
Tajlandia była jednym z ulubionych urlopowych kierunków Polaków. W wakacyjnym raju robi się jednak coraz bardziej gorąco. Trwający od kilku dni zamach stanu sprawia, że tegoroczne wakacje w Tajlandii mogą nie być najbezpieczniejszym pomysłem.
REKLAMA
W Tajlandii właśnie na dobre zaczęły obowiązywać reguły stanu wojennego, który został wprowadzony przez nowe wojskowe władze, a najbardziej wpływowe do niedawna osoby publiczne zostały aresztowane. Wszystko to efekt kilku miesięcy silnych protestów przeciwko dotychczasowym władzom. Podczas manifestacji zginęło i zostało rannych wiele osób.
Jak przekonywał w rozmowie z TVN24 przebywający w Tajlandii podróżnik Krzysztof Kuczkowski, przejęcie władzy przez przez wojskowych nie rozwiązuje jednak tajskich problemów. Społeczeństwo wciąż jest bowiem silnie podzielone pomiędzy zwolenników i przeciwników rządu Yingluck Shinawatry.
Choć media na całym świecie ostrzegają przed pochopnym planowaniem urlopu w Tajlandii, podróżnik zapewnia, iż poza stolicą Bangkokiem jest wciąż stosunkowo spokojnie. O swoje bezpieczeństwo nie należy obawiać się podobno w mniejszych turystycznych miejscowościach. Szczególnie, gdy turyści będą unikać miejsc, w których mogą wybuchać zamieszki.
O wiele bardziej sceptyczny w tym względzie jest jednak Biały Dom. Amerykańska dyplomacja od piątku odradza Amerykanom wyjazdy do Tajlandii, w której dochodzi już do kolejnego w historii przewrotu wojskowego od chwili obalenia monarchii w roku 1932.
