W filmie ta praca na pracę nie wygląda. Jest śmiesznie i przyjemnie. Niestety rzeczywistość nie jest tak kolorowa. Zgadza się tylko jedno, opiekuna i chorego mogą, a nawet powinny łączyć naprawdę zażyłe stosunki. - Nie każdy może się tej pracy podjąć. To rodzaj powołania, pewnej misji - twierdzi Jan Filip Libicki, jeden z trzech polskich parlamentarzystów poruszających się na wózku inwalidzkim.
Philippe porusza się na wózku inwalidzkim. Jest owdowiałym bogaczem o arystokratycznych korzeniach i zamieszkuje w wielkim, świetnie wyposażonym apartamencie. Driss to emigrant z Senegalu. Wychował się na przedmieściach Paryża, gdzie króluje bieda i przestępczość. Co ich połączyło? Czarnoskóry Driss w cudownych okolicznościach został opiekunem niepełnosprawnego Philippe.
Bogacz na wózku inwalidzkim i jego opiekun są bohaterami francuskiej komedii "Nietykalni", która robi furorę we Francji, gdzie do tej pory obejrzało ją 25 milionów Francuzów. To zabawna opowieść o przyjaźni i poświęceniu. I przy okazji o trudnym fachu opiekuna osoby niepełnosprawnej.
Asystent, czyli kto?
W Polsce właściwie nie opiekun, a asystent, bo pod takim pojęciem kryje się w przepisach prawa. Z pozoru to zawód jak każdy inny. Jego historia sięga 2001 roku, kiedy Ministerstwo Edukacji Narodowej "zalegalizowało" asystenta wpisując go do rubryki "pracownik socjalny" w rejestrach systemu kształcenia.
Co wiadomo o jego obowiązkach? W przepisach określone są bardzo ogólnikowo. Wszyscy wiemy że "ułatwia osobie niepełnosprawnej wykonywanie czynności dnia codziennego" albo że "pomaga jej w uzyskaniu samodzielności". Bardziej przemawiający jest spis czynności, który w swojej pracy wykonuje.
Przede wszystkim zawsze musi być pod ręką niepełnosprawnego. Nie jest to wiec ośmiogodzinna praca, którą można odbębnić i pójść do domu. - Ja czasem muszę coś zrobić o szóstej rano, a czasem o drugiej w nocy - mówi Jan Filip Libicki, niepełnosprawny senator PO. W zależności od stopnia niepełnosprawności asystent ma różne obowiązki. Pierze, ściera, myje, przygotowuje jedzenie, podwozi, karmi, podaje leki. Jest asystentem, a jednocześnie sprzątaczem, kierowcą i kucharzem. Ważne jest też, by nie wyręczał niepełnosprawnego, a jedynie wspierał go w czynnościach, których sam wykonać nie może.
Zawód czy misja
Jak zostać asystentem osoby niepełnosprawnej? O pracę mogą ubiegać się osoby z minimum średnim wykształceniem i ukończonym kursem na asystenta. Koszt takiego kursu może wynieść od 500 do 1000 złotych. Jednak do pracy predestynują nie tylko wykształcenie i zdany egzamin. Jan Filip Libicki zwraca uwagę na to, że dobry asystent musi być "dobrany charakterologicznie". - Ta praca wymaga pewnej wrażliwości, nie każdy może się jej podjąć. Nie wyobrażam sobie, żeby asystentem był ktoś, kto jest odludkiem i nie nawiązuje łatwego kontaktu. To rodzaj powołania, pewnej misji - mówi senator.
Podobnego zdania jest Katarzyna Łada z Fundacji "Świat na tak", która przez kilka lat opiekowała się niepełnosprawnym chłopcem. - Nie można tego traktować jak pracę, ale jako misję. To jest posługa dla dobra innych. Trzeba przede wszystkim włożyć to serce. Widzieć człowieka, a później dopiero to, co można dać od siebie. Ta osoba to jest nasz przyjaciel. Obdarza nas niesamowitym zaufaniem. Musimy dać z siebie wszystko - zaznacza.
Opiekun, czyli przyjaciel
To właśnie charakter asystenta i poczucie "misji" decydują o tym, czy między nim a niepełnosprawnym zrodzi się przyjaźń, taka jak z "Nietykalnych".
Paradoksalnie, często zażyłość relacji zależy od stopnia niepełnosprawności. Im bardziej samodzielny jest niepełnosprawny, tym częściej jego relacje z opiekunem nie wychodzą poza stosunki pracownika z pracodawcą. Jeśli niepełnosprawność wymaga stałej obecności, a asystent towarzyszy niepełnosprawnemu przy podstawowych czynnościach życiowych, pojawiają się więzi przyjaźni.
- Jeśli to osoba starsza, to powinniśmy z nią porozmawiać, wychodzić na spacery, poinformować o aktualnych wydarzeniach na świecie. Nie tylko poświęcać czas w tygodniu, ale też w wolnym czasie - mówi Katarzyna Łada.
Niestety, w Polsce wciąż mamy zbyt mało opiekunów. Dlaczego? Swoje robi fakt, że to po prostu nie jest łatwa praca. - Młodzi ludzie nie garną się do szkół kształcących przyszłych asystentów. Być może to wynika z tego, że obecny świat ma trochę przestawione wartości. Młode pokolenie jest nastawione na szybką, łatwą i przyjemną relację z człowiekiem - dodaje Łada.
Jeśli coś ma się w tym względzie zmienić, musi się tym zająć państwo. Obecnie nie istnieje żaden spójny państwowy system zatrudnienia asystentów. Najczęściej robią to organizacje pozarządowe.