Odkurzanie za pomocą suszarki do włosów, jedzenie z podłogi, a nawet kilkukrotne używanie tego samego talerza - taki obraz Londyńczyka pokazały ostatnie badania. "Serce Anglii" okazuje się wyjątkowo niepoukładane, bo aż 77 proc. jego mieszkańców przyznaje, że ma brudno w mieszkaniu. Czy to jest ten "Zachód" do którego ideałów dążymy? Jak twierdzą polskie sprzątaczki, przynajmniej na tym tle dorównujemy Wyspiarzom. – Zastaję straszny syf. Ludzie mają problem nawet z tym, aby włączyć zmywarkę – mówi Jola, warszawska sprzątaczka.
Porządek trzeba robić, nieporządek robi się sam – mawiał polski filozof i logik Tadeusz Kotarbiński. Nie trzeba jednak wielkiej filozofii, aby wiedzieć, że niektórzy mają wyjątkowy talent do robienia bałaganu. Bo choć nie ma w tym specjalnej logiki, hasło "przewróciło się, niech leży", ma się dobrze i oznacza coś więcej niż dystans do czystości. To styl życia. W brudzie.
Informacje podane przez brytyjski serwis thisislocallondon.co.uk są szokujące. Brytyjczycy, którzy Polakom mogą kojarzyć się z dobrobytem, a nawet z dobrym stylem, są brudasami. Przyznaje to blisko czterech na pięciu mieszkańców Londynu.
Biorący udział w badaniu niechętnie sięgają po odkurzacz, a zamiast niego wybierają papierowe ręczniki, skarpetki lub... suszarki. Aż 67 proc. Londyńczyków nie widzi przeciwwskazań, aby spożyć posiłek z podłogi. 65 proc. nie zmywa naczyń na bieżąco. Aż 10 proc. używa wielokrotnie tego samego talerza, bo nie chce im się zmywać. Sposobem na uniknięcie tej czynności jest także zakup papierowych tacek.
Mycie kieliszków? Wystarczy zetrzeć szminkę
Przeciętny Londyńczyk nie ma również problemu z myciem "szkła", bo po prostu tego nie robi. Ponad połowa zabiera się za mycie okna dopiero wówczas, gdy przestaje przez nie widzieć. Nie do uwierzenia jest także informacja dotycząca mycia kieliszków. Jak wynika z badania, są one tylko czyszczone ze śladów szminki.
Skąd biorą się bałaganiarze? Jak wyjaśnia psycholog, najczęściej jest to spowodowane wzorcami, jakie wynieśliśmy z domu. Jeśli nasi rodzice byli bałaganiarzami, jest duża szansa, że i my nie będziemy sprzątać. Nie może to jednak być usprawiedliwieniem dla przyszłego partnera. – To łatwa i tania wymówka. Sprzątanie jest umiejętnością, której można się nauczyć. Bywa to trudne, zwłaszcza jeśli ktoś przez całe życie sprzątał za nas, wyręczając od obowiązków i odpowiedzialności. Ale nie jest to rzecz niemożliwa – mówi psycholog Agnieszka Szafrańska-Romanów z warszawskiego Centrum probalans.
Czy Polacy wypadają na tym polu lepiej? Na pewno nie jest tak, że wszyscy jesteśmy brudasami. Ale przynajmniej jeśli chodzi o porządek w miejscu pracy, wypadamy równie słabo co Londyńczycy. Aż 68 proc. przyznaje, że robi wokół siebie bałagan. Trzy czwarte z nas usprawiedliwia bałagan tym, że przecież szef i tak zatrudnia osobę do sprzątania, więc nie ma obowiązku dbania o swoje otoczenie. Jedynie 6 proc. odpowiedziało w badaniu, że sprząta swoje miejsce pracy.
Sprzątanie? Są od tego ludzie
Jak mówią osoby zawodowo zajmujące się sprzątaniem w biurach, wraz z wagą stanowiska nie rośnie kultura pracy, a przynajmniej jej część dotycząca higieny. – Zdecydowanie najgorzej jest w bankach, koło biurek. To są często młodzi ludzie, którzy niedawno przyjechali tu do Warszawy. Nie będę obrażała, ale to są osoby, które nie umieją się zachować, czy nawet się załatwić. Toalety w bankach są bardzo brudne... Niektórzy nie umieją stojąc nad kiblem zrobić tego, co mają zrobić. Nie wiem skąd trzeba pochodzić i w jakich warunkach mieszkać, aby zostawiać po sobie toaletę w takim stanie – stwierdziła w rozmowie z naTemat warszawska sprzątaczka.
