Mimo kryzysu na Ukrainie i groźby odcięcia dostaw gazu dla tego kraju Gazprom „zachowa dobrą reputację” oraz pozostanie dostawcą „błękitnego paliwa” numer jeden w Europie. Takie zapewnienia padły z ust prezesa Gazpromu Aleksieja Millera podczas Petersburskiego Forum Gospodarczego.
Tydzień temu Gazprom zagroził, że odetnie Ukrainie gaz, jeśli Kijów nie zapłaci za dostawy z wyprzedzeniem. Gazowy potentat poczeka na wpłatę do 2 czerwca, a dzień później zakręci kurek. Według ekspertów może to zagrozić stabilności dostaw tranzytowych dla krajów Unii Europejskiej.
Innego zdania jest szef rosyjskiego koncernu, który w Petersburgu przekonywał o tym, iż „Rosja była, jest i chce pozostać dostawcą gazu numer jeden”. Jak powiedział, w ostatnich 18 miesiącach zapotrzebowanie na „błękitne paliwo” w Europie było rekordowo wysokie. Potwierdził także to, o czym już informował Gazprom – że ewentualne odcięcie Ukrainy od dostaw nie odbije się na tranzycie paliwa do krajów UE.
"Koniec jednobiegunowego świata"
Podczas petersburskiego forum swojego wystąpienie miał również prezydent Rosji Władimir Putin. Mówił o tym, że porażkę poniósł model rozwoju świata oparty na unifikacji i dominacji. Jego zdaniem świat nie może być już jednobiegunowy, co rozumieją nawet ci, którzy próbują dyktować reszcie swoje warunki. Nie wskazał konkretnego państwa, ale można się domyślać, że chodziło o Stany Zjednocozne.
Putin odniósł się też do podpisanego w tym tygodniu rosyjsko-chiļskiego kontraktu gazowego. Zapewnił, że jest on bardzo opłacalny i choć został podpisany na 30 lat, Rosja jest w stanie dostarczać paliwo przez następne pół wieku.
"Nie gwarantowaliśmy integralności Ukrainy"
Rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew wypowiedział się z kolei o sytuacji na Ukrainie. Pytany był o to, jak działania jego kraju mają się do Memorandum Budapeszteńskiego, którego sygnatariusze, w tym Rosja, gwarantowali integralność terytorialną Ukrainy w zamian za rezygnację Kijowa z broni jądrowej. Zaprzeczył jednak, by Rosja rzeczywiście była zobligowana do obrony integralności sąsiada. Według niego gwarancje "dotyczyły sytuacji groźby dla suwerenności Ukrainy w razie, gdyby ktoś jej zagrażał".
"To, co zdarzyło się na Krymie, to sprawa absolutnie odmienna. To sam naród, uznając się za niezależną część Ukrainy, wystąpił z inicjatywą przeprowadzenia referendum, a potem na tym referendum podjął decyzję o opuszczeniu państwa" – powiedział.
"Nigdy, na mocy jakichkolwiek dokumentów ani Rosja, ani inne państwo nie może gwarantować integralności terytorialnej tego czy innego państwa" – skwitował.