– Jeśli uznajemy istnienie Boga, to uznajemy też, że od niego ostatecznie zależy, czy nasze działania lekarskie zakończą się fiaskiem, czy dadzą dobry efekt. Ja tu nie widzę żadnego powodu do kontrowersji – mówi o “Deklaracji wiary” dr Wanda Terlecka z Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich.
Proszę powiedzieć, skąd w ogóle wziął się pomysł lekarskiej “Deklaracji wiary”?
Dr Wanda Terlecka: Jest to inicjatywa dr Wandy Półtawskiej, przyjaciółki Jana Pawła II, członkini Papieskiej Akademii Pro Vita. Pani doktor jest z wykształcenia psychiatrą, za czasów okupacji była więźniarką niemieckiego obozu koncentracyjnego. Jest to więc osoba o bogatym i głębokim życiorysie. To jest jej inicjatywa, jej autorstwo. Zaczęło się od listu, który skierowała kilka miesięcy temu, jeszcze przed kanonizacją Jana Pawła II, do lekarzy i studentów. Z pomocą bliskich jej ludzi rozprowadzała go wśród różnych środowisk lekarskich.
Jaki był cel publikacji tego dokumentu?
Uzasadnieniem tej deklaracji było uczynienie lekarzy odważniejszymi w wyrażaniu tego, w co wierzą. Chodziło o to, by lekarze nabrali śmiałości i wyrazili bardziej swoją tożsamość ludzką, chrześcijańską i zawodową, traktując to odważne, publiczne wyznanie wiary jako pewnego rodzaju wyraz wdzięczności za kanonizację Jana Pawła II.
No właśnie: ta prywatna inicjatywa dr Półtawskiej zyskała na znaczeniu w momencie złożenia tablic z treścią deklaracji i zebranych podpisów na Jasnej Górze, podczas niedawnej pielgrzymki.
Nie umiem panu powiedzieć, czyja to była dokładnie inicjatywa. Nikt się przede mną nie tłumaczył. Ale wykonawstwo na pewno było dziełem najbliższego środowiska pani dr Półtawskiej, też lekarzy. Ci ludzie rozwinęli szeroką aktywność, zwrócili się m.in. do biskupa Stefana Regmunta, odpowiedzialnego z ramienia Episkopatu Polski za duszpasterstwo służby zdrowia, a także do ks. prof. Stanisława Warzeszaka, Krajowego Duszpasterza Służby Zdrowia. Osoby te przyjęły pozytywnie inicjatywę, zwłaszcza zaś treść deklaracji i dodatkowo ze swej strony nagłaśniały.
W treści tego dokumentu widać wyraźnie kilka “punktów węzłowych”. Chodzi m.in. o kwestie in vitro, antykoncepcji, eutanazji. Dlaczego zależało państwu, żeby o tym mówić? Czy dla lekarzy-katolików te tematy stanowią w obecnych realiach jakiegoś rodzaju problem?
Ujęłabym to inaczej. Chodzi o problem całego świata, a w szczególności Europy. I Polski również. Mam na myśli to, że lekarze z tytułu samego zawodu i składanych deklaracji są zobligowani do szacunku wobec życia ludzkiego zawsze i bezwarunkowo. Chodzi o coś, co niby każdy lekarz wie, a ja świadomie dodaję to “niby”, bo w praktyce to różnie wygląda.
Co ma pani na myśli?
Bezwzględny szacunek dla człowieka: młodego, starszego, kalekiego, czy w jakikolwiek inny sposób ograniczonego. Chcę też podkreślić to, co powinno być traktowane jako oczywistość, choć z powodu nacisków z różnych stron współcześnie bywa podważane: że człowiek jest albo mężczyzną, albo kobietą od momentu swojego zaistnienia. A ewentualne patologie, także w sferze płci, to są tylko patologie...
Ale sama pani mówiła, że każdemu należy się szacunek. Czy sytuacja, w której ktoś urodził się mężczyzną, ale czuje się kobietą, musi być nazywana patologią? Czy uważa pani, że lekarze-katolicy powinni takim osobom odmawiać pomocy?
Każdego człowieka trzeba przyjąć, wysłuchać i spróbować zrozumieć. Natomiast pomoc lekarza nie może się sprowadzać do życzeń pacjenta wobec lekarza. Lekarz nawet wtedy, kiedy był niewolnikiem w czasach rzymskich czy greckich, w wykonywaniu swego zawodu musiał mieć zachowaną autonomię, by móc ten zawód wykonywać sprawnie. Dzisiaj ta autonomia sprowadza się do tzw. klauzuli sumienia. To jest rozwiązanie powszechnie przyjęte, także przez Parlament Europejski. Jego ostateczna opinia z 2010 roku mówi o konieczności zachowania klauzuli sumienia dla wszystkich zawodów medycznych. Bez tego zawód lekarza nie może być wykonywany godnie i prawidłowo.
Ale jednocześnie w Przyrzeczeniu Lekarskim każdy lekarz zobowiązuje się: “chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek”. Czy “Deklaracja wiary” nie jest sprzeczna z tym zobowiązaniem?
