Lata mijają, a stolicą siatkarskiej Polski jest wciąż Bełchatów. Znakomita passa tamtejszej PGE Skry trwa od 2005 roku. Od tego czasu zespół zdobył siedem tytułów mistrzowskich, jest także blisko kolejnego. Krytycy twierdzą, że podstawą sukcesów Bełchatowian są w głównej mierze pieniądze. W dodatku państwowe. Sprawdźmy, skąd tak naprawdę wziął się fenomen tej drużyny.
Drużyna z Bełchatowa jest na dobrej drodze to zdobycia ósmego Mistrzostwa Polski w historii. Kilka dni temu ograła na wyjeździe Jastrzębskiego Węgla 3:2(23:25, 25:19, 21:25, 28:26, 15:12) i tym samym zapewniła sobie awans do finału rozgrywek PlusLigi. Zmierzą się w nim z Asseco Resovią Rzeszów.
Bełchatowianie szybko pozbawili złudzeń Jastrzębian – półfinałową rywalizację wygrali 3-0. - Wierzymy, że losy tej rywalizacji można jeszcze odwrócić - mówił przed spotkaniem spiker, witając w hali jastrzębskich kibiców. Jednak trudno było znaleźć podstawy do nadziei, skoro skutecznej recepty na ogranie PGE Skry nie znajduje w Polsce żadna drużyna.
Co prawda, zdarzają jej się pojedyncze porażki, ale od 2005 roku nie oddają nikomu mistrzowskiego tytułu. Parafrazując słynną wypowiedź angielskiego piłkarza Garego Linekera – siatkówka to taka gra , w której 18 mężczyzn (tylu najczęściej zawodników mają zespoły), skacze za piłką, a na końcu i tak wygrywa PGE Skra Bełchatów.
I to nie tylko w Polsce. Bełchatowska drużyna odgrywa też coraz poważniejszą rolę na arenie międzynarodowej. Dwa razy zdobył tytuł Klubowego Wicemistrza Świata, niedawno przegrał dopiero w finale siatkarskiej Ligi Mistrzów z rosyjskim Zenitem Kazań.
Kto trafi na siatkarzy PGE Skry w fazie play-off rozgrywek o Mistrzostwo Polski, ten może uznać sezon za stracony. Jakże znamienne były słowa trenera Jastrzębskiego Węgla po wspomnianej ostatniej porażce. - Kontuzje w drugiej części sezonu zasadniczego uniemożliwiły wywalczenie wyższego miejsca, które pozwoliłoby spotkać się z Mistrzem Polski dopiero w finale – wyznał po meczu Lorenzo Bernardi.
Włoch nie wziął nawet pod uwagę końcowego triumfu swoich graczy nad Bełchatowianami. Żałuje jedynie, że jego zespół nie mógł dostać kolejnej „siatkarskiej lekcji” od drużyny Jacka Nawrockiego dopiero w finale.
Kilkukrotny zdobywca mistrzowskiego tytułu zdaje się budzić przerażenie w szeregach krajowych, odnoszących sukcesy na arenie międzynarodowe, rywali.
Czasem wręcz można mieć wrażenie, że na boisko w meczach przeciwko PGE Skrze Bełchatów wychodzą siatkarskie "żółtodzioby", a nie wielkie ekipy. Z mistrzami Polski przegrywają szybko i łatwo, by kilka dni później ograć w europejskich rozgrywkach drużynę pokroju Bełchatowian. Przypomina to trochę sytuację, gdy nasi reprezentanci podejmują Brazylię w jakimś turnieju. Do tego meczu grają znakomicie, a z Canarinhos nagle nic im nie wychodzi.
Bełchatowskie gwiazdy rządzą niepodzielnie w Polsce. Skąd wziął się ich fenomen?
Zdaniem krytyków, podstawą jej sukcesów są głównie pieniądze pochodzące od państwa. – Fenomen polega na tym, że pojawił się na prowincji klub, który bez żadnej historii za państwowe pieniądze zrobił sobie potęgę. Przecież SKRA dzięki środkom z kopalni mogła podnieść pułap finansowy na nieosiągalny poziom dla innych klubów, tych sponsorowanych z sektora prywatnego. Szacunek, że zbudowano drużynę walczącą w Europie, ale taki komunistyczny model państwowego klubu nie jest żadnym fenomenem – taką opinię możemy przeczytać na jednym z forum sportowych.
