Fani dobrych amerykańskich seriali od lat narzekają, że polska telewizja nie ma im nic do zaoferowania. I niby dlatego właśnie są zmuszeni do piratowania kolejnych odcinków “House of Cards” czy “Homeland”. Ale wszystkim tym, którzy mają dość “polskiej serialowej papki”, powiem jedno: “uważajcie, bo wasze marzenia mogą się spełnić”.
Skargi polskich fanów “Homeland” czy “House of Cards” nie są niczym nowym. Narzekania na to, że jesteśmy serialowym trzecim światem, a dobre produkcje zobaczyć można tylko w spiraconej wersji w sieci, trwają od lat. Sam dobrze je rozumiem, bo również lubię seriale i też chciałbym móc obejrzeć je w którejś z polskich stacji.
“Bo my oglądamy seriale. Kochamy seriale. I chcemy o nich czytać. Nie bez powodu mówi się o nich ostatnio sporo (i o telewizji w ogóle)” – pisze pisze w portalu Spidersweb.pl Joanna Tracewicz. Jednocześnie ubolewa, że “problem z nowoczesnymi serialami na polskim gruncie jest ogromny”, bo “nie ma tych zagranicznych produkcji gdzie oglądać”.
Tracewicz przekonuje też, że choć np. Nina Terentiew stwierdziła w jednym z wywiadów, że “Polacy są zmęczeni serialami”, to “Internet, statystyki i głosy ludzi mówią zupełnie inaczej”.
Jako szeregowy redaktor naTemat z całą pewnością nie znam serialowego świata tak dobrze jak Tracewicz, szefowa serwisu sPlay.pl. Ale zupełnie nie przekonuje mniej teza, że Polacy w swojej masie niczym kania dżdżu łakną w polskiej telewizji dobrych, nowoczesnych, zagranicznych seriali.
Boję się, że jest wręcz przeciwnie: dokładnie tak, jak pisze w tytule swego tekstu Tracewicz: “Prawda jest smutna – Polska nie kocha seriali”. Ale to nie wszystko.
Papka rządzi w Polsce
Zacznijmy jednak od początku. Joanna Tracewicz w swoim tekście nie kryje słów krytyki pod adresem “TVN-owskiej papki albo polsatowskiej ‘Pierwszej miłości’ ”.
Mam jednak wrażenie, że wbrew statystykom pirackich ściągnięć “HoC”, które przywołuje Tracewicz i twierdzeniu, że “szara strefa serialowych maniaków się rozwija i nie sposób jej zatrzymać”, większość widzów w naszym kraju w telewizji wciąż chcę oglądać właśnie tę przysłowiową “papkę”.
Przypomnijmy, jakie były telewizyjne losy świetnego “Homeland” w kraju, w którym codziennie 7 mln osób ogląda “M jak Miłość”. Mówił o nich niedawno prezes Juliusz Braun. Polskiej telewizyjnej porażki “Homeland” nie zmieni nawet fakt, że decyzją o jego zdjęciu z anteny zdenerwował się m.in. Wojciech Krzyżaniak, zarzucając Braunowi brak “jaj i charyzmy”.
Niestety “jaja i charyzma” nie zapewnią raczej żadnej stacji reklamodawców, dzięki którym telewizja może funkcjonować. A jeśli ktoś z “serialowych maniaków” przypomni mi w tym momencie o misji TVP, to ja zapytam, kiedy ostatni raz opłacił abonament. I tu docieramy do sedna problemu, czyli naszej słynnej, polskiej “uczciwości”.
Gdzie oglądacie "Grę o tron"?
Kiedy trwało oburzenie wokół zdjęcia “Homeland” z TVP pojawiały się głosy, że był emitowany w zbyt późnych godzinach i ze zbyt dużym opóźnieniem – dlatego był skazany na porażkę. Ciekawi mnie jednak, czy ktokolwiek z “serialowych maniaków” (ale tak z ręką na sercu) byłby w stanie podać takie warunki emisji swojego ulubionego serialu w telewizji, które sprawiłyby, że zrezygnowałby z oglądania go półlegalnie bądź nielegalnie w sieci?
Nawet Joanna Tracewicz pisze o tym, że najchętniej ogląda seriale ciurkiem, kompulsywnie, na zasadzie “binge watching”. Czy każdy z nas miałby wystarczająco silną wolę, by po zakończeniu kolejnego odcinka “HoC” czekać tydzień na kolejny? A może jednak wszedłby na Kinomana czy inny, podobny serwis?
Weźmy na przykład “Grę o tron”, dostępną przecież w Polsce na HBO. I to tylko z jednodniowym opóźnieniem względem USA! Wydawałoby się, że oto spełnił się sen fanów seriali. I co? Ilu z nas chce się czekać na godzinę emisji, skoro od ręki można mieć ten serial z sieci?
No dobrze, ale załóżmy, że seriale można by oglądać na stronach internetowych stacji w formacie pay per view. Niestety, tu też nie dałbym sobie uciąć ręki za to, jak zachowaliby się najgłośniej narzekający na polską telewizję serialomaniacy.
Uważajcie na marzenia
Moim zdaniem nie powinno sprowadzać się całej sprawy “dostępu do seriali” do złej woli polskich stacji telewizyjnych. Po pierwsze, nie dziwię się, że (przynajmniej te prywatne) wolą stawiać na banalne, tandetne, ale sprawdzone i mające wiernych widzów formaty – nie od dziś wiadomo, że “kasa musi się zgadzać”.
Po drugie, nie jestem pewien, czy jakikolwiek gest dobrej woli ze strony jakiejś stacji przyniósłby spodziewany efekt. Bo w erze Netflixa, który potrafi wypuścić cały sezon “HoC” jednego dnia, zwyczaje serialomaniaków i sposób, w jaki “konsumują” swoje ulubione seriale, nie dają się po prostu pogodzić z telewizyjnym reżimem regularnych emisji.
Dlatego też wszystkim, którzy krzyczą “chcemy amerykańskich seriali w polskiej telewizji”, powiem “uważajcie, bo wasze marzenia mogą się spełnić”. I okaże się, że i tak wszyscy będą oglądać je w necie. I co wtedy?
Do polskich, oficjalnych kanałów wszystko dociera z opóźnieniem. (...) Jak widziałam, że „Spartakus” leciał na TV Puls w zeszłym roku to nie myślałam sobie: „Świetnie!”, ale zastanawiam się dlaczego o takiej porze i jak to możliwe, że moi znajomi wspominali mi o nim jakieś 3 lata temu. CZYTAJ WIĘCEJ