
Odkurzanie za pomocą suszarki do włosów, jedzenie z podłogi, a nawet kilkukrotne używanie tego samego talerza - taki obraz Londyńczyka pokazały ostatnie badania. "Serce Anglii" okazuje się wyjątkowo niepoukładane, bo aż 77 proc. jego mieszkańców przyznaje, że ma brudno w mieszkaniu. Czy to jest ten "Zachód" do którego ideałów dążymy? Jak twierdzą polskie sprzątaczki, przynajmniej na tym tle dorównujemy Wyspiarzom. – Zastaję straszny syf. Ludzie mają problem nawet z tym, aby włączyć zmywarkę – mówi Jola, warszawska sprzątaczka.
Przeciętny Londyńczyk nie ma również problemu z myciem "szkła", bo po prostu tego nie robi. Ponad połowa zabiera się za mycie okna dopiero wówczas, gdy przestaje przez nie widzieć. Nie do uwierzenia jest także informacja dotycząca mycia kieliszków. Jak wynika z badania, są one tylko czyszczone ze śladów szminki.
Czy Polacy wypadają na tym polu lepiej? Na pewno nie jest tak, że wszyscy jesteśmy brudasami. Ale przynajmniej jeśli chodzi o porządek w miejscu pracy, wypadamy równie słabo co Londyńczycy. Aż 68 proc. przyznaje, że robi wokół siebie bałagan. Trzy czwarte z nas usprawiedliwia bałagan tym, że przecież szef i tak zatrudnia osobę do sprzątania, więc nie ma obowiązku dbania o swoje otoczenie. Jedynie 6 proc. odpowiedziało w badaniu, że sprząta swoje miejsce pracy.
Jak mówią osoby zawodowo zajmujące się sprzątaniem w biurach, wraz z wagą stanowiska nie rośnie kultura pracy, a przynajmniej jej część dotycząca higieny. – Zdecydowanie najgorzej jest w bankach, koło biurek. To są często młodzi ludzie, którzy niedawno przyjechali tu do Warszawy. Nie będę obrażała, ale to są osoby, które nie umieją się zachować, czy nawet się załatwić. Toalety w bankach są bardzo brudne... Niektórzy nie umieją stojąc nad kiblem zrobić tego, co mają zrobić. Nie wiem skąd trzeba pochodzić i w jakich warunkach mieszkać, aby zostawiać po sobie toaletę w takim stanie – stwierdziła w rozmowie z naTemat warszawska sprzątaczka.
Są ludzie, którzy całymi tygodniami nie wynoszą śmieci. Nie pozwalają sobie na to, jeśli płacą za to mi. Zresztą czasem nie czują po prostu takiej potrzeby i wolą zaczekać aż przyjdę.
Są jednak i tacy klienci, którzy przykładają nadmierną wagę do sprzątania, podchodząc do tego obowiązku nieco obsesyjnie. – Jedna pani chciała, abym czyściła jej szafki czyścikami do uszu. Odmówiłam, bo za sprzątanie dostaję niewielkie pieniądze. Na pewno nie takie, aby czyścić zakamarki czyścikami – słyszę od pani Joli.
Od czego zależy, czy sprzątamy? W dużej mierze od tego, czy spodziewamy się gości. O ile odczuwamy wstyd przed oceniającym wzrokiem obcych, to sami jesteśmy gotowi siedzieć w brudzie i bałaganie. – Mam też klientów, którzy zapraszają mnie raz na dwa miesiące. Wtedy zastaję straszny syf. Ludzie mają problem nawet z tym, aby włączyć zmywarkę, gdy wrzucę do niej wcześniej naczynia – stwierdza sprzątaczka.
Jakich czynności boimy się najbardziej?
36% - zmywanie
29% - odkurzanie
18,6 - codzienne przygotowywanie posiłków
17% - pranie
16,8 - rozwieszanie i suszenie prania
CZYTAJ WIĘCEJ
Pomimo tego że klienci pani Joli czasem rzucają swoje rzeczy na podłogę, które ona później musi zbierać, nie ma do nich żalu. Wręcz przeciwnie, rozumie skąd bierze się ten bałagan. – Ludzie są naprawdę bardzo zabiegani i dużo pracują. Gdy mają wybór między sprzątaniem a odpoczynkiem, to zawsze wolą zapłacić takiej pani jak ja, która zrobi to za nich. Dzięki temu zyskują czas, aby pobyć trochę z dziećmi – słyszę od swojej rozmówczyni, która od wielu lat sprząta stołeczne mieszkania.

