
Podobnego zdania jest Jarosław Dumanowski, popularyzator dawnej kuchni. – To wiedza, która dawno temu zaginęła, ale teraz powoli się odradza w kręgach awangardowych. Funkcjonuje również w małych społecznościach jako pozostałość przekazywana z pokolenia na pokolenie, ale w niewielkiej skali. W jego opinii dawniej „chwasty’ częściej pojawiały się na stole, bo jedzono bardziej zróżnicowane potrawy niż obecnie. – Funkcjonowały jako sezonowe dodatki. Były również odpowiedzią na głód na przednówku – tłumaczy.
Sok z brzozy
Wpływa na ogólne funkcjonowanie organizmu. Zawiera nie tylko łatwo przyswajalny cukier i kwasy organiczne, ale także potas, magnez, fosfor, wapń, żelazo, aminokwasy, witaminy z grupy B oraz witaminę C. Zapobiega powstawaniu piasku i kamieni nerkowych, reguluje przemianę materii. Hamuje stany zapalne. CZYTAJ WIĘCEJ
Logicznie rzecz biorąc wystarczyłoby udać się na łono natury, gdzie można jeść do pełna, za darmo i różnorodnie. Tyle w teorii, w praktyce to nie takie proste. – Można tak zrobić, ale trzeba mieć odpowiednią wiedzę. Te rośliny, które kiedyś jedzono, nadal rosną. Po prostu narastała świadomość, że to, co dzikie jest trujące i niejadalne – tłumaczy Dumanowski. Przekonuje, że nawet po zebraniu kilku „chwastów” większość osób i tak nie wiedziałaby co z nimi zrobić, jak je przyrządzić.
Czy taka kuchnia ma przyszłość? – Z jednej strony nie, bo postępuje industrializacja i nasze posiłki składają się coraz mniejszej liczby składników. Ale z drugiej, poszukuje się naturalnych roślin, których pojedyncze gatunki wchodzą do menu jak np. zupa z młodej pokrzywki – wyjaśnia Dumanowski. Sukcesem konsumenckim może okazać się przemycanie dzikich roślin do alkoholi, jak w przypadku piwa jurajskiego z ostropestem. Roślina, która wygląda jak typowy chwast, znajduje także szerokie zastosowanie w medycynie, w kuchni czy jako roślina ozdobna.