Od lat sponsorem strategicznym zespołu Skry jest Polska Grupa Energetyczna (PGE). Pompuje w klub spore pieniądze, zapewnia wysokie kontrakty zawodnikom i jedną z najlepszych baz treningowych w naszym kraju. Stabilny sponsor sprzyja także pozyskiwaniu przez Bełchatowian gwiazd z zagranicy, jak chociażby kiedyś Francuza Stephane Antiga.
- PGE Skra, najwcześniej ze wszystkich polskich ekip, uzyskała spore możliwości finansowe. Dzięki nim mogła dokonywać selektywnego wyboru zawodników z innych klubów – wskazuje Edward Skorek, mistrz świata i mistrz olimpijski w siatkówce, zawodnik legendarnej ekipy Huberta Wagnera.
Przemysław Iwańczyk z Gazety Wyborczej zwraca jednak uwagę na to, że nie sztuką jest wydać fortunę na pozyskiwanie nowych graczy. Sztuką jest dokonywać przemyślanych wyborów i wyszukiwać talenty. - Sukces ekipy z Bełchatowa to zasługa m.in. świetnych transferów. Nie tyle ukształtowanych już siatkarzy, którzy mogą odgrywać ważne role w wyjściowej szóstce. Działacze z Bełchatowie ściągają także wielu utalentowanych zawodników, w których widzą „materiał na przyszłą gwiazdę”. Tak było choćby z Bartoszem Kurkiem, Marcinem Możdżonkiem czy Pawłem Zatorskim – wymienia Iwańczyk.
Jego zdaniem kluczem do sukcesów PGE Skry jest stabilny skład, który rzadko podlega większym zmianom. - Siatkówka to taka gra, która szczególnie opiera się na powtarzalności pewnych schematów. Dlatego Bełchatów triumfuje, bo potrafi zgromadzić i zatrzymać swoje gwiazdy, nie sprzedaje ich hurtowo. Inne polskie zespoły działają inaczej. Resovia w czwartym kolejnym sezonie wymienia czwartego rozgrywającego – kluczowego zawodnika w zespole – wskazuje Iwańczyk.
Podstawą fenomenu PGE Skry Bełchatów są oczywiście pieniądze. Bez nich w sporcie trudno dziś coś osiągnąć. Ale w Bełchatowie są one rozdysponowywane w należyty sposób. Inne ekipy, jak choćby ZAKSA, Jastrzębski Węgiel czy Resovia, także mają poważnych sponsorów. Nie potrafią jednak tych środków wykorzystać w należyty sposób. - Innym klubom brakuje cierpliwości. Nie budują składu na lata, przeciwnie – co sezon wymieniają jego połowę – podkreśla Iwańczyk
Skład PGE Skry Bełchatów to mieszanka polskich i zagranicznych gwiazd. Do tego dochodzą polskie talenty, takie jak choćby Bartek Kurek, które dzięki temu mają od kogo się uczyć. – W klubie wiedzą jak obchodzić się z młodymi siatkarzami. Ich grupy młodzieżowe od lat plasują się w czołówce swoich kategorii wiekowych – twierdzi Skorek.
Wskazuje ponadto na jeszcze jeden ważny czynnik. – O sile zespołu stanowią gwiazdy. W Bełchatowie potrafią dotrzeć do swoich najlepszych zawodników, przekonać ich, że tylko wspólnie są w stanie zwyciężać. Dlatego nie ma tam żadnych kłótni czy waśni, wszyscy potrafią się zjednoczyć. Pod tym względem, Skra przypomina mi nasz zespół – zaznacza Skorek, członek legendarnej ekipy Huberta Wagnera.
Atmosfera w Bełchatowie jest znakomita. Po części tworzą ją sami zawodnicy wynikami, a po części kibice, którzy zawsze tłumnie przybywają do tamtejszej hali. Jeżdżą także za swoimi ulubieńcami po całej Polsce. Tegoroczne spotkanie w Bydgoszczy między tamtejszą Delectą, a Mistrzem Polki wyglądało tak, jakby to goście grali u siebie.
- Do tego, że w naszej hali bardziej kibicują Bełchatowowi, zdążyliśmy się już przyzwyczaić - przyznał w wywiadzie dla serwisu siatka.org Dawid Konarski z Delecty. Nie przychodzi tutaj sama Bydgoszcz, przyjeżdżają tu okoliczne miejscowości, tak, że każdy ma prawo kibicować komu chce. Za każdym razem, kiedy drużyna PGE Skra Bełchatów przyjeżdża, ma głośniejszy doping, kiedy wchodzą na boisko niż my – przyznał siatkarz.