Polak Niemiec dwa bratanki? Historyczne zaszłości odchodzą do lamusa i pozostają tematem zarezerwowanym dla politycznych radykałów. Polacy emigranci po zachłyśnięciu się Wielką Brytanią i Irlandią, obecnie najczęściej obierają kurs za Odrę. Bo blisko i wielu już wyjechało, dobrze płacą oraz wbrew pozorom nas tam lubią, a w najgorszym wypadku znacznie łatwiej wrócić do kraju z Berlina niż z Londynu. O tym, jak wygląda obraz życia emigrantów z Polski nad Renem, rozmawiamy z czwórką z nich, która skorzystała z otwartych granic po rozszerzeniu Unii Europejskiej.
Tego, ile dokładnie jest Polaków i osób polskiego pochodzenia w Niemczech, nie wie nikt. Szacuje się, że jest to grupa ok. 1,5-2 mln emigrantów. Biorąc pod uwagę zawiłość historii polsko-niemieckiej, zmiany granic i germanizacji narodu polskiego od XIX w., to liczba ta może być jeszcze większa. Inną sprawą jest oczywiście przywiązanie i kontakt z Polską osób z kolejnych pokoleń polskich przybyszów. Jak podaje Federalny Urząd Statystyczny w Wiesbaden, w samym 2013 roku przyjechało do Niemiec 189 tys. Polaków.
Według raportu OECD z 2012 roku, tylko Turcy są w Niemczech liczniejszą grupą imigrantów. Pomimo to – jak informuje dw.de, od 2006 roku żadna inna nacja nie przyjeżdża częściej do naszych zachodnich sąsiadów w celach zarobkowych, niż właśnie Polacy.
Młoda emigracja
Tak właśnie było w przypadku Sandry i Dawida, którzy przenieśli osiem lat temu ze Śląska do Badenii-Wittenbergi oraz Pauliny i Michała – opuścili Lubelszczyznę kolejno w 2012 i 2011 r. Oprócz młodego wieku łączy ich brak perspektyw na lepszą przyszłość w Polsce. Sandra i Dawida wyjechali po ślubie wraz z rodziną, a Paulina i Michał postawili na emigrację we dwójkę. Cała czwórka nie zdecydowała się na wyjazd w ciemno. Michałowi pomógł kolega, który już pracował w niemieckim magazynie, a Dawidowi teść, który w Niemczech mieszka od dziewięciu lat.
12 tys. miejsc pracy dla Polaków w Lipsku
Niemcy oferują Polakom pracę w byłym NRD. Przy autostradzie A2 z Warszawy do Berlina pojawiły się reklamy mówiące o pracy dla informatyków, programistów, techników mechatroniki i inżynierów budowy maszyn. Serwis de.de informuje, że do 2030 roku Lipsk będzie miał zapotrzebowanie na 87 tys. specjalistów. CZYTAJ WIĘCEJ
– W Polsce za bardzo nie wiedziałam, co mogłabym robić po szkole, a poza tym moja rodzina i tak postanowiła tam jechać – wyjaśnia Sandra. Dodaje, że wybór był łatwy - bogaty kraj, z dobrą gospodarką i niskim bezrobociem. Paulina i Michał przed wyjazdem byli bezrobotni. Wprawdzie on był na stażu, ale bezpłatnym. Po trzech miesiącach nieudanych prób znalezienia pracy zdecydowali się wyemigrować. – Nie zastawialiśmy się długo, trafiła się nam praca w Niemczech i była to dla nas wielka szansa na lepszą przyszłość – dodaje moja rozmówczyni.
