Dziecko wywraca życie do góry nogami? Nie każde dziecko, nie każdego rodzica. Niektórzy jednak biorą sobie "wychowanie" tak głęboko do serca, że zapominają o całym świecie, w tym... o sobie. Przestają o siebie dbać, prawie nigdzie nie wychodzą, a co za tym idzie - wypadają z towarzystwa. Pytanie tylko, czy to właściwa droga? Czy dziecko skazuje nas na towarzysko-kulturalną banicję?
Bloger Paweł Lipiec opowiedział mi ostatnio pewną teorię na temat młodych rodziców. Zdaniem jego znajomego, pojawienie się dziecka skutkuje tym, że pary "dziadzieją". Lipiec usłyszał, że młodzi rodzice, tacy jak on, przestają cokolwiek robić dla siebie, siedzą w domach i nie podejmują żadnej aktywności fizycznej.
– Broniłem się tym, że wychowywanie dziecka nie jest takie proste, że trzeba mieć na to dużo czasu, a człowiek jest zmęczony i naprawdę ma wszystkiego dosyć, zwłaszcza po kolejnej nieprzespanej nocy. A on mi bezczelnie wypalił: Paweł, to są tylko wymówki. Szukasz powodu, aby nie wyjść z domu i się nie ruszyć. Gdybyś chciał, to znalazłbyś na wszystko czas – wspomina Paweł Lipiec, bloger naTemat.pl.
Dla wielu młodych osób wraz z przyjściem na świat pierwszego dziecka zmieniają się priorytety. Jak wyjaśnia psycholog społeczny Rafał Jaros, z jednej strony to kwestia hormonów, a z drugiej strony zwykłego braku czasu. – Bo wychowanie dziecka to wielka przyjemność, ale i mnóstwo nowych obowiązków. Na wiele dotychczasowych przyjemności nie ma już czasu i energii. Zauważają to bezdzietni znajomi, którzy są często rozczarowani brakiem chęci ze strony młodych rodziców na wspólne wyjście na piwo, czy spontaniczny wypad za miasto – wyjaśnia.
Ostracyzm czy banicja?
Zjawisko opisane powyżej wydało mi się początkowo nieco krzywdzące dla rodziców. W końcu trudno się dziwić, że w obliczu tak ważnej życiowej zmiany, pojawiają się nowe obowiązki i inne priorytety niż dotychczas. Nie zmienia to jednak faktu, że oczach tzw "towarzystwa" młodzi rodzice stają się mniej atrakcyjni, niż byli do tej pory. Co to oznacza? Rzadsze telefony, nie tak częste odwiedziny jak kiedyś, a nawet trudność w powiedzeniu dawnego "co słychać?". Powód? Bo nasi przyjaciele są teraz przede wszystkim rodzicami. Mają dla nas mniej czasu, mało prawdopodobne, że pójdą z nami na całonocną imprezę i co najważniejsze, wciąż będą mówić tylko i wyłącznie o dzieciach.
– Przez pierwszy rok byliśmy na pewno w oczach otoczenia "dziadami" – słyszę od Roberta, ojca sześcioletniej Kasi. Jak wyjaśnia, niedospanie połączone z nakręceniem na nowość, jaką było dla niego dziecko, zrobiło swoje. – Po tym czasie jednak każdy ma wybór: czy chce być kimś więcej niż rodzicem, czy zdziadziałym stworem, który potrafi mówić tylko o fascynujących dokonaniach swej pociechy. Wybór jest niby oczywisty, ale tylko do czasu pierwszej rozmowy z innymi rodzicami w przedszkolu. Oni są gorsi niż właściciele kotów – żartuje Robert, który wrócił już do dawnego życia. Nie ma też żalu do swoich znajomych, którzy na jakiś czas odstawili go na drugi tor. W końcu nie wszyscy muszą fascynować się naszym dzieckiem, pomimo że niektórym rodzicom trudno byłoby to zrozumieć.
Doskonale rozumie to psycholog Rafał Jaros, który wyjaśnia, że zachłyśnięcie się rodzicielstwem jest naturalne w pierwszym okresie po urodzeniu dziecka. Jednak później część młodych rodziców zaczyna sobie tak organizować codzienność, że potrafią znaleźć czas nie tylko na wychowanie dzieci. – Ale u niektórych przeradza się to w nadmierną koncentrację na swoich latoroślach, a nawet w nadopiekuńczość, która nigdy nie jest dobra ani dla dziecka, ani dla rodziców. Bo maluch z czasem dorasta i potrzebuje coraz więcej samodzielności. Nawet jeśli rodzice nie dadzą na nią przyzwolenia, to i tak ją sobie weźmie. A wtedy rodzic zostanie sam, bez znajomych, bez hobby. Nie będzie potrafił zorganizować sobie życia bez dzieci. Taki scenariusz jest w Polsce częściej spotykany w przypadku kobiet, które tradycyjnie bardziej angażują się w wychowanie – ostrzega.
W świecie rodziców pozostał zaś Michał, ojciec 9-ciolatki i 6-latka. Jak tłumaczy, świat rodzica to najlepsza rzeczywistość w jakiej przyszło mu żyć. – Moim zdaniem młody człowiek, który zostaje rodzicem wcale nie dziadzieje, tylko rozkwita – słyszę od Michała, ojca dwójki dzieci. Mój rozmówca zdaje sobie jednak sprawę z tego, że zrozumieć może go tylko ten, kto też jest rodzicem. A jeśli w towarzystwie większość osób nie ma dzieci, łatwo jest tego grona wypaść. To właśnie w oczach bezdzietnych znajomych "dziadziejemy". Inni zaś rozumieją, że zmiany to naturalna kolej rzeczy.
– Po pojawieniu się dziecka w twoim życiu zmieniają się znajomi. Trudno powiedzieć, czy to rodzice inicjują czy na odwrót. Chyba jest tak, że siłą rzeczy szukasz ludzi, z którymi masz wspólne tematy. Gdzieś podświadomie otaczasz się ludźmi, którzy mają dzieci. Bezdzietnych irytuje to, że ważne dotąd sprawy przestają być istotne – stwierdza Michał.
Albo my, albo dziecko
Ci, którzy twierdzą że ich znajomi zdziadzieli, najczęściej nie zdają sobie sprawy, jak wiele czasu potrzebuje małe dziecko. Młodzi rodzice nawet nie mają czasu, aby zastanowić się, dokąd i z kim mieliby pójść. Michał przyznaje, że oszalał na punkcie dziecka i chciał spędzać cały czas tylko z nim. Twierdzi jednak, że w wielu sprawach nie był w stanie zastąpić swojej żony, co odbiło się na jej życiu osobistym. – Miała deficyt czasu dla siebie, a ja nie byłem w stanie pomóc jej we wszystkim – mówi Michał.
Tę męską opinię potwierdza mi 26-letania Ania, która choć nie jest jeszcze matką, czuje że i ona niedługo wcieli się w nową rolę. Ale czy oznacza to, że "zdziadzieje"? Nawet jeśli tak będzie, nie stanowi to dla niej problemu, bo wie co oznacza dla kobiety opieka nad dzieckiem. Rozumie również, że nie wszystkie mamy prezentują się tak dobrze, jak ta na poniższym zdjęciu.
– Moja siostra cioteczna przytyła, przestała się malować, dbać o wygląd itd. Przyjaciółka mojej siostry, królowa dyskotek i wlascicieka klubu, także po urodzeniu dziecka na pół roku wskoczyła w dres. Nawet nie przeglądała się w lustrze zanim wyszła z domu – słyszę od Ani, dzięki której poznaję kobiecy punkt widzenia w tej sprawie.
Jakąś część dotychczasowego stylu życia rodzicielstwo na pewno nam odbierze. Jak mówi Rafał Jaros, każdy z nas musi sam zdecydować, jak wiele jest w stanie poświęcić dla dzieci. – W zależności od tego, nasi znajomi mogą w nas widzieć albo atrakcyjniejszych partnerów do wspólnego spędzania czasu, albo zafiksowanych na dzieciach byłych znajomych, których twarze ledwo pamiętają. Bo na wspólne spotkania nie mamy czasu, a na portalach społecznościowych widać tylko "sweetfocie" naszych pociech – wyjaśnia psycholog społeczny.
Czy zatem prawdą jest, że młodzi rodzice po przyjściu dziecka na świat "dziadzieją"? Jedno jest pewne – zmieniają się. Nie można spodziewać się, że będą tak chętnie imprezować jak dawniej, czy też że w naszym towarzystwie będą milczeć na temat tego, co jest w tej chwili dla nich najważniejsze. Jeśli zatem nie chcemy, aby nasze przyjaźnie rozpadły się tylko z tego powodu, że w towarzystwie pojawiło się dziecko, wszyscy powinniśmy jeszcze bardziej pamiętać o tym, co oznacza słowo przyjaciel.