Rok po premierze, „Polita” czyli największy musical Janusza Józefowicza wciąż jest niedochodowy. Tylko rachunek za wystawianie przedstawienia na Torwarze sięgnął 1,5 mln złotych. Artyści muszą spuścić z tonu i zejść na mniejszą scenę własnego teatru. Czy sztuka pozwala zarobić? I to jeszcze jak.
Koszt przygotowania musicalu Polita wyniósł kilka milionów, ale równie droga okazała się „jego eksploatacja”, jak to nazwał Janusz Józefowicz. Aby osiągnąć szybki zwrot z inwestycji reżyser wynajmował halę Torwaru, z wielotysięczną widownią. Po roku od premiery i 150 spektaklach, gdy widzowie nie zapełniali już wszystkich miejsc, rachunki stały się zbyt wysokie.
– Nie wytrzymaliśmy tego finansowo, zostawiliśmy na Torwarze dużo pieniędzy, ponad 1,5 mln zł, sami będąc troszkę pod kreską. Spektakl był bardzo drogi w przygotowaniu i okazuje się, że również bardzo drogi w eksploatacji. Jeżeli się nie ma swojego miejsca, jeżeli nie ma się swojej dużej sceny, to trzeba ponieść ogromne koszty – mówi Janusz Józefowicz, i na 26 i 27 maja zaprasza już do mniejszej sceny swojego Studio Buffo w Warszawie.
„Polita” opowiada o Poli Negri, jedynej polskiej aktorce, która odniosła międzynarodowy sukces stając się jedną z najpopularniejszych gwiazd Hollywood lat 20. To najdroższe widowisko Józefowicza i Stokłosy, bo wykorzystuje elementy technologii 3D. Współcześni aktorzy grają w towarzystwie trójwymiarowych postaci z czasów Poli Negri.
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
Mimo, że to sztuka przez duże "S" Torwar zażądał tak samo rynkowych stawek jak wobec gali walk MMA. – Janusz wręcz szalał, pobrał mnóstwo kredytów i szastał pieniędzmi na scenografię. Szkoda, że Torwar nie chciał nam jakoś pomóc i musimy przenieść się na mniejszą scenę – mówi jeden ze współpracowników reżysera.
Decyzja pokazuje jak trudnym biznesem jest prywatny teatr. Właściciele tych scen nowe przedstawienia w większości finansują z zysków z poprzednich. Przy czym jak szacował dyrektor teatru Krystyny Jandy dwie, trzy wpadki z rzędu mogą oznaczać plajtę.
Aby wystawić Politę Józefowicz musiał nie tylko podeprzeć się datkami sponsorów, ale też zaliczyć sukces na co najmniej 5 wcześniejszych premierach. Być może, nawet uruchomić zaskórniaki z wciąż granego musicalu Metro (odbyło się 1871 przedstawień).
Pierwszy milion z teatru
Studio Buffo, pierwszy prywatny teatr w Polsce powstał w 1992 r. w Warszawie. Reżyser Janusz Józefowicz i kompozytor Janusz Stokłosa otworzyli je, ponieważ nie mogli znaleźć sceny, która wystawiłaby ich musical „Metro”. A jak już wystawili, to pieniądze popłynęły istna rzeką. Wiktor Kubiak, producent spektaklu pod koniec lat 90 znalazł się nawet na Liście 100 najbogatszych Polaków tygodnika ,,Wprost”.
W sensie finansowym do Metra można porównać tylko spektakl „Upiór w operze” wystawiany w Teatrze Muzycznym Roma. Około 600 razy zapełnił całą salę (960 miejsc). Zysk wyniósł 3,5 mln zł. Dlatego Józefowicz wcale dużo nie narzeka. Kiedy w Warszawie zwijano dekoracje, prowadził już próby „Polity” w Sankt Petersburgu, gdzie pod okiem polskiego reżysera realizuje go rosyjski zespół artystów.
O tym, że w Polsce musicale to niezły biznes dowodzą analizy Głównego Urzędu Statystycznego. W rok temu wziął pod lupę frekwencję teatralną. Okazało się, że od 2005 roku widownia teatralna powiększyła się z 5 do 10 milionów widzów. Urząd dodaje, że znaczący kawałek rynku to widzowie z małych miast odwiedzający teatry muzyczne w dużych aglomeracjach.
