"Dopiero, jak odeszłam z pracy, zauważyłam, że są pory roku", "Czasem do domu wracam tak późno, że nie mam już siły na zrobienie prania" – żalą się pracownicy korporacji, którzy muszą pracować nieraz kilkanaście godzin na dobę. Jednak odejście "na swoje" wcale nie oznacza zniknięcia problemu – bywa, że jest jeszcze gorzej. Dużo wolnego czasu zapewnia tylko praca w urzędzie. Ale czy to szczyt marzeń i gwarancja dobrych zarobków?
Pracownicy korporacji narzekają często, że muszą pracować po godzinach, a z biura często wychodzą późnym wieczorem albo w nocy. Niektórzy opisują noclegi w pracy, inni przekonują, że zapomnieli o życiu poza korporacją, bo do biura przychodzili o świcie, a wychodzili kiedy jest ciemno. "Czasem do domu wracam tak późno, że nie mam już siły, żeby się z kimkolwiek spotykać, nie mówiąc już o zrobieniu prania" – żali się na Gazeta.pl Magda. Jej zdanie potwierdza Karolina: "W pracy od rana do nocy? Tak, to prawda. Dopiero, jak odeszłam z pracy, zauważyłam, że są pory roku" – relacjonuje.
Legendarne są już gigantyczne nadgodziny pracowników "warszawskiego Manhattanu". "Jeśli chodzi o godziny pracy, to E&Y rządzi" – opowiadał nam jeden z pracowników firmy, który sam niejednokrotnie wychodził grubo po północy z wieżowca Rondo 1. Według jeżdżących w nocy taksówkarzy to właśnie tam pracuje się najdłużej w stolicy. "Taka jest specyfika pracy. Mamy terminy statutowe, ustawowe, przed którymi wszyscy muszą się sprężać" – tłumaczyła Ewa Rzeczkowska z Deloitte.
Czy jednak tylko w korporacji pracuje się dłużej niż 8 godzin? Jedynym miejscem, gdzie niemal na pewno będzie się pracowało od 8 do 16 jest urząd. Tam o nadgodzinach nawet się nie myśli, a wyłączenie komputera po 8 godzinach to świętość. Jednak w takim miejscu pracy można zapomnieć o prowadzeniu innowacyjnych projektów, spotkaniach z ciekawymi ludźmi i poczuciu odkrywania czegoś nowego. No i o dobrych zarobkach, które są jednym z głównych powodów zatrudniania się w korporacji.
W wielu miejscach zaś pracuje się dużo dłużej niż 8 godzin.
"Pracowałem w korpo kilkanaście lat i wychodziłem o 17:00. Przy projektach przy startach oczywiście się siedziało ale to nie była norma" – napisał na Facebooku Grzegorz Marczak, twórca AntyWeb.pl. I dodaje: "Zapraszam tych, co nie mogli w korpo wytrzymać do rozkręcenia własnego biznesu i potem niech sobie porównają czas pracy, poziom stresu i to kiedy jest się "po pracy" – przekonuje. Zarzuty wobec korporacji nazywa "irytującym biadoleniem". Jego zdaniem znacznie bardziej wymagająca jest praca w swojej firmie, za którą jest się odpowiedzialnym od początku do końca.
Własny biznes to szansa na spełnienie swoich marzeń i realizację ambicji. Jeśli się uda, to na horyzoncie pojawia się sukces finansowy. Ale poza ogromnym ryzykiem, trzeba być gotowym na tytaniczną pracę. Oczywiście wiele zależy od branży, ale kiedy uruchamia się własną firmę, praca w korporacji zaczyna wydawać się czasem niesamowitego wręcz spokoju.
Mówiły o tym w wywiadzie dla naTemat założycielki kawiarni Kubek w kubek, które porzuciły ciężką i czasochłonną pracę w korporacji, by spełnić marzenie o własnym lokalu. Z jednej strony mogą między sobą ustalić, kiedy potrzebują wolnego czasu, a kiedy mogą pracować. Ale w ogólnym rozrachunku pracują więcej, niż w korporacjach. "To właśnie jest nienormowany czas pracy (śmiech). Z jednej strony pracujemy dużo, ale z drugiej elastyczny grafik pozwala nam zająć się swoimi sprawami, odebrać dziecko z przedszkola. Znów: dlatego, że jesteśmy tu we trzy" – mówiła Asia, jedna z trzech właścicielek kawiarni.
Często wybieraną przez odchodzących z korporacji alternatywą jest przejście na freelance'ing. – Teoretycznie u siebie możesz pracować, ile czasu chcesz, jednak ja pracuję mniej więcej tyle czasu, ile pracowałam w korporacji – mówi nam Joanna, do niedawna na stanowisku kierowniczym w sporej korporacji. – Dzięki temu, że jestem freelancerką odeszło mi sporo obowiązków, które wiązały się z pracą w korporacji. Nie ma zebrań, maili, rozwiązywania spraw pracowników. Pewnie te sprawy znowu pojawiłyby się, gdybym chciała założyć firmę zatrudniającą ludzi, ale jestem sama i nie muszę się o to wszystko martwić. Dzięki temu cały czas mogę poświęcić na merytoryczną pracę – zauważa.
Niewątpliwą zaletą jest elastyczność czasu pracy, ale swoje trzeba odsiedzieć. – Oczywiście mogę usiąść do komputera o 11, gdy wcześniej mam coś do załatwienia na mieście. Później jednak muszę ten czas nadrobić. Pewnie w korporacji nie mogłabym sobie pozwolić na takie regulowanie czasu pracy. Ale z drugiej strony nawet jako freelancer nie mogę sobie pozwolić, żeby pracować na przykład tylko trzy tygodnie w miesiącu. Pracuję w trybie projektowym i taka przerwa byłaby nie do nadrobienia – wyjaśnia.
Nasza rozmówczyni przyznaje, że pracuje trochę mniej, ale też mniej zarabia. – Żeby dobić do zarobków z korporacji musiałabym pracować sporo więcej. Pewnie mogłabym tak zrobić, ale na razie nie mam takiej potrzeby – wyjaśnia.
Słowa Joanny o różnicy między działalnością jednoosobową a prowadzeniem firmy zatrudniającej ludzi potwierdza doświadczenie Katarzyny Litwinczuk, która po odejściu z korporacji prowadzi firmę korektorską. Skoordynowanie pracy kilkorga pracowników, współpraca z klientami i wychowanie dziecka wymagają od niej doskonałej organizacji i robienia kilku rzeczy jednocześnie. "Jak młoda stażem mama rozciąga czas? Taki przykład: kiedy prasuję, słucham audiobooka (czytać nie mam kiedy, ale żyć bez książek nie mogę), mam na brzuchu albo udach pas masujący, patrzę na ekranik elektronicznej niani, sprawdzając, czy syn śpi i do tego zerkam na komputer, kontrolując e-maile od moich współpracowników" – wyliczała. Przyznaje jednak, że może regulować czas pracy, co w ogólnopolskiej redakcji nie było możliwe.
Ale w niektórych branżach praca jest tak intensywna, że nie ma możliwości regulować czasu pracy. Dla właściciela pojęcie "po pracy" praktycznie nie istnieje. Czas nie dzieli się na ten w biurze i na ten w domu. Biuro staje się domem, a dom biurem i trudno ocenić, gdzie spędza się więcej czasu.