Niełatwy start
Cała czwórka porwała się na wyjazd bez znajomości języka niemieckiego, co początkowo rodziło sporo problemów. – Na pewno nie raz coś przekręciliśmy i coś śmiesznie powiedzieliśmy – wyjaśnia Sandra i przytacza zabawną sytuację, kiedy sąsiadka zaprosiła ich do siebie. – Zapytała czego byśmy się napili, a ja odpowiedziałam: „scheißegal”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „jeden ch..”. Samo „egal” to „obojętnie”, ale już "scheißegal" to wulgaryzm, o którym Sandra nie miała pojęcia, ale znała ze słyszenia. Mimo to nie spotkali się ze złym przyjęciem czy negatywnym nastawieniem miejscowych. – To poukładany, ale i otwarty naród. Na początku ludzie byli życzliwi, oferowali nam pomoc w nauce języka – przekonuje. I dodaje, że w Niemcach brak jest spontaniczności charakterystycznej dla Polaków.
To nie jedyne różnice, jakie po czasie zauważają Polacy przebywający w Niemczech. - Dziwiło nas to, że ludzie mówili nam „dzień dobry”, choć ich nie znaliśmy i to, że sklepy w niedzielę są nieczynne – mówi Paulina. Zwyczaj witania się z obcymi zaskoczył nie tylko ich. – Młodzi ludzie mówili nam „dzień dobry” albo „szczęść Boże” – zaznacza Sandra. I wspomina również o tzw. „Mittagspause” - to niemiecka sjesta, która w małych miejscowościach oznacza przerwę w pracy w urzędach czy usługach. Podkreśla także, że odwiedzając teraz ojczyznę parę razy do roku zauważa, że „Polska się rozwija. Jest tam coraz ładniej i czyściej”. Dawida z kolei zaskoczyło, że niemieckie kasjerki w marketach uśmiechają się do klientów i zwrotów grzecznościowych używają nie tylko od święta. – W Polsce robią łaskę, że muszą kogoś obsłużyć – dodaje.
Niemiecki raj
Dlaczego zdecydowali się na wyjazd aż akurat do Niemiec? Bliskość z ojczyzną, rodzinne powiązania, pensje w euro, solidna opieka socjalna, łatwość w znalezieniu pracy nawet bez dobrej znajomości języka. Chociaż Michał z Paulina podkreślają, że brak niemieckiego powoduje, że wielu Polaków zatrudnia się w polskich firmach, gdzie rodak może oszukać rodaka. – Wszystko jest tutaj poukładane i bardziej logiczne – przekonuje Sandra. Dawid dodaje, że nadal jest różnica w poziomie zamożności, podając przykład samochodów, które jeżdżą po niemieckich i polskich drogach.
Choć auta, a właściwie ich kradzież, to wdzięczny stereotyp Polaka za Odrą, to postrzeganie nas przez Niemców poprawia się. Już coraz rzadziej Polak to złodziej i biedak, a coraz częściej wykwalifikowany i solidny pracownik oraz miły sąsiad. Wszyscy nasi rozmówcy przekonują, że o Polakach krążą różne opinie. – Z jednej strony Niemcy mają wyobrażenie, że Polska jest bardzo biednym krajem, ale ci którzy u nas byli to wiedzą, że na pierwszy rzut oka Polska niewiele różni od ich ojczyzny – wyjaśnia Sandra. Choć w Niemczech popularne są kawały o Polakach, jak np. ten, że po wejściu niemieckiego internauty na polską stronę znika kursor, to podobnie jest u nas z postrzeganiem Niemców – lubimy się pośmiać, a mimo to łatwo i dobrze się dogadujemy. Świadczyć może o tym fakt, że co roku zawieranych jest ok. 6 tys. polsko-niemieckich małżeństw.
O historycznych zaszłościach młodzi Polacy nie myślą. Mamy tragiczne doświadczenia, ale od 20 lat to Niemcy są naszym najlepszych sąsiadem. Obie gospodarki są silne ze sobą powiązane, a obywatele obu państw chętnie się odwiedzają. Ciekawe podsumował to anonimowo jeden internauta na forum kafeteria.pl: „Historia cóż, trochę razi, ale przed wyjazdem do Niemiec brakowało nam na pampersy, mleko itp. Tutaj takich problemów po prostu nie ma. Na razie jestem w szoku, że mogę iść do sklepu bez kalkulatora, kupić ładny ciuch, a w weekend jechać w Alpy (…) Jednak nie oczekuję cudów, ze słabą znajomością języka dla mnie to luksus".
