Fot Krzysztof Miller / Agencja Gazeta

Przebieg drugiej rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem rozczarował wiele osób. Największe kontrowersje wzbudziło szczególnie to, jak wspomnienie tamtych tragicznych wydarzeń przeżywano w Prawie I Sprawiedliwości. Dzisiaj w odpowiedzi na zarzuty krytyków odpowiada sam Jarosław Kaczyński. I przyznaje, że zachowanie jego sympatyków było może niewłaściwe, ale wczytanie w pierwszej kolejności nazwisk ofiar związanych z jego partią tłumaczy "porządek miłowania".

REKLAMA
- Ja sam nie byłem ucieszony, kiedy ktoś zaintonował "sto lat", ale przecież to nie ja zrobiłem i nie miałem z tym nic wspólnego, bo to rzeczywiście może nie było dobre - przyznaje prezes Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z portalami wPolityce.pl i Stefczyk.info. Dodaje jednak, że krytyka takiego zachowania podczas uroczystości zorganizowanych przez jego ugrupowanie pod Pałacem Prezydenckim, to "szukanie pretekstów". - Okazało się, że nie udaje się tej sprawy zamieść pod dywan, nie udaje się skonstruować skutecznego frontu amnezji, on jest budowany, ale nie działa, i dlatego poszukuje się takich punktów, gdzie można zaatakować. Np. zarzut, że nie wszystkie ofiary zostały potraktowane tak samo. No jednak jest coś takiego jak "ordo caritatis", porządek miłowania. Są ludzie nam bliżsi, i są ludzie nam dalsi - tłumaczy Jarosław Kaczyński.
Nienormalne media
Robert Mazurek
publicysta "Rzeczpospolitej"

Nie, drodzy państwo, na spotkaniu w rocznicę śmierci nie przynosi się szubienic na plakatach, transparentów i „głów zdrajcy" w ruskiej czapce. Tak jak wy nie chcecie być wariatami i pogardzanymi oszołomami, tak oni też nie chcą być zdrajcami i renegatami. CZYTAJ WIĘCEJ

Lider opozycji odniósł się w ten sposób do szerokiej krytyki, która padła pod adresem PiS po 10 kwietnia, także ze strony środowisk, które dotąd były partii braci Kaczyńskich stosunkowo przychylne. - Bo, zrozumcie, na żałobnym spotkaniu nie śpiewa się „Sto lat"! Bo zginął Lech, skąd więc skandowanie „Jarosław, Jarosław! "? Bo w rocznicę śmierci przychodzi się złożyć kwiaty, pomodlić, a nie szydzić z nielubianych dziennikarzy i pozdrawiać ich „Zdrastwujtie" przy rechocie gawiedzi. Bo, skoro przychodzimy upamiętnić ofiary katastrofy, to po prostu nie na miejscu są słowa o upadających stoczniach, szalejącej drożyźnie i niepolskiej polityce zagranicznej. Nawet jeśli słuszne i jeśli wypowiada je brat zmarłego - pisał w swoim felietonie Robert Mazurek. Ponieważ właśnie to głównie pokazywały wieczorne wydania programów informacyjnych w dniu rocznicy.
Od lat Jarosław Kaczyński nie zmienił jednak zdania o mediach i tym razem także obwinia je za bardzo wiele złych rzeczy, które mają miejsce w naszym kraju. - Gdyby media były normalne to przemówienie Tuska zostałoby natychmiast rozgniecione. Tylko problem polega na tym, że gdyby media były normalne, to bardzo wiele złych rzeczy byłoby w Polsce niemożliwe - ocenia były premier. W ten sposób komentując sejmową debatę, podczas której Donald Tusk w ostrych słowach zarzucił politykom PiS upolitycznianie pamięci o ofiarach katastrofy. Zdaniem Kaczyńskiego, przemówienie premiera "całkowicie odwraca sens ostatnich 7 lat", a szef rządu "próbuje agresora postawić w roli ofiary".
Perfidny plan Tuska
- W 2005 roku zaczęła się wojna, która była toczona w imię zasady, że "oni" - czyli my - nie mamy prawa rządzić, i że całe nasze zaplecze jest społecznie wykluczone, wystarczy przypomnieć te słynne "moherowe berety". Teraz to oni twierdzą, że my nie uznajemy prawa do władzy nikogo poza nami samymi, i że rzekomo próbujemy większość narodu, czyli ich zwolenników, wykluczyć - mówi w najnowszym wywiadzie. I twierdzi, że to nowy "perfidny plan" rządu Platformy Obywatelskiej. Jarosław Kaczyński sądzi bowiem, iż słowa, które premier Donald Tusk wygłosił w Sejmie był zaplanowane i przemyślane. Tak, by wykorzystać rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem do konsolidacji własnego twardego elektoratu.
Donald Tusk
premier

"Wolałbym się nie urodzić, niż na grobach zmarłych budować swoją karierę polityczną".

- W piątek szef rządu stwierdził z mównicy sejmowej, że politycy PiS to "ludzie opętani nienawiścią do własnego państwa" skoro są gotowi wnieść projekt uchwały o ściągnięciu wraku Tu-154M, który zdaniem Donalda Tuska był szkodliwy dla Polski. - Pogarda i brak szacunku wylewają się co dnia z ust tych, którzy potrafią tylko krzyczeć. To ci, którzy chcą wygrać wybory na katastrofie smoleńskiej, potrzebują krzyku. Ale ten krzyk nie zagłuszy prawdy o Smoleńsku! - grzmiał premier. - Wolałbym się nie urodzić, niż na grobach zmarłych budować swoją karierę polityczną - dodając wcześniej.
- To wystąpienie Tuska było z całą pewnością przygotowane, zaplanowane, to było przemyślane przemówienie. Jego ostrość, to odwoływanie się do "adresów do cara" wskazuje jednocześnie na pewien poziom emocji, także tych, którzy to przygotowywali - twierdzi prezes Kaczyński. - To może być tak, że chodzi o konsolidację twardego elektoratu, po to, żeby uniknąć "awuesizacji", czy też tego, co spotkało SLD, a więc takiego zupełnego upadku - ocenia w dalszej części rozmowy.