Powązki nie są miejscem dla gen. Wojciecha Jaruzelskiego – uważa Artur Zawisza z Ruchu Narodowego. Polityk wyjaśnia w "Bez autoryzacji", dlaczego jego partia nie poniosła porażki w wyborach, pomimo że zajęła ostatnie, 9 miejsce. Ma jednocześnie nadzieję, że wynik będzie gwoździem do politycznej trumny Janusza Palikota.
Na facebookowym profilu Ruchu Narodowego pojawiają się informacje o możliwych nieprawidłowościach w wyborach do PE. Na RN swoje głosy miały oddać dwa małżeństwa, tymczasem według wyników PKW kandydat otrzymał zero głosów.
Artur Zawisza: Nie zajęliśmy żadnego stanowiska w sprawie domniemanych fałszerstw wyborczych, natomiast zastanawia bardzo duża ilość głosów nieważnych, których było aż 200 tysięcy. Na zdrowy rozum jest trudne do pojęcia, że mimo informacji w mediach i działalności komisji wyborczych aż tak dużo obywateli nie wiedziałoby jak zagłosować. To musi budzić wątpliwości.
Joachim Brudziński przedstawił wczoraj teorie dotyczącą głosowania x-em odbitym z kciuka członka komisji wyborczej. Czy pańskie domniemania również zmierzają w podobnym kierunku?
Przedstawiam jedynie wątpliwości, natomiast domniemanie fałszerstw wyborczych nie jest stanowiskiem Ruchu Narodowego i nie na tym się skupiamy w analizie wyników wyborów.
A na czym się skupiacie?
Otrzymaliśmy blisko 100 tys. głosów, co jak na pierwszy start wyborczy komitetu najmłodszego stażem, jest wynikiem niezłym. Natomiast oczywiście chcielibyśmy, aby w każdych następnych wyborach wyniki były coraz lepsze.
Nie rozpatruje pan wyniku narodowców w kategoriach porażki?
Mieliśmy ostatnie miejsce spośród 9 komitetów wyborczych, natomiast byliśmy jedynym niepartyjnym komitetem, najuboższym w szczególności w stosunku do partii parlamentarnych i europarlamentarnych oraz najmłodszy stażem i wiekiem. W punkcie wyjścia liczyliśmy się z tym, że wynik będzie w tych granicach. Chodziło o to, aby umieć zebrać się w kwestii podpisów w czasie organizacji kampanii wyborczej i prowadzenia propagandy politycznej. Pod tym względem odbyliśmy regularne manewry w czasie ogólnopolskiej kampanii wyborczej. Jest to niezapomniane doświadczenie.
Kto pańskim zdaniem odniósł największą porażkę w tych wyborach?
W tych wyborach jest mniej wygranych niż przegranych. Jedynymi zwycięzcami są Platforma Obywatelska jako zwycięzca ogólnopolski i Janusz Korwin-Mikke jako czarny koń. Natomiast lista przegranych jest długa. Lewica postkomunistyczna straciła dwa ważne mandaty w Warszawie i Krakowie, koalicja Janusza Palikota okazała się całkowitym niewypałem i odebrała dynamikę polityczną samemu jej autorowi. Dwie partie byłych ministrów sprawiedliwości z PiS i PO pozostały tam, gdzie były przed kampanią i nie zdołały odebrać dużych grup wyborczych od swoich macierzystych partii.
Janusz Palikot jest człowiekiem inteligentym i bardzo trafnie ujął klęskę swojego projektu. Okazało się, że ani medialna popularność Ryszarda Kalisza, ani wspomnienia śląskich filmów Kazimierza Kutza, ani twarze telewizyjnych feministek w niczym nie pomogły. Życzyłbym sobie, aby to był gwóźdź do trumny politycznej Janusza Palikota.
Rozpoczęła się dyskusja o miejscu pochówku gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Ma pan coś przeciwko temu, aby spoczął na Powązkach?
Mogę cieszyć się, że Wojciech Jaruzelski przyjął przed śmiercią sakramenty święte, bo z tego zawsze należy się cieszyć. Dobrze, żeby okazało się to nauką dla jego towarzyszy, że można wracać do źródeł, w których się było wychowanym. Natomiast nie zmienia to krytycznej oceny dokonań historycznych generała Jaruzelskiego. Z tego punktu widzenia sprzeciw budzi decyzja o jego pochówku w miejscu szczególnym, jakim jest cmentarz wojskowy na warszawskich Powązkach. Narodowcy woleliby aby generał w najlepszym razie spoczął w skromnym grobie rodzinnym, a gdyby chcieć być bardziej złośliwym, to należałoby wskazać cmentarze żołnierzy radzieckich tu i ówdzie rozsianych po kraju.
Premier nie weźmie udziału w uroczystościach pogrzebowych, prezydent weźmie udział we mszy św. Dobrze?
Modlić się za dusze zmarłych zawsze należy. Miłosierdzie Boże nie ma granic. Natomiast decyzje prezydenta i premiera o braku udziału w samym pogrzebie jest trafna, choć w mojej ocenie podjęta pod presją społeczną, między innymi Ruchu Narodowego.