płytę największego stadionu sportowego w naszym regionie wykazują także wydawcy. Zainteresowanie jest duże nawet pomimo tego, że w czasie zawodów sportowych czy koncertów będą musieli pogodzić się z nietypowym gwarem za oknem. Biorąc pod uwagę, że w zamian pracownicy ich firm otrzymają promocyjne bilety na wszystkie te imprezy, trudno uznać to za wielki minus...
- Robimy to wszystko, bo staramy się, by Stadion żył. Na absolutnie wszystkie możliwe sposoby. Jednak najważniejsze jest teraz to, by nie dopuścić już do tego, aby do niego dopłacać. Dlatego też zapadła choćby ubiegłotygodniowa decyzja o zatrzymaniu przygotowań do koncertu z okazji 4 czerwca. Bardzo chcieliśmy, by ten koncert się odbył. Kiedy jednak zobaczyliśmy, że biznesplan zupełnie się nie spina, wycofaliśmy się z tego. Nowa zasada naczelna to "wyjść na zero" - powtarzają na Narodowym.