W takiej roli Wojciecha Modesta Amaro jeszcze nie widzieliśmy. Znany restaurator i juror kulinarnych show rozdawał przechodniom "nielegalną żywność". To happening, podczas którego stanął w obronie drobnych przetwórców, którym polskie prawo niezwykle utrudnia sprzedaż swoich produktów. – Ktoś, kto ma kawałek sadu i robi najlepsze powidła na świecie, powinien móc je sprzedać na najbliższym rynku – przekonywał podczas akcji, którą zorganizowano wspólnie ze Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców.
– Jesteśmy tutaj w przyjaznej atmosferze z ludźmi, którzy szanują zdrową, polską żywność i nasze tradycje. Polska ma ogromny potencjał naturalnej żywności – wyjaśniał Modest Amaro. – Funkcjonuje u nas mnóstwo drobnych fachowców, którzy słynną wśród lokalnych społeczności ze swoich produktów i poprzez przepisy, które obowiązują nie są w stanie się tą żywnością podzielić z innymi – dodał.
Właściciel restauracji Atelier Amaro, która jako pierwsza w Polsce otrzymała prestiżową gwiazdką Michelin, przekonywał, że "właściciel sadu, który zrobi 20 słoików fantastycznych powideł powinien móc bez zawiłych konstrukcji, sprzedawać je na lokalnym rynku".
– My nikogo nie atakujemy, mówimy tylko, że warto stworzyć takie ramy i takie zapisy, umożliwiające funkcjonowanie tym ludziom – wyjaśniał Amaro. Dodał, że celem akcji nie jest przypinanie łatek "eko" i "bio", a jedynie to, aby naturalną żywność, która jest produkowana, miała możliwość dotarcia do odbiorców – i żeby stało to się w sposób legalny.
Zebrani w centrum Warszawy mieszkańcy mogli skosztować wielu regionalnych produktów, które nie zawsze można znaleźć na sklepowych półkach, ponieważ ich producenci to drobni rolnicy, którzy, aby je sprzedawać, musieli by poddać się restrykcyjnym przepisom jak duże koncerny.
– Nie możemy się godzić na taki brak elementarnego zaufania do człowieka. Wielkie koncerny oszukują nas na każdym kroku, dlaczego zatem mielibyśmy nie zaufać sąsiadowi? Nie możemy godzić się na degenerację wsi, poczucie beznadziei – wyjaśniał Zbigniew Kmieć, przedstawiciel Kampanii "Zostawcie w spokoju dobrą żywność".
Kmieć postuluje wprowadzenie możliwość sprzedaży bezpośredniej przez rolników, także przetworów. – Może to być ograniczona skala i różna definicja. Nie ma problemu z tym, aby były jakieś normy sanitarne i wymagana była rejestracja, żeby nie uniknąć odpowiedzialności – wyjaśniał. I dodał, że obecnie nie ma żadnych możliwości sprzedaży przetworów roślinnych czy zwierzęcych, poza zarejestrowaniem zakładu produkcyjnego ze wszystkimi wyśrubowanymi normami, takimi jakim podlegają duże podmioty.
W opinii zebranych ekspertów na Krakowskim Przedmieściu, to wbrew pozorom nie Bruksela narzuca sztywne normy dla drobnych przedsiębiorców, ale polski ustawodawca. – Prawo UE nie zakazuje tego typu rzeczy, to w Polsce jakby samowolnie ograniczyliśmy się w tej kwestii. Może to wynikać z odziedziczonej po carskiej Rosji i PRL-u chęci do kontrolowania obywateli – zaznaczył Kmieć.
W akcji wzięli udział m.in. Wojciech Modest Amaro (Atelier Amaro), Aleksander Baron (Solec 44), Zbigniew Kmieć (Kafe Zielony Niedźwiedź), Gieno Mientkiewicz (Sery Polskie), Hanna Szymanderska (najlepsze książki kucharskie), Robert Gwiazdowski (Prezes Warsaw Enterprise Institute), Tomasz Wróblewski (Wiceprezes Warsaw Enterprise Institute) i wielu innych. Znane nazwiska zachęciły, bowiem licznie zgromadzeni Warszawiacy wręcz zmietli wszystko ze stołów.
Nie mogę tego udowodnić, ale myślę, że chodzi o likwidację konkurencji małych producentów w stosunku do dużych koncernów. Jeśli ktoś nie może kupić twarogu u chłopa, idzie przecież do dużego sklepu. Szkoda, że zapomina się o tym, że chłop nie dosypie soli przemysłowej do kiełbasy, ani nie doda do produktu suszu jajecznego niewiadomego pochodzenia. CZYTAJ WIĘCEJ