Jedzenie chwastów to dziwaczna moda? Nic podobnego. Nietypowe rośliny, kiełki i kwiaty powracają do łask, dzięki wzrastającej świadomości konsumentów i ich promocji ze strony kulinarnych celebrytów. Obecność na talerzu klonu, żołędzi, bzu czy jarzębiny, to nie fanaberia, ale zdrowa odmiana z tradycjami. Nawet wielcy gracze na rynku spożywczym zaczynają się otwierać na niedoceniane smaki polskiej kuchni – jeden z nich w swojej ofercie proponuje np. pędy sosny.
– Kochanie, co na obiad? – Czyściec i barszcz z barszczu. A na drugie frytki z łopianu po japońsku – takiej odpowiedzi, zamiast tradycyjnych ziemniaków ze schabowym, nikt się nie spodziewa. A to błąd. To potrawy, które można łatwo przyrządzić, są niedrogie i co najważniejsze – zdrowe. Te i inne oryginalne – na pierwszy rzut oka dziwne – dania na swoim blogu „Dziki ogród" serwuje etnobotanik Łukasz Łuczaj, gdzie pokazuje jak smaczne mogą być dania z dzikich roślin jadalnych.
W jego menu znajdują się tak egzotyczne pozycje jak: kłącza pałki w dole ziemnym, gotowane żołędzie, zapiekanki z podagrycznika czy pierogi nadziewane kwiatami niecierpka gruczołowatego. Łuczaj przekonuje, że natura jest jak supermarket, w którym można dowolnie wybierać, trzeba jedynie wiedzieć, co i jak.
Dawniej głód, obecnie moda
Podobnego zdania jest Jarosław Dumanowski, popularyzator dawnej kuchni. – To wiedza, która dawno temu zaginęła, ale teraz powoli się odradza w kręgach awangardowych. Funkcjonuje również w małych społecznościach jako pozostałość przekazywana z pokolenia na pokolenie, ale w niewielkiej skali. W jego opinii dawniej „chwasty’ częściej pojawiały się na stole, bo jedzono bardziej zróżnicowane potrawy niż obecnie. – Funkcjonowały jako sezonowe dodatki. Były również odpowiedzią na głód na przednówku – tłumaczy.
Sok z brzozy
Wpływa na ogólne funkcjonowanie organizmu. Zawiera nie tylko łatwo przyswajalny cukier i kwasy organiczne, ale także potas, magnez, fosfor, wapń, żelazo, aminokwasy, witaminy z grupy B oraz witaminę C. Zapobiega powstawaniu piasku i kamieni nerkowych, reguluje przemianę materii. Hamuje stany zapalne. CZYTAJ WIĘCEJ
Obecnie jedną z popularnych dzikich roślin jest szczaw, z którego robi się zupę. – W przeszłości jedzono dużo korzonek, pędy słonecznika czy chmielu – wyjaśnia Dumanowski. I dodaje, że współcześnie jemy zbyt monotonnie. – Używamy sztucznych zamienników albo produktów odgórnie modyfikowanych genetycznie – przekonuje. Choć w sklepach raczej próżno szukać pędów, liści (chyba, że szpinaku), korzeni czy kłączy, to amatorzy kiełków mogą się zaopatrywać na lokalnych targach warzywnych. Do nielicznych wyjątków należy rukiew wodna, którą można znaleźć na sklepowych półkach.
Jedzenie na dziko
Logicznie rzecz biorąc wystarczyłoby udać się na łono natury, gdzie można jeść do pełna, za darmo i różnorodnie. Tyle w teorii, w praktyce to nie takie proste. – Można tak zrobić, ale trzeba mieć odpowiednią wiedzę. Te rośliny, które kiedyś jedzono, nadal rosną. Po prostu narastała świadomość, że to, co dzikie jest trujące i niejadalne – tłumaczy Dumanowski. Przekonuje, że nawet po zebraniu kilku „chwastów” większość osób i tak nie wiedziałaby co z nimi zrobić, jak je przyrządzić.
Z kolei Łuczaj na swoich kulinarnych warsztatach dzikiego gotowania wyjaśnia, że wartość odżywcza i smakowa "chwastów" jest zróżnicowana. Niektóre ich gatunki każdy zje ze smakiem i przyjemnością, np. młodą pokrzywę zwyczajną, inne – ponieważ są mniej lub bardziej włókniste i często gorzkawe – wymagają uporu i samozaparcia badacza smaków lub survivalowej wytrwałości” – pisze etnobiotanik na stronie kuchniaplus.pl.
W swojej książce „Dzika kuchnia” opisał sześćdziesiąt gatunków dzikich roślin jadalnych w Polski, takich jak: bez, brzoza, chmiel, czosnek niedźwiedzi, czeremcha, klon, łopian, pokrzywa, podbiał, tatarak i wiele innych. Oprócz wskazówek, gdzie i poszukiwać zamieszcza również przepisy na potrawy z „chwastów” np. pierogi z liśćmi bukowymi czy szwedzką zupę różaną.
Specjaliści polecają także tatarak, który swoim wyglądem przypomina por. Rośnie w pobliżu zbiorników wodnych. Nadaje się na składnik do sałatek, soków, nalewek czy jako słodycz – po kandyzowaniu miodem. Dumanowski podkreśla, że ta roślina ma bardzo ostry i specyficzny smak. Może być używana jako lekarstwo na ból brzucha. W przeszłości tatarak na miodzie nazywany tatarskim zielem w cukrze i był słodkim przysmakiem.
Zielono mi
Czy taka kuchnia ma przyszłość? – Z jednej strony nie, bo postępuje industrializacja i nasze posiłki składają się coraz mniejszej liczby składników. Ale z drugiej, poszukuje się naturalnych roślin, których pojedyncze gatunki wchodzą do menu jak np. zupa z młodej pokrzywki – wyjaśnia Dumanowski. Sukcesem konsumenckim może okazać się przemycanie dzikich roślin do alkoholi, jak w przypadku piwa jurajskiego z ostropestem. Roślina, która wygląda jak typowy chwast, znajduje także szerokie zastosowanie w medycynie, w kuchni czy jako roślina ozdobna.
Szykując teraz swój obiad nie polecamy zrywać wszystkiego co zielone i rośnie obok domu. Trzeba mieć do tego odpowiednią wiedzę i umiejętności, aby nie zjadać surowych roślin z ziemią włącznie. To prosta droga do niestrawności albo nawet zatrucia pokarmowego. O tym, jak zgubne, ale zarazem pociągające może być odżywianie się jedynie tym, co oferuje nam natura, opowiada historia głównego bohatera filmu „Into the wild”. Porzucając zdobycze cywilizacji zamieszkał na Alasce, gdzie polował i żywił się tym, co rosło w lesie. Niestety, za swoją przygodę zapłacił najwyższą cenę. Natomiast włączanie na co dzień „chwastów” do menu, nie tylko nie zaszkodzi, ale nawet jest wskazane. Im więcej zielonego, tym lepiej. Byle robić to z głową.