W sieci furorę robi grafika pokazująca, które z piw reklamowanych jako tradycyjnie polskie rzeczywiście powstają w polskich firmach. I choć z licznych internetowych komentarzy wynika, że chcemy wspierać naszych piwowarów, to gdy przychodzi co do czego, często wybieramy po prostu produkt… najtańszy. Jak to więc jest z tym zakupowym patriotyzmem?
– Polacy powoli uświadamiają sobie znaczenie tzw. pamięci smaku. Zaczynają doceniać smaki dzieciństwa, a także bogactwo polskiej tradycji kulinarnej. W efekcie popyt na polską żywność wytwarzaną tradycyjnymi metodami rośnie – przekonuje w rozmowie z naTemat Jan Zwoliński, wiceprezes Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego.
Jego zdaniem polscy konsumenci zniechęceni wszechobecną chemią, barwnikami i spulchniaczami docenili jakość tradycyjnych polskich produktów spożywczych. – Mamy dziś sprzyjający klimat dla powrotu naszego dziedzictwa kulinarnego – mówi Zwoliński. Być może ów dobry klimat, nawiązanie do lokalności, tradycji i smaku ma znaczenie także na rynku piwa. Nie bez powodu od kilku lat mówi się przecież o renesansie rzemieślniczego browarnictwa w naszym kraju.
W ten trend wpisuje się grafika krążąca w polskiej sieci, pokazująca które z polskich piwnych marek rzeczywiście należą do polskich firm. Widać wyraźnie, że polscy internauci chcą wspierać polskie marki. Pytanie tylko, czy owo wsparcie to cokolwiek więcej niż chwilowy sieciowy fenomen, który nie ma żadnego przełożenia na prawdziwe decyzje zakupowe?
Dobijamy do europejskiej średniej?
Agencja reklamowa Demo Effective Launching w 2005 przeprowadziła dla Fundacji Dajesz Pracę PL i firmy Tesco akcję promocji polskich produktów na sklepowych półkach tej sieci.
Jacek Sadowski z Demo Effective Launching wspomina, że w tamtym czasie jedynie 5 proc. Polaków zwracało uwagę na kraj pochodzenia kupowanych produktów. – To bardzo mało. W Zachodniej Europie taką opinią wyrażało wówczas od 60 do 80 proc. badanych – mówi Sadowski. Zauważa jednak, że dzięki takim akcjom, jak kampania „Dajesz Pracę”, dziś polski patriotyzm konsumencki dobił do europejskiej średniej.
Z badań stowarzyszenia PEMI, organizującego akcję “590 powodów aby kupować polskie produkty”, wynika, że dokładnie połowa Polaków deklaruje, iż (zawsze lub na ogół) sprawdza, z jakiego kraju pochodzi produkt.
“Polacy chcą jasnej informacji o tym, że produkt jest z Polski i są nawet skłonni – ostatecznie – za taki produkt więcej płacić” – piszą autorzy raportu. – Polacy coraz więcej uwagi przywiązują do tego, czy kupowany produkt pochodzi z naszego kraju – mówi Małgorzata Mianowicz ze stowarzyszenia PEMI w oparciu o wyniki badań, które ta organizacja przeprowadza cyklicznie.
Mianowicz przyznaje jednak, że deklaracje respondentów nie zawsze muszą przekładać się na decyzje zakupowe. I to rzeczywiście może być dla polskich producentów problemem...
Badanie badaniem, a co innego na zakupach
“Szczerze to kupowałbym tylko i wyłącznie polskie piwa gdyby był do nich szeroki dostęp i przystępna cena. (...) nie będe przez osiedla latał żeby specjalnie kupić polskie piwo i to pewnie 2 razy droższe od przypuśćmy żuberka” – brzmi najczęściej “lajkowany” przez użytkowników Wykopu komentarz pod grafiką, która pokazuje autentycznie polskie piwa.
I coś jest na rzeczy: patriotyzm patriotyzmem, ale pytanie brzmi: czy gdy przychodzi co do czego, przeciętny Polak nie kieruje się jednak w swoich zakupowych decyzjach głównie ceną i jakością, a nie krajem pochodzenia produktu?
Z badania grupy IQS sprzed dwóch lat wynikało, że “polscy konsumenci na zakupach nie są patriotami. Największą wagę przywiązują oni do jakości kupowanego towaru (47 proc.) i ceny (28 proc.).Tylko dla 7 proc. badanych miejsce produkcji towaru ma znaczenie”.
Z drugiej jednak dane sprzedażowe z akcji „Dajesz Pracę” przeprowadzonej w Tesco zdają się świadczyć, że hasło “dobre, bo polskie”, naprawdę robi wrażenie na konsumentach. Jak więc jest z tym patriotyzmem?
Zdaniem Jacka Sadowskiego fakt, że dany produkt jest polski ma dla konsumentów znaczenie tylko wówczas, gdy jest w stanie konkurować jakością z zachodnim odpowiednikiem. – W przypadku “dziadowskiego” produktu etykietka polskości tylko pogorszy sprawę – ocenia nasz rozmówca.
Ale całe zagadnienie komplikuje się jeszcze bardziej, jeśli uświadomimy sobie, że w gruncie rzeczy trudno jest nawet podać jedną definicję “polskiego produktu”. Pisała o tym na łamach “Nowego Obywatela”dr Joanna Szalacha-Jarmużek.
Takie wątpliwości sprawiają, że uchwycenie konsumenckiego patriotyzmu na “twardych danych” (choćby sprzedażowych) zdaje się być istną “mission impossible”. Ale parafrazując słowa Jana Zwolińskiego z Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego rzeczywiście trzeba przyznać, że także w tej sferze panuje dziś “sprzyjający klimat”. Miejmy nadzieję, że dzięki niemu zakupowy patriotyzm będzie czymś więcej, niż tylko internetową modą.
Fundacja na potrzeby akcji wyróżniła logotypem „Dajesz Pracę” 15 polskich produktów. Statystyki Tesco Polska pokazały, że ich łączna sprzedaż wzrosła średnio o ponad 45%, w porównaniu z okresem przed rozpoczęciem akcji. CZYTAJ WIĘCEJ
dr Joanna Szalacha-Jarmużek
Okazuje się, że gdy zapytaliśmy badanych, jakie atrybuty są kluczowe dla określenia, iż marka jest polska, wskazywano przede wszystkim na prowadzenie produkcji w Polsce. Na drugim miejscu jest fakt powstania marki w naszym kraju. Dopiero trzecim pod względem ważności atrybutem jest to, że właściciel firmy jest polski. CZYTAJ WIĘCEJ