Polacy są coraz częściej atakowani w Irlandii Północnej. Jak wyjaśnia ambasador Polski w Wielkiej Brytanii, nie wynika to z powodu nienawiści do imigrantów, choć o tym najczęściej informują media. Dyplomata uważa, że Polacy niefortunnie wybrali okolice w których mieszkają. Są katolikami, a osiedlają się w miejscach zamieszkanych przez protestantów.
Zachód jawi się Polakom jako spokojna część świata, w której na ogół nie dochodzi do konfliktów. To oczywiście jedynie złudzenie, któremu można ulec patrząc przez pryzmat wydarzeń na Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie. A również w Irlandii Północnej jest kilka regionów zapalnych. To miejsce jest jednak szczególne, gdyż w odróżnieniu choćby od Kraju Basków, konflikt nie opiera się na walce narodowościowej. Tu główną osią sporu jest bowiem religia. I to ona w ostatnich 50 latach pochłonęła 3,5 tysiąca ofiar.
Choć w Irlandii dominują katolicy, to w północnej części wyspy, w należącym do Wielkiej Brytanii Ulsterze jest spora liczba protestantów. Oczywiście ci dzielą się na prezbiterian, członków Kościoła Irlandzkiego, czy Metodystów. Jednak w każdej z tych trzech grup panuje ogólna niechęć do drugiej połowy mieszkańców Ulsteru – katolików.
Początki konfliktu
Początki protestantyzmu w Irlandii sięgają czasów Henryka VIII. W 1536 roku dwóch irlandzkich biskupów postanowiło odłączyć się od Rzymu i na wzór Kościoła Anglikańskiego ogłosili powstanie Kościoła Irlandzkiego. Aczkolwiek początków kryzysu w Irlandii Północnej, czyli prowincji o nazwie Ulster, należałoby upatrywać w powstaniu Kościoła Prezbiteriańskiego.
Przedstawiciele tego odłamu religijnego pojawili się w Irlandii w XVII wieku, a pochodzili ze Szkocji. Przybyli głównie po to, by złamać powstanie przeciwko angielskiej władzy. Po zdławieniu rebelii prezbiterianie pozostali w północnej części wyspy i w późniejszych latach zawsze zajmowali stanowisko lojalne wobec protestanckiego Króla Anglii. Stąd też mówi się na nich „Lojaliści”, czy też „Unioniści”, gdyż popierają oni związki z pozostałymi krajami Wielkiej Brytanii.
Te wierne postawy stały się widoczne pod koniec XVII wieku, kiedy Wilhelm III Orański obalił swojego katolickiego teścia Jakuba II (właściwie Jamesa II). Obalony król schronił się w Irlandii, skąd zamierzał wraz z wiernymi mu wojskami podjąć próbę odzyskania władzy w kraju. Jednak jego oddziały ponosiły kolejne porażki na polu walki. Decydująca dla wojny wiliamickiej (czy też zwanej u nas irlandzkiej) okazała się bitwa nad rzeką Boyne. To po niej obalony król Jakub II uciekł do Francji, a Wilhelm III umocnił swoją pozycję.
Powstanie oranżystów
By upamiętnić protestanckiego monarchę, który zwalczał katolików w Irlandii, w 1796 założono „pomarańczowy zakon” (Orange Order). Ten ruch religijno-polityczny odgrywa znaczącą rolę w kwestii protestancko-katolickiego dialogu na Zielonej Wyspie. Opowiada się za tym, aby zwalczyć katolików w Ulsterze. Trzeba także dodać, że osoby związane z tym ruchem zazwyczaj nie są rdzennymi Irlandczykami, ale potomkami szkockich prezbiterian, przybyłych na Wyspy aby tłumić buntujących się rdzennych mieszkańców.
To zresztą tłumaczy wielką niechęć obu grup do siebie. W końcu oranżyści zawsze w radykalny sposób atakowali przeciwników monarchii. Na początku działali potajemnie i zwalczali się z inną tajemną katolicką organizacją zwaną Ribbonmen. Oranżyści, mimo że byli tajną organizacją, raz do roku w rocznicę bitwy nad Boyne, 12 lipca wychodzili na ulice ze sztandarami upamiętniającymi to zwycięstwo. W połowie XIX wieku pochody te zostały zdelegalizowane, by na początku XX wieku, po okresie stagnacji u oranżystów, znów powrócić.
To właśnie dzięki odrodzeniu się tego ruchu doszło do powstania Irlandii Północnej. Jeszcze przed wywalczeniem niepodległości przez Irlandię wymuszono sekularyzację Ulsteru. Wszystko po to, by powstała protestancka enklawa. Katolicy oczywiście nie zostali stamtąd usunięci, ale ich obecność była niemile widziana w tej części kraju. Niekiedy wręcz tłamszono ich przy pomocy brytyjskich karabinów. Natomiast od chwili powstania Irlandii Północnej w 1921 roku do 1969, każdy premier tego kraju był oranżystą.
Oranżyści a sprawa katolików
Do czasów "konfliktu" który trwał od 1968 do 1998 roku, katolicy w Irlandii Północnej byli obywatelami "drugiej kategorii". Często mieli problemy ze znalezieniem pracy, czy też z nabyciem nieruchomości. To drugie wiązało się z tym, że w Irlandii Północnej głosować mogli jedynie właściciele gospodarstw domowych. Dlatego mimo przewagi liczebnej katolików w niektórych okolicach, więcej głosów należało do protestantów.
Konflikt rozpoczął się w 1968 roku. Przedstawiciele Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA) rozpoczęli atakować cele zarówno cywilne, jak i militarne na terenie całej Wielkiej Brytanii. Wszystko po to, by wymusić na rządzie w Westminsterze, który nadzorował działania parlamentu w Belfaście, zmianę polityki wobec katolików (i nacjonalistów).
Jednak protestanci nie pozostawali bierni wobec sprzeciwu katolików. Sami również stworzyli bojówki paramilitarne, które współdziałały z brytyjskimi wojskami i policjantami. Do tego stali za wieloma zabójstwami katolickich działaczy, a także wspomagali wojska podczas licznych akcji pacyfikacyjnych. Okres konfliktu był dosyć krwawy i pochłonął ponad 3500 żyć po obu stronach. Z tej liczby około 1800 ofiar stanowili niezaangażowani w konflikt cywile. Wśród nich znajdują się ofiary "Krwawej Niedzieli" z 1972 roku, kiedy to w czasie pokojowej demonstracji katolików zastrzelono 14 osób, a kolejnych 14 zostało rannych.
W dzisiejszych czasach spór został złagodzony, lecz napięcie i niechęć obu stron do siebie nadal jest odczuwalne. Katolicy wciąż nie są mile widziani w pewnych częściach Belfastu. Pochodzący z katolickiej Polski imigranci są atakowani nie ze względu na narodowość, tylko właśnie z powodów religijnych. Irlandczycy sami bardzo często wyjeżdżają do innych krajów, a najczęściej do Stanów Zjednoczonych. Tu imigrant nie jest nikim obcym. Obcym jest jednak katolik w dzielnicy lojalistów.