Wbrew obiegowych opiniom, że naród chamieje przed telewizorem, coraz więcej Polaków wybiera się do Teatru Dramatycznego. Ostatnio co roku odbywa się ponad 600 premier i 54 tys. spektakli. Jeśli przyjąć, że bilet do teatru kosztuje ponad 20 zł (Polita 100 zł) to rynek można szacować na lekko licząc 25-30 mln zł.
Prywaciarze kontra państwowi
Boom teatralny zawdzięczamy głównie prywatnym scenom. Ich widownię zapełniają widzowie nowej kategorii. Zazwyczaj młodzi ludzie przed 35 rokiem życia, dobrze wykształceni, których znudziła ogłupiająca telewizja. – Jak kończyłem szkołę aktorską to pamiętam histerię wielu autorytetów, że teatr umiera. Mówiłem wtedy, że kiedy ludzie już wybudują sobie wille, kupią samochody, zapełnią lodówki produktami z delikatesów, to mądrze pojętym snobizmem będzie pójście do teatru i tak się stało – mówił w jednym z wywiadów Michał Żebrowski, współzałożyciel Teatru 6.Piętro.
Zanim wraz z Eugeniuszem Korinem otworzyli własny biznes złożyli nowemu szefowi jednego z warszawskich publicznych teatrów propozycję, że wystawią u niego za własne pieniądze spektakl gwarantujący kolejki pod kasami. Żebrowski opowiada, że ten spojrzał na nich jakby mu śmierdzący ser podsunięto pod nos. Odpowiedział, że nie jest mu to potrzebne, bo przez najbliższe lata zamierza wyrabiać własny charakter pisma.
Aktor, producent i szef prywatnego teatru Jerzy Gudejko o własnej scenie pomyślał, kiedy grał w jednym z państwowych teatrów i zapomniał przyjść na spektakl. To był ,,Sen nocy letniej”, a Gudejko grał w nim Elfa Groszka. Kiedy obudził się zlany zimnym potem i zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, był gotów do pokrycia strat za odwołany spektakl. W teatrze dowiedział się, że przedstawienie poszło – tyle, że bez Elfa Groszka. A widzowie nawet nie zauważyli.
Gudejko pomyślał, że skoro takie numery się dzieją, to trzeba szukać innego zajęcia. Założył pierwszą na polskim rynku agencję artystyczną, która pilnowała interesów kilkudziesięciu scenicznych gwiazd. Mając tyle kontaktów pod ręką, łatwo mu było wejść w biznes – dziś jest samodzielnym producentem teatralnym.
Przepis na hit
Co oczywiste, dyskusja kto jest lepszy – publiczni czy prywatni, przeniosła się na repertuar. Część krytyków i wtórujący im szefowie publicznych teatrów uważają, że szlagiery prywaciarzy to ckliwe dramaty, farsy i błazeńskie komedyjki. Zaś aktorzy tam występujący to ostatni sort serialowych grajków, którzy nie znaleźliby miejsca w szanującym się zespole.
Fakt. W Teatrze Kamienica u Emiliana Kamińskiego w jego „Testamencie cnotliwego rozpustnika” wystąpiła serialowa Polka-idolka Kasia Cichopek. Zaś u Michała Żebrowskiego jedną z głównych ról dostała gwiazda TVN Kuba Wojewódzki ("Zagraj to jeszcze raz Sam" – ponad 200 razy zgromadził komplet 550 widzów).
W teatrze Gudejki największym hitem była klasyka komedii „Dziwna para” również obsadzona serialowymi gwiazdami – Cezarym Żakiem i Arturem Barcisiem. Upadek? Odpowiedź nie jest prosta. Jeśli zakwalifikować teatr w sektorze usług, to rację ma Żebrowski i spółka. Wystawiona u niego ,,Edukacja Rity” zaliczyła ponad 100 kompletów widzów, a występujący w rolach głównych Piotr Fronczewski (twarz reklamowanych w telewizji lokat Getin Banku) oraz Małgorzata Socha, występująca w serialach TVN i Polsatu, a kiedyś zwolniona z Teatru Ateneum, są oklaskiwani i to na stojąco.
– Nie po to Grecy budowali wielkie amfiteatry, żeby przychodziło tam 15 osób – przekonuje Żebrowski. I tym, którzy utyskują nad komercjalizacją sztuki daje prztyczka w nos.