W fabryce Shubhorna musi być przed ósmą rano. – Jeśli spóźnię się nawet minutę,
premia 8 zł (w przeliczeniu – red.) mi przepadnie. To mała suma, ale mnie i mojej rodzinie jest niezbędna – mówi 19-latka autorom raportu "Grubymi nićmi szyte". Dokument ten czarno na białym pokazuje, jak źle dzieje się w fabrykach odzieżowych w Bangladeszu. Jednocześnie przyznać trzeba, że polskie firmy coraz intensywniej pracują nad tym, by sytuacja się zmieniła.
Bardzo trudno dostać od kierownictwa wolne, nawet z powodu choroby. Boimy się prosić o dzień wolny, nawet kiedy zachorujemy. Jeśli ktoś o to prosi, kierownictwo mówi, żeby pakował manatki i się wynosił – podkreśla Shubhorna w raporcie "Grubymi nićmi szyte", opublikowanym przez organizację Clean Clothes.
O tym, jak źle jest pracownikom przemysłu odzieżowego w Bangladeszu, pisano wielokrotnie. Dopiero teraz jednak powstał raport, który pokazuje tę kwestię obiektywnie, zarówno od strony technicznej – zarobków, warunków pracy – jak i ludzkiej, poprzez historie pracowników. Problemy z polską pensją minimalną brzmią przy tym jak narzekanie miliardera, że nie ma na co wydawać pieniędzy.
Młode kobiety siłą roboczą
Shobhorna pracuje w fabryce Matrix Dresses Ltd. - dostawcy ubrań m.in. dla firmy Monnari, a wcześniej też Top Secret czy Troll, choć Monnari podkreśla, że sprowadzane stamtąd ubrania to niewielka część tego, co sprzedają. Poza tym fabryka dostarcza ubrań wielu innym europejskim markom, głównie z Danii.
Łącznie w MDL pracuje 451 osób, które dzielą się na dwa oddziały. W pierwszym z 350 osób aż ok. 200 pracowników to kobiety, z tego 66 proc. w wieku 18-25 lat. Ale pięć dziewczyn przyznało się do tego, że nie osiągnęło jeszcze pełnoletniości – i zdarzają się tam nawet pracujące 14-letnie dziewczynki. Jak podkreślono w raporcie, choć tylko kilka pracownic zdradziło, że nie ukończyły 18 lat, to osób "wyglądających na młodsze" było dużo więcej. Kobiety zatrudnia się głównie jako szwaczki i pomocnice, mężczyzn, których jest zdecydowanie mniej w tym biznesie, jako prasowaczy, menedżerów linii czy kontrolerów jakości. To te stanowiska są lepiej opłacane.
Zdecydowanie lepiej jest w fabryce New Generation Fashion Ltd., która dostarcza ubrania m.in. do LPP. Tutaj tylko jedna pracownica przyznała się do niepełnoletniości, choć kierownictwo – według przebadanych pracowników – woli zatrudniać młode, wydajne pracownice. Te w wieku powyżej 40 lat często się zwalnia. Raport podkreśla, że najczęściej zostają one bez środków do życia lub na utrzymaniu rodziny.
Umowy? Śmiechu warte
Życie pracowników takiej fabryki to prawdziwy koszmar. Oczywiście, o czymś takim jak umowy nawet nikt nie słyszał – ludzie dostają tylko identyfikator i kartę. O tym, że istnieje prawny obowiązek posiadania umowy, wiedziała tylko połowa badanych. Wykonywania swojej pracy uczą się, spoglądając na innych – nie ma żadnych szkoleń, które wdrażałyby nowe osoby.
Pracownicy fabryk są zazwyczaj niewyedukowani, wielu z nich nie potrafi czytać ani pisać. Zazwyczaj kończą edukację na 5-6 klasie podstawówki, choć ustawowo dzieciom zapewnia się kształcenie do 10 klasy. Dziewczynki szybciej odchodzą ze szkół do pracy, bo powszechne jest przekonanie, że w dorosłym życiu mają zostawać gospodyniami domowymi – więc nie potrzebują się uczyć. Oczywiście, liczby zatrudnionych niepełnoletnich w takich fabrykach nie da się nawet oszacować, bo kłamstwa o wieku są na porządku dziennym. Pracownicy kłamią, by dostać zatrudnienie, a fabryki po prostu nie weryfikują tych informacji, bo jest im to na rękę.
Chorobowe to abstrakt, godziny pracy niewolnicze
Brak umów powoduje, że pracownikom tych firm nie przysługują praktycznie żadne prawa. Nie istnieje coś takiego jak chorobowe, ani określony czas pracy. Jak wyjaśnia w raporcie wspomniana wcześniej Shubhorna, jeśli ktoś prosi o chorobowe, może równie dobrze od razu zrezygnować z pracy – inaczej firma zrobi to za niego.
Godziny pracy też przerażają. Nadgodziny to standard, zarówno w New Generation Fashion jak i Matrix Dresses. W tej pierwszej fabryce aż 70 proc. badanych osób przyznało, że zostaje 1-3 godziny dłużej w pracy, bo inaczej po prostu nie mogą wyrobić normy narzuconej przez kierownictwo, choć teoretycznie powinny pracować od 8.00 do 17.00. Banglijskim prawem, które zabrania pracy dłużej niż 60 godzin tygodniowo, nikt się tu nie przejmuje. W Matrix Dresses jest jeszcze gorzej – pracuje się tyle, ile każą i zwyczajowo pracownicy siedzą w fabryce od 8 rano nawet do 23.00.
Urlop? Weekend?
Pracownicy NGF mogą jeszcze załapać się na "nocne zmiany", które de facto oznaczają pracę niemal całą dobę. Taki dyżur zaczyna się o 8.00 rano i trwa do wczesnych godzin rannych dnia następnego, w tym dwie przerwy trwające po godzinie. Jak opowiada autorom raportu Sumaiya, czasem zmusza się pracowników do brania nawet trzech takich zmian z rzędu. Podobnie jest w Matrix Dresses – kierownictwo po prostu każe pracownikom zostać na noc. Zdarzało się, że kobiety protestowały, bo chciały np. wrócić do dzieci, ale po prostu nie wypuszczano ich z zakładu.
Takie coś jak urlop czy wolny weekend w ogóle w tej branży nie funkcjonują – choć oficjalnie firmy twierdzą, że ich zakłady są zamknięte od piątku do niedzieli. Większość przebadanych pracowników przyznaje jednak, że w fabryce spędza 7 dni w tygodniu, choć ponownie według bengalskiego prawa każdemu pracownikowi przysługuje 1 wolny dzień w tygodniu. O rzeczach takich, jak możliwość zrzeszania się, tworzenia związków zawodowych, wielu pracujących nawet nie wie. A jeśli już wiedzą, to i tak się boją – i powszechne jest, że nawet w przypadkach, gdzie firma powinna zrekompensować pracownikowi jego trud, zatrudnieni nawet nie próbują ze strachu powalczyć o swoje prawa.
Zarobki to kpina z godności...
Oczywiście, płaca zatrudnionych w fabrykach nawet nie zbliża się do określenia "wystarczająca", o "godnej" nie wspominając. W Matrix Dresses średnia płaca podstawowa to 4-6 tysięcy taka (bengalska waluta), czyli... 156-234 złote. Większość pytanych, jak podkreślono w raporcie Clean Clothes, zarabia jednak od 160 do 180 złotych. To nawet nie jest poziom ustawowej najniższej płacy w Bangladeszu (5300 taka, czyli 207 zł). Choć w fabryce A Plus Industried, dostarczającej ubrania do Carry Sp. Z.o.o., wszyscy pracownicy zadeklarowali, że otrzymują minimalną pensję.
Normalne jednak jest, że firmy spóźniają się z wypłatami bądź dają pracownikom tylko część pieniędzy i każą czekać. Premie i ewentualne bonusy za nadgodziny czy nocne zmiany to sprawa względna i tak naprawdę rządzi nimi "widzimisię" kierownictwa fabryki, o odszkodowania po wypadkach nikt nie walczy.
Tyle tylko, że owa banglijska pensja minimalna starczy na niewiele, a już na pewno nie na utrzymanie. Większość badanych posiada wielodzietne rodziny i tylko na żywność wydają ok. 390 do 700 złotych. W przypadku jednej osoby jest to 156-195 złotych, czyli tyle, ile często wynosi pensja pracownika. Rzeczy takie jak jajka czy mięso i inne wartościowe odżywczo produkty, to dla Banglijczyków z fabryk marzenie o zdrowym jedzeniu, na które prawie nikt nie może sobie pozwolić.