To nie tak. Nie ma czegoś takiego w przyrzeczeniu lekarskim jako takim, bo nas obowiązuje Kodeks Etyki Lekarskiej. A to jest dokument, który zawiera ponad 50 artykułów. Tu chodzi rzeczywiście o zabieganie o dobro chorego. Natomiast, jeszcze raz powtarzam, współczesność idzie w tym kierunku, żeby od lekarzy pacjent wymagał tego, czego on sobie życzy. To jest proces, który postępuje z latami. Pacjent przychodzi i “sobie życzy”. Tego, owego, zmiany płci, dziecka, jeszcze czegoś… Lekarz na pewno nie jest przedmiotem w rękach pacjenta i nie może być wykonawcą żądań pacjenta. Ma służyć jego zdrowiu.
A jak skomentuje pani ten fragment “Deklaracji”? Wiele osób uznało go za bardzo kontrowersyjny: “człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się ‘współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia’ - powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim”.
Chciałabym podkreślić, że autorką tego tekstu jest dr Wanda Półtawska. Z dosłownym brzmieniem poszczególnych zdań nie każdy musi się identyfikować. Z duchem – tak. Dlatego też pana pytanie należałoby kierować do autorki, nie do mnie.
Ale pani podpisała się pod deklaracją własnym imieniem i nazwiskiem.
Podpisałam się pod duchem deklaracji.
Czyli nie traktuje pani jej treści dosłownie? To nie jest coś obligującego?
No nie, jeśli się coś podpisuje, bierze się za to moralną odpowiedzialność. Ale za ducha sprawy, a nie każdą literę.
Czy przewiduje pani więcej tego typu inicjatyw w najbliższym czasie?
To znowu nie do mnie pytanie, tylko do inicjatorki i autorki akcji.
Zdaje się pani nieco uciekać od związków z całą inicjatywą. A przecież Deklaracja jest na stronie internetowej kierowanego przez panią stowarzyszenia.
Umieściliśmy to jako informację, natomiast każdy lekarz jest wolny. A dzięki nam jest poinformowany o tym, z czego wynika ta inicjatywa. I każdy ma prawo zachować się tak, jak uważa za słuszne.
Jako stowarzyszenie nie firmujecie więc tego dokumentu?
Nie, ale zalecamy. Deklaracja wyraża nie tylko szacunek dla człowieka, ale też dla płci, która stanowi istotę naszego człowieczeństwa, niezależnie od istniejących ewentualnie patologii. Bo zróżnicowanie płciowe jest biologiczne, a nie z wyboru. Deklaracja jest też dla nas ważna, bo podkreśla niezbywalną autonomię zawodu lekarskiego, wyrażającą się w konieczności zachowania klauzuli sumienia. Te trzy sprawy są tutaj wyraźne podkreślone i winny być w każdym ludzkim społeczeństwie, także przez prawo, zagwarantowane.
Na koniec chciałem jeszcze raz zapytać o pewien kontrowersyjny fragment. Chodzi o założenie, że “moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga”. Czy lekarz nie jest od tego, żeby jednak ten “moment zejścia” przesuwać możliwie daleko?
Akurat tutaj nie ma żadnego powodu do kontrowersji. Jeśli myślący człowiek uznaje, że taki czy inny osobowy Bóg istnieje, przyjmuje też oczywisty fakt, że my nie jesteśmy nieskończeni, samowystarczalni. Że jesteśmy stworzeni przez kogoś, więc ostatecznie to ten ktoś decyduje o tym, kiedy zaistnieliśmy i kiedy zemrzemy. To, czy naszą śmierć jakiś człowiek przyspieszy, czy też opóźni, to jest sprawa, że tak powiem, ziemska. Natomiast jeśli uznajemy istnienie Boga to uznajemy też, że od niego ostatecznie zależy, czy nasze działania lekarskie, bardzo intensywne czasami, zakończą się fiaskiem, czy dadzą dobry efekt. Ja tu nie widzę żadnego powodu do kontrowersji.
Proszę przyjąć perspektywę osoby niewierzącej. Wyobrażam sobie, że ktoś taki nie chciałby usłyszeć od kardiologa czy chirurga: “Przykro mi, pana los jest w rękach Boga”.
Myślę, że to na ogół nie jest przedmiotem rozmów między lekarzem a pacjentem.
Ale każdy pacjent ma chyba prawo wiedzieć, że ma do czynienia z lekarzem o takich właśnie poglądach.
Jeśli lekarz naprawdę wierzy w Boga, to na pewno autentycznie szanuje całego człowieka z jego patologiami w każdej dziedzinie.
Czy chce pani powiedzieć, że ateizm to patologia?
Nie, nie. To jest przypadłość ludzkiego życia. Trzeba bardzo dążyć do tego, żeby tę prawdę odnaleźć, ale nie wszyscy szukają… Ale ufam, że ostatecznie znajdują wszyscy.