A jeśli sami nie posprzątamy, to niby kto? Na przykład pani Jola, która od lat sprząta prywatne mieszkania w Warszawie. Jak mówi, jest od tego, aby sprzątać, bo za to jej płacą. Jednak widok, który zastaje w mieszkaniach swoich klientów czasami potrafi ją mocno zaskoczyć. Nie tylko zresztą on. Zapach również.
Wśród najbardziej nielubianych zadań domowych większość osób wymienia zmywanie. Być może właśnie z tego powodu, czynności, którą wykonuje się nawet kilka razy dziennie, niektórzy nie robią nawet przez cały tydzień. – Do niektórych mieszkań przychodzę tylko raz w tygodniu. Zdarza się, że przełożę resztki jedzenia do mniejszego garnka, a po tygodniu znajduję go w tym samym miejscu – mówi stołeczna sprzątaczka. – Nie zwracam uwagi klientom, bo mi nie wypada, ale czasem trudno to zrozumieć – dodaje pani Jola.
Są jednak i tacy klienci, którzy przykładają nadmierną wagę do sprzątania, podchodząc do tego obowiązku nieco obsesyjnie. – Jedna pani chciała, abym czyściła jej szafki czyścikami do uszu. Odmówiłam, bo za sprzątanie dostaję niewielkie pieniądze. Na pewno nie takie, aby czyścić zakamarki czyścikami – słyszę od pani Joli.
Bałagan rodzi się w głowie
Od czego zależy, czy sprzątamy? W dużej mierze od tego, czy spodziewamy się gości. O ile odczuwamy wstyd przed oceniającym wzrokiem obcych, to sami jesteśmy gotowi siedzieć w brudzie i bałaganie. – Mam też klientów, którzy zapraszają mnie raz na dwa miesiące. Wtedy zastaję straszny syf. Ludzie mają problem nawet z tym, aby włączyć zmywarkę, gdy wrzucę do niej wcześniej naczynia – stwierdza sprzątaczka.
Pomimo tego że klienci pani Joli czasem rzucają swoje rzeczy na podłogę, które ona później musi zbierać, nie ma do nich żalu. Wręcz przeciwnie, rozumie skąd bierze się ten bałagan. – Ludzie są naprawdę bardzo zabiegani i dużo pracują. Gdy mają wybór między sprzątaniem a odpoczynkiem, to zawsze wolą zapłacić takiej pani jak ja, która zrobi to za nich. Dzięki temu zyskują czas, aby pobyć trochę z dziećmi – słyszę od swojej rozmówczyni, która od wielu lat sprząta stołeczne mieszkania.
Jak mówi psycholog Agnieszka Szafrańska-Romanów, wygląd naszego mieszkania w dużej mierze odzwierciedla stan naszego umysłu. – Bałagan to efekt wewnętrznego chaosu. Jeśli człowiek jest rozproszony i niepoukładany, ma problem z wewnętrznymi granicami, to również ciężko radzi sobie z ładem i porządkiem na zewnątrz. Niektórzy ludzie bardzo dbają o porządek na zewnątrz, bo mają poczucie, że ład wokół nich porządkuje również ich wnętrze i daje poczucie kontroli – wyjaśnia psycholog.
Jeśli zatem wydaje nam się, że jesteśmy zbyt zabiegani, aby sprzątać, a nasze życie jest jedną wielką improwizacją, weźmy pod uwagę radę psychologa. Jeśli bowiem mamy siły i chęci na prawdziwe zmiany, to właśnie porządek wokół nas może być pierwszym krokiem do lepszego, poukładanego życia.
Są ludzie, którzy całymi tygodniami nie wynoszą śmieci. Nie pozwalają sobie na to, jeśli płacą za to mi. Zresztą czasem nie czują po prostu takiej potrzeby i wolą zaczekać aż przyjdę.