Królewskie miejsce pochówku. Dostępne tylko dla wybitnie zasłużonych Polaków. Jan III Sobieski, Tadeusz Kościuszko, Józef Piłsudski. Arcybiskup Sapieha odmówił niegdyś Ignacemu Paderewskiemu pochowania tam Henryka Sienkiewicza. Ale wobec Lecha Kaczyńskiego nie było sprzeciwu z archidiecezji krakowskiej. Był za to ogromny sprzeciw społeczny. Czy to Wawel, jak pierwszy klocek domina, uruchomił narodową falę podziałów?
- Nawet jeśli Wawel nie był pierwszym elementem dzielącym społeczeństwo, to na pewno jako taki zapisze się w historii - uważa dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie da się ukryć: Wawel stopniowo podgrzewał nastroje, które osiągnęły temperaturę wrzenia, a na koniec kompletnie ostygły. Spór o Smoleńsk przeniósł się na inne płaszczyzny. Czy podział Polaków wokół katastrofy z 10 kwietnia zaczął się właśnie od pochówku prezydenta?
Nieważne kto, ważne dlaczego
Jest tuż po 10 kwietnia. W różańcu odprawionym w prezydenckiej kaplicy biorą udział m.in. Monika Olejnik, Adam Bielan i Paweł Kowal. Potem spotykają się wszyscy, w jeszcze kilka osób, na kolacji w lokalu "Tradycja Polska". Według doniesień tygodnika "Wprost", to właśnie wtedy miał paść pomysł pochowania Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Politycy nie myśleli wtedy o tym, czy takie zdarzenie podzieli Polaków.
Autorem takiