Wymiar sprawiedliwości w końcu przestał się obchodzić z chuliganami jak z jajkiem. Po spaleniu wozu transmisyjnego TVN-u na Marszu Niepodległości, sąd skazał dwóch 21-latków na dwa lata bezwzględnego więzienia i 1,5 miliona zł na naprawy szkody. Surowy wyrok na pewno odbije się szerokim echem i trafi do świadomości potencjalnych bandytów. Istnieje jednak spora szansa, że młodzi chuligani nie zapłacą ani złotówki. – Egzekucję tej kwoty można włożyć między bajki – wyjaśnia dr Hanna Gajewska-Kraczkowska z Instytutu Prawa Karnego UW.
Trzy lata temu w Warszawie na 11 listopada, marsz środowisk narodowych przerodził się w uliczne walki z policją, które trwały kilka godzin. Niebezpiecznie było na pl. Konstytucji, Krakowskim Przedmieściu i na pl. Na Rozdrożu. To właśnie tam chuligani spalili wóz transmisyjny telewizji TVN.
Surowy wyrok
Dzisiaj sędzina Iwona Strączyńska wydała wyrok dla dwóch osób, które bezpośrednio odpowiadały za jego zniszczenie. 21-letni Tomasz Juraszyński dostał 2,5 roku więzienia, a jego rówieśnik za kratkami spędzi cztery miesiące mniej. Skazani pójdą siedzieć, wyrok jest prawomocny. Dodatkowo sąd uznał, że chuligani muszą oddać sumę w wysokości 1,5 mln zł (po 750 tys.).
Zaskoczenie budzi surowość kary. – Spodziewałabym się wyroku w zawieszeniu. Wtedy jest ono realnym środkiem egzekucyjnym, nie płacisz idziesz do więzienia – mówi mecenas Anna Lesiak-Grzywińska. Z kolei dr Gajewska-Kraczkowska z Instytutu Prawa Karnego UW podkreśla, że to wyrok surowy, ale w granicach prawa. – Sąd przyznał, że to był czyn chuligański, a wówczas zawieszenie kary stosuje się w szczególnych przypadkach.
Za głupotę i chuligaństwo należy się kara z całą surowością, ale pojawia się pytanie, jaki jest sens wymierzenia tak dużej sumy w stosunku do osób, które mają znikome szanse jej spłacenia? Zwłaszcza, że rzeczywistość często weryfikuje wyrok i ściągnięcie tej sumy staje się trudne, a wręcz niemożliwe.
Jak to zapłacić?
Młodzi mężczyźni za nieco ponad 2 lata wyjdą z więzienia i rozpoczną swoje życie z kolosalnym długiem, który będą spłacać niemal do końca swoich dni. Zwłaszcza, że z wyrokiem może nie być łatwo o znalezienie pracy.
– W praktyce takie osoby ukrywają się i nie płacą – przekonuje mec. Lesiak-Grzywińska. Dodaje, że w takich przypadkach „najczęściej następuje umorzenie egzekucji z powodu nieskuteczności ściągania długu”. – Żeby przedłużyć szansę na odzyskanie choćby części tej sumy, co jakiś czas należy wszczynać postępowanie komornicze od początku (np. aby sprawdzić czy w tym czasie skazany nie podjął pracy) – tłumaczy.
Po wyjściu skazanych z więzienia komornik zajmie ich majątek i w ZUS-ie sprawdzi, czy mają oni zatrudnienie. Gdyby tak było, to ich pensje w całości lub częściowo przechodziłyby na poczet kary – pod warunkiem, że nie będą pracować w szarej strefie lub nie wyjadą za granicę. – To jest kwota, której nie spłacą do końca życia – nawet gdyby mieli stałe źródło dochodów – wyjaśnia bez złudzeń mec. Lesiak-Grzywińska.
Zajęcie wynagrodzenia
Egzekucja z wynagrodzenia za pracę jest to jeden ze sposobów egzekucji należności pieniężnych. Może ona dotyczyć wszelkich świadczeń, które wynikają ze stosunku pracy, czyli oprócz wynagrodzenia zasadniczego także premii, nagród należnych pracownikowi, udziałów w zyskach, udziałów w funduszu zakładowym oraz wszelkich innych funduszach związanych ze stosunkiem pracy.
Egzekucja z wynagrodzenia za pracę może być przeprowadzona tylko wtedy, jeżeli nie zostało ono jeszcze wypłacone pracownikowi. W sytuacji, gdy pracownik już je otrzymał, to egzekucja do pieniędzy, które otrzymał może być prowadzona, ale w innym trybie. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: swiadomy-obywatel.pl
A może kredyt...
Skąd 21-latkowie pod odsiadce wezmą taką sumę? Nie wiadomo. Mec. Lesiak wyjaśnia, że skazanych nie można zmusić do wzięcia kredytu na poczet spłaty długu. Pogdybajmy jednak chwilę, by uświadomić sobie skalę długu.
Gdyby statystyczny Kowalski wziął kredyt w banku na sumę 750 tys. zł – kwota jaka przypadła na każdego z dwójki skazanych chuliganów – to jego miesięczna rata z odsetkami wyniosłaby ponad 4 tys. zł przy oprocentowaniu 6,5 proc. w skali roku. Okres spłaty – bagatela, 50 lat. (wyliczone na podstawie kalkulatora kredytowego).
Rzecznik prasowy TVN-u, Emilia Obara wyjaśnia, że TVN nie był stroną w tej sprawie.
Emilia Ordon, dyrektor PR TVN S.A.
Nie komentujemy wyroków sądu, ani sprawy wyceny spalonego wozu oraz umów z ubezpieczycielem. Pragnę natomiast przypomnieć, że w omawianym przypadku zagrożone było zdrowie i życie naszych kolegów. Uważamy, że czynny atak na dziennikarzy i pracowników mediów jest bezpośrednim atakiem na demokrację.
Nie wiadomo, czy straty stacji zostały pokryte przez ubezpieczyciela. Można się tylko domyślać, że takowy wóz musiał ubezpieczenie posiadać. To rodzi kolejne zawiłości w całej sprawie. Dr Gajewska-Kraczkowska zwraca uwagę, że jeśli ubezpieczyciel rzeczywiście pokrył szkodę, to już on powinien upomnieć się o spłatę.
Wyrok warszawskiego sądu cieszy, bo dla zadymiarzy nie ma miejsca w miejscu publicznym – szczególnie, gdy profanują Święto Niepodległości. Z drugiej strony dziwi zasądzona kwota, której realnie skazani nie będą w stanie spłacić. – To kwestia przepisów. Jeśli poszkodowany zażądał naprawienia szkody, to sąd musiał to uznać – bez względu na ubezpieczenie – przekonuje przedstawicielka Instytut Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego.