Dziś, w odcinku 2975 popularnego nad Wisłą serialu “Klan” umrze Krystyna, którą od początku gra świetna Agnieszka Kotulanka. Śmierć nie najgorsza, bo po długim leczeniu w amerykańskim szpitalu. A czy w ogóle śmierć może być dobra? W serialu - tak. Bo tam gdzie umiera postać, rodzi się nowy wątek. A czasem nawet odżywa cały serial.
Tyle właśnie Agnieszka Kotulanka grała w Klanie - 17 dłuuuuugich lat. Była w obsadzie od początku. Matka dwóch córek i jednego syna, żona przystojnego doktora. Dla wielu Polek postać Krystyny Lubicz była wzorem, od którego chciały odrysowaywać swoje domowe życie. Jak wychować dzieci, jak dbać o wspomniango już przystojengo męża. Ba, Krystyna Lubicz wyznaczała także styl. Kultowy na przykład okazał się naszyjnik, który nosiła postać grana przez Kotulankę. Jubilerski hit sprzedażowy na początku 2000 roku.
Dziś, o 17:55 widzowie dowiedzą się z ulubionego serialu, że Krystyna Lubicz nie żyje. Smutną wiadomość zza Oceanu przywiezie córka, ponieważ właśnie w Stanach, dokładnie w amerykańskim szpitalu leczyła się Krystyna. Zabije ją zapalenie opon mózgowych. Historia ma jednak drugie dno. W świecie realnym, z bardziej realnymi problemami, Agnieszka Kotulanka zmaga się z chorobą alkoholową. Do stopnia tego, że przestała pojawiać się na planie Klanu. Twórcy nie mieli wyjścia - trzeba było postać Krystyny uśmiercić. To jest przykład serialowej śmierci, gdzie prawdziwe życie pisze scenariusz. Już nie tak śmieszny.
Dobra śmierć
Śmierć Krystyny z Klanu wbrew pozorom do najgorszych nie należała. Zaraz, zaraz, ale czy śmierć może być dobra? W serialu - tak. Bo tam, gdzie umiera postać, rodzi się nowy wątek. A czasem nawet odżywa cały serial. Klan oczywiście stracił ważną postać, ale zyska nowy motyw - owdowiały Paweł Lubicz będzie musiał znaleźć pocieszenie w ramionach innej kobiety. Z pewnością będzie nią Jadwiga - przyjaciółka z dawnych lat, która już w serialu się pojawiła. I ma się bardzo dobrze. Paweł zresztą też.
Dlaczego postaci w ogóle umierają? Na przykład wtedy, gdy aktor chce odejść z obsady. Tak było w przypadku Małgorzaty Kożuchowskiej, która przez lata związana była z serialem “M jak miłość”. Grała w nim Hankę Mostowiak - postać wokół której kręcił się niemal cały miłosny przez duże M, świat. Po śmierci Hanki, zresztą dosyć zabawnej - ale o tym zaraz, życie serialowych Mostowiaków nabrało tempa. Musiało nabrać, bo serial stracił jedną z głównych postaci.
Podobnie było w przypadku Romana z “Barw Szczęścia”, którego grał… Olaf Lubaszenko. Po 5 latach aktor odszedł z obsady. I znów, jak w przypadku Klanu - serial traci postać (i popularnego aktora), z drugiej zaś strony producenci mają szansę na wprowadzenie nowych motywów, niekiedy nawet mają możliwość reanimacji tasiemca, a co za tym idzie - utrzymanie widowni. I oczywiście pieniędzy.
Zła śmierć
Niestety, polskie seriale nauczyły nas, że śmierć musi ocierać się o głupotę. I choć pojawienie się jej w serialu oznacza ożywienie akcji, pomysłów, jak uśmiercać - brak. Wspomniana już Hanka Mostowiak ginie po pęknięciu tętniaka mózgu podczas jazdy samochodem. Niestety, sceny były tak słaba, że do dziś wszyscy myślą, że Hanka zginęła uderzejąc autem w… stertę kartonów.
Ryszard z Klanu - ikona polskich seriali - najpierw dostaje zawału serca podczas malowania ścian, ale przeżywa, by ostatecznie zginąć w szpitalu podczas… szarpaniny ze szpitalnym złodziejem. Marek Zbieć (Paweł Wilczak) z “Na dobre i na złe” nie wiadomo czy umarł. Ale wiemy, że ślad po nim zaginął zaraz po tym, jak dowiedział się o swojej niepłodności. Serialowa partnerka wypatruje Mareczka do dziś. W tvn-owskim tasiemcu, czyli na “Wspólnej” też się albo znika, albo umiera spadając ze skutera. We wszystkich przypadkach wkrada się brak pomysłu, odrealnienie i groteska, przez co każda śmierć jest, niestety, zabawna.
Wyjątek potwierdzający regułę
“Usta, Usta” to adaptacja brytyjskiej produkcji Cold Feet za którą wziął się TVN. Finał serialu zamiast być happy endem, okazał się niemiłym zaskoczeniem. Główna bohaterka Julia Hoffman ginie w wypadku samochodowym. Ostatnie odcinki to tak naprawdę walka jej serialowego partnera Adama o siebie i dziecko. Wniosek? Może musimy adoptować nie tyle seriale, co same pomysły na uśmiercanie serialowych bohaterów?