Program "Kawa na ławę"
Program "Kawa na ławę" tvnplayer.pl

"Proszę wyjść", "Ja Pana wyprowadzę zaraz", "Pan zapomniał wziąć leki" - takie słowa padały dzisiaj na antenie Radia Zet w programie "Siódmy dzień tygodnia". To kolejny dowód na to, że sobotnie i niedzielne programy z udziałem polityków, które w założeniu mają odbywać się w luźnej, ale kulturalnej atmosferze, w praktyce stają się zwykłą polityczną połajanką.

REKLAMA
W studiu Radia Zet, przy suto zastawionym stole, zasiedli jak co tydzień politycy wszystkich opcji. Zaczęło się sielankowo: śniadanie, uśmiechy, dyskusja ostra, acz ciągle kulturalna. Po kilku minutach głos zabiera Stefan Niesiołowski z PO. Mówi o "poziomie szamba", do którego stoczył się Jarosław Kaczyński. Chwilę potem wchodzi mu słowo Adam Hofman z PiS. Na to Niesiołowski wybucha i krzyczy: - Pan swoją głupotę i chamstwo wylewa cały czas. Nie przerywać mi proszę! Hofman: - Pan zapomniał wziąć leki. Pomyliły się Panu pudełka z lekami. Niesiołowski: - Proszę wyjść. Ja Pana wyprowadzę zaraz.

To nie pierwsza kłótnia Niesiołowskiego i Hofmana. Ostro starli się już 1 kwietnia. CZYTAJ WIĘCEJ

I takim sposobem skończyła się kulturalna dyskusja, a zaczęła regularna bitwa, którą widzowie i słuchacze dobrze znają z programów nadawanych od poniedziałku do piątku.
Te weekendowe, jak "Śniadanie w Trójce" (sobota, Program Trzeci Polskiego Radia), "Kawa na ławę" (niedziela, TVN 24) i "Siódmy dzień tygodnia" (niedziela, Radio Zet) w teorii mają trochę inną specyfikę. Politycy spotykają się przy śniadaniu, często w mniej oficjalnych strojach i czasem w odpowiednich do atmosfery nastrojach.

Gdy dziennikarz staje się politykiem. Gorące i kontrowersyjne wywiady Żakowskiego i Gugały
Zdarza się jednak, że niektóre niedzielne i sobotnie programy od tych nadawanych w pozostałe dni różni jedynie obecność na stole ciastek czy kawy. Politycy udowadniają bowiem, że potrafią się kłócić, krzyczeć na siebie i obrzucać wyzwiskami także przy weekendowym śniadaniu. - To, co najgorsze, to kiedy nasze głosy się na siebie nakładają. Wtedy nikt z tego nic nie rozumie i wiele osób wyłącza radio czy telewizor. To jest największa wada tych programów - mówi naTemat Eugeniusz Kłopotek z PSL, częsty bywalec "Kawy na ławę".
Jeśli "głosy się nakładają" to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeśli tak jak w przypadku Niesiołowskiego i Hofmana, zaczyna się awantura. Często z personalnymi wycieczkami. - Są tacy politycy, których udział w programie daje większe prawdopodobieństwo kłótni. Bardzo często są niestety zapraszani - stwierdza Kłopotek.
Ale i on nie jest bez winy, bo jego kłótnia z wicemarszałkiem Sejmu Jerzym Wenderlichem w "Kawie na ławie" to modelowy przykład na to, że w niedzielny poranek politycy nie zawsze są dla siebie uprzejmi. - Tyle problemów na wsi, a polityk PSL-u rozbawiony, jakby tam było pełne szczęście - zaczął Wenderlich. A Kłopotek na to: - Ja bym proponował, żeby Pan trochę przyhamował. W tym momencie Pan przegrzewa. Nie mam ochoty temu gościowi odpowiadać.
Polityk SLD odpowiedział tylko, że nie wie, co się Kłopotkowi stało i rzucił krótkie "proszę mi nie grozić".
Eugeniusz Kłopotek
poseł PSL

"Dopóki krytyka jest skierowana pod adresem partii, to pół biedy. Ale jeżeli ktoś próbuje indywidualne wycieczki, jak Wenderlich, to tego nie cierpię"

Jak swoje zachowanie komentuje dziś ludowiec? - Dopóki krytyka jest skierowana pod adresem partii, to pół biedy. Ale jeżeli ktoś próbuje indywidualne wycieczki, jak Wenderlich, to tego nie cierpię - zaznacza.
Inny przykład a la Kłopotek i Wenderlich to spotkanie w "Kawie na ławie" Jacka Kurskiego z Julią Piterą w październiku 2010 roku. Poszło o krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego. - Dlaczego pani się tak nakręca w absurdalny sposób. Pani jest niedysponowana. Co się Pani tak rzuca? Dlaczego jest Pani agresywna? - mówił podniesionym głosem Kurski w reakcji na to, że Pitera nazwała go "cynikiem przykrywającym elokwencją prawdziwe intencje".
Zdarzyło się też tak, że politykowi nie spodobała się atmosfera w danym programie i po prostu wyszedł ze studia. To Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego PiS i jego krótka wizyta w "Siódmym dniu tygodnia".

Czy jest szansa, by politycy chociaż przy niedzieli oszczędzili nam kłótni? - Nie ma, a im dalej tym gorzej. Nie ma szansy wyciszenia, bo sporo osób zainteresowanych jest kłótnią - stwierdza poseł Kłopotek.
Stefan Niesiołowski
poseł PO

"Całą odpowiedzialność za awantury ponoszą członkowie PiS"

To samo pytanie zadaliśmy posłowi Niesiołowskiemu. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że właściwymi adresatami pytania są posłowie PiS. - Wszystkie programy powinny być na poziomie. Całą odpowiedzialność za awantury ponoszą członkowie PiS - powiedział.
Jeśli politycy nie chcą zacząć naprawy jakości dyskusji od siebie, to może oznaczać tylko jedno - przy niedzielnym i sobotnim śniadaniu jesteśmy skazani na polityczne kłótnie i swary. Tak jak w każdy inny dzień.