Firmy także nie zapewniają odpowiedniego wyżywienia, często nawet – jak w przypadku jednej z opisywanych przez Clean Clothes fabryk – pracownicy nie mają w nich dostępu do wody pitnej.
Koszty życia porażające
Do tego trzeba doliczyć koszty mieszkania – a te w niektórych rejonach rosną z roku na rok. W przypadku A Plus Industries w Dhace czynsze, nawet w najgorszych dzielnicach, są podnoszone co roku. Miesięcznie na mieszkanie nawet w slumsach trzeba wydać 54-148 złotych, choć "mieszkanie" to dużo powiedziane. Zazwyczaj bowiem jest to po prostu jedno pomieszczenie, w którym mieszka kilka osób.
Przy tak niskich zarobkach i tak wysokich – przynajmniej w stosunku do płac – kosztach życia, nie dziwi, że Banglijczycy posyłają do pracy swoje dzieci. Inaczej bowiem rodziny nie byłyby w stanie żyć na nawet najbardziej minimalnym poziomie – wynajmowania mieszkania i kupowania jedzenia. W raporcie uwzględniono też wydatki m.in. na higienę i inne potrzeby, ale już po kosztach żywności i mieszkań widać, że płace w bengalskich fabrykach to po prostu skandal.
Polacy na plus
Taka sytuacja dotyczy 4 milionów osób, głównie młodych kobiet – podkreśla Clean Clothes w raporcie. Aż połowa produkowanej tam odzieży trafia do Europy – 50 proc., podczas gdy do USA raptem 30 proc. Jednocześnie jednak przemysł ubraniowy to jedna z podstaw bengalskiej gospodarki – odpowiada za 78 proc. eksportu i tworzy 17 proc. PKB.
Czy przy tak dużej skali biznesu cokolwiek w bengalskich fabrykach może się zmienić? Owszem. Światełkiem w tunelu fabryk są dla pracowników... zamawiający. To właśnie europejskie koncerny mają największy wpływ na to, jak wygląda produkcja – mogą bowiem nie zamawiać tam, gdzie gwałci się prawa pracowników. Niestety, póki co nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się drastycznie zmienić.
Cytat z raportu "Grubymi nićmi szyte" Clean Clothes
Kierownictwo nigdy nie zapisuje rzeczywistej liczby przepracowanych nadgodzin. Nic nie mogę na to poradzić, bo jeśli zgłoszę skargę, po prostu mnie zwolnią albo w ogóle mi nie zapłacą. Nie mam dowodów, że liczba nadgodzin jest błędnie zapisywana. Ze strachu nikt nie dyskutuje z kierownictwem.
Rokiya, A Plus Industries
Cytat z raportu "Grubymi nićmi szyte" Clean Clothes
Musimy pracować bez przerwy, dopóki nie dostaniemy pozwolenia na pójście do domu. Nie możemy wyjść wcześniej. Nawet jeśli mówią nam, że wyjdziemy o 20:00, kierownictwo trzyma nas w pracy. W ciągu 5 tygodni wolne są tylko dwa dni. Nie mamy też wolnego we wszystkie święta państwowe.
Shubhorna, Matrix Dresses Ltd.
Cytat z raportu "Grubymi nićmi szyte" Clean Clothes
Podają nam wysokość zarobków za dany miesiąc i wręczają wypłatę. Mamy wziąć pieniądze i nie zadawać pytań. Kiedy komuś coś się nie zgadza, słyszy, że musiał pomylić się w rachunkach i tyle, nic nie można zrobić.
Sumaiya, New Generation Fashion Ltd.
Cytat z raportu "Grubymi nićmi szyte" Clean Clothes
Kierownictwo zapewnia jedzenie – 1 banana, 1 herbatnika, 1 jajko i 1 kawałek ciasta – tylko jeśli zostajemy w pracy do 23:00. Przed 23:00 po prostu nic do jedzenia nie dają. Niektórzy muszą pracować na stojąco, też do 23:00. Mogę sobie tylko wyobrazić, przez co muszą przechodzić.
Rokeya, A Plus Industries
Cytat pochodzi z raportu "Grubymi nićmi szyte" Clean Clothes
Prawo nie jest tu przestrzegane. Kiedy przyjeżdżają kontrahenci, kierownictwo każe nam mówić same pozytywne rzeczy. Jeśli powiemy prawdę to nam nie zapłacą, zwyzywają nas lub po prostu zwolnią. Powiedzą, że musimy być ukarane