Angela Merkel chce karać nieuczciwych obcokrajowców
Kanclerz Niemiec zapowiedziała wprowadzenie przepisów pozwalających karać imigrantów, którzy sprowadzają się do RFN jedynie w celu korzystania z hojnego systemu opieki socjalnej. - Nie chcemy płacić obywatelom z innych krajów UE, którzy przyjeżdżają do Niemiec tylko po to, by szukać pracy, zapomogi dla bezrobotnych (Hartz IV) - podkreśliła kanclerz. W 2013 roku obywatele krajów UE pobrali w Niemczech świadczenia dla bezrobotnych w wysokości pięciu miliardów euro - podał "Der Spiegel", powołując się na ministerstwo pracy. Nowe regulacje mają wejść w życie jeszcze przed wakacjami. CZYTAJ WIĘCEJ
Większość zostaje
Z takich właśnie powodów z Niemiec wracają jedynie pracowni sezonowi, którzy od kwietnia do października zbierają owoce czy warzywa. Polacy, którzy przyjeżdżają z myślą rozpoczęcia nowego życia, z reguły już tu zostają i ściągają rodzinę czy znajomych. To też odróżnia emigrację niemiecką od wyspiarskiej, gdzie wielu Polaków kończyło na ulicy, bo im się nie poszczęściło, a nie mieli za co przylecieć do kraju. Albo po prostu wracali do Polski.
Nasza niemiecka czwórka niemieckich emigrantów odpowiada zgodnie – "nie mamy zamiaru wracać". Chociaż były momenty zwątpienia, wypłakiwania się w poduszkę, to wyszli na prostą, ustatkowali się i podkreślają, że Niemcy to dobre miejsce do założenia rodziny. – Wręcz bardzo dobre, jeśli masz pracę – podkreśla Sandra. – Ponadto państwo ci pomoże i mamy tutaj dobry poziom edukacji – dodaje.
Na pytanie, czy decydowaliby się teraz ponownie na wyjazd z Polski i postąpiliby tak samo, przekonują, że tak. Jedynie Sandra pozwala sobie na gdybanie. – Wydaje mi się, że powinnam wtedy bardziej w siebie uwierzyć i pójść w Polsce na studia. Tutaj raczej studiów nie skończę i nie będę miała lepszej pracy niż obecnie – wyjaśnia. Z rozmowy jednak wynika, że nie ma ona świadomości, że od czasu jak wyjechała do Niemiec, dyplom uczelni nad Wisłą wiele stracił na znaczeniu.
Dawid natomiast bez wahania podjąłby taką samą decyzję. Podobnie, jak Paulina i Michał. – Jesteśmy zadowoleni ze swojej decyzji i i nie żałujemy wyjazdu. Sandra początkowo nie pracowała i uczyła się języka. Potem pomagała na kuchni i sprzątała w domach. Teraz znalazła zatrudnienie w firmie składające podzespoły mechaniczne. Dawid z kolei najpierw pracował z teściem w firmie budowlanej, a teraz prowadzi w tej branży własny biznes. Paulina i Michał od przyjazdu pracują na magazynie dużego marketu.
Od maja 2011 roku niemiecki rynek jest całkowicie otwarty dla Polaków. Chociaż wielkiej fali emigracyjnej, jak w przypadku Anglii i Irlandii, nie było, to liczba osób wyjeżdżających za chlebem do Niemiec powoli, ale stale rośnie. Zachodni sąsiedzi kuszą zarobkami i polityką socjalną – chociaż jest ona od kilku lat ograniczana. Co jednak równie istotne, a rzadko podkreślane, to, że w Niemczech panuje dobry klimat dla obcokrajowców, a Polacy bardzo łatwo i szybko wtapiają się w niemieckie społeczeństwo, w odróżnieniu np. od Turków.