
Zawsze marzyłeś o tym, aby nauczyć się grać na ukulele, ale nie wystarczało ci czasu na regularne chodzenie na zajęcia? Lekcje z chorwackiego okazywały się zbyt drogie? Jesteś studentem i chcesz poznać nowych ludzi, którzy też interesują się programowaniem, ale nie wiesz, gdzie ich znaleźć? Spokojnie, całe szczęście jest SkillTrade Club.
REKLAMA
Na rolki i poprawkę z matematyki
SkillTrade to ciekawa forma wypełnienia wolnego czasu przy jednoczesnym rozwijaniu talentów i poszerzaniu wiedzy. Wszystko to dzieje się na zasadzie barterowej — nie płaci się gotówką, tylko wymienia umiejętność na umiejętność, a ludzie umawiają się ze sobą na grupach Facebookowych. Potem się spotykają, spędzają ze sobą czas i uczą się różnych rzeczy.
SkillTrade to ciekawa forma wypełnienia wolnego czasu przy jednoczesnym rozwijaniu talentów i poszerzaniu wiedzy. Wszystko to dzieje się na zasadzie barterowej — nie płaci się gotówką, tylko wymienia umiejętność na umiejętność, a ludzie umawiają się ze sobą na grupach Facebookowych. Potem się spotykają, spędzają ze sobą czas i uczą się różnych rzeczy.
Najważniejsze jest w tym wszystkim spotkanie dwóch osób, które mogłyby się dzielić swoimi zdolnościami, a przy tym też nauczyć się czegoś nowego od drugiej osoby. Twórcy projektu skupiają się głównie na nauce, aktywności sportowej i wymianie językowej. Nie ma jednak ściśle określonych zasad wymiany – jeśli chcesz upiec ciasto w zamian za to, że ktoś nauczy cię programowania, a ta osoba jest chętna, to czemu nie? Wśród wpisów na skilltrade’owych grupach możemy znaleźć przeróżne zapytania — od gry na gitarze, walca angielskiego czy matematyki, po język migowy, naukę kompozycji florystycznych i zajęcia logopedyczne.
—Na pomysł wpadliśmy z Maćkiem ponad rok temu w trakcie organizowania imprez studenckich i wyjazdów — opowiada Wojciech Marciniak, który wraz z Maciejem Glińskim zorganizował polską wersję projektu —Zauważyliśmy wtedy, że istnieje duża potrzeba wymiany umiejętności i spotkań związanych z rozwijaniem swoich zainteresowań. Postanowiliśmy sprawdzić nasze spostrzeżenia tworząc grupy SkillTrade na Facebooku, na których ludzie z całej Polski mogliby wymieniać się umiejętnościami i wiedzą.
Grupa warszawska ma ponad dwadzieścia tysięcy użytkowników, ogólnopolska — dwa razy tyle, a ogólnoświatowa ponad sto tysięcy. Pokazuje to, jak ogromne jest zapotrzebowanie na tego typu akcje. W ciągu kilku tygodni ma ruszyć samodzielny portal internetowy.
—Pomysł spotkał się z dużym zainteresowaniem — przyszedł czas na kolejny krok. Po kilku miesiącach przygotowań jesteśmy na finiszu. Już niebawem zaprezentujemy stronę, która ułatwi spotykanie się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach oraz wymianę umiejętności w prosty i przyjemny sposób — dodaje Marciniak.
Mała rodzina
Ale SkillTrade to nie tylko zwykła wymiana na zasadzie „ja uczę ciebie, ty uczysz mnie”. To samodzielna społeczność, idealna okazja do nawiązywania kontaktów i poszerzania grona znajomych. Ludzie poznają się ze sobą i ich kontakty nie ograniczają się do samej nauki — nowi znajomi chodzą ze sobą do kawiarni, na spacery czy wspólne imprezy.
Ale SkillTrade to nie tylko zwykła wymiana na zasadzie „ja uczę ciebie, ty uczysz mnie”. To samodzielna społeczność, idealna okazja do nawiązywania kontaktów i poszerzania grona znajomych. Ludzie poznają się ze sobą i ich kontakty nie ograniczają się do samej nauki — nowi znajomi chodzą ze sobą do kawiarni, na spacery czy wspólne imprezy.
—Nawet już nie pamiętam jak dowiedziałam się o Skill Trade Clubie, ale dodałam się do grupy i co raz przeglądałam ogłoszenia, ale tylko po to, żeby cieszyć oczy ludzkimi zainteresowaniami, bo mają bardzo różne. Serio, walka mieczem i tym podobne — opowiada Ania, jedna z członkiń grupy —Jakoś zaczęłyśmy w tamtym czasie grać z przyjaciółką w gry planszowe i stwierdziłyśmy, że fajnie byłoby poznać jakąś ekipę, która również gra i zaprosić ją do Suwałk na wspólne batalie. No i napisałam, że poszukuję chętnych do gier planszowych, po czym odezwał się do mnie jeden chłopak. Umówiliśmy się na konwencie planszówek w Warszawie dwa miesiące później. Ja wzięłam przyjaciółkę, on wziął kolegów. A wśród nich był mój obecny chłopak, który, jak się okazało, znalazł to ogłoszenie, podzielił się nim z kolegami i jeden z nich do mnie napisał. W sumie fajna historia, bo niby z jednej małej wiadomości powstała ekipa, którą trzymamy się do dziś i czujemy się, jakbyśmy się znali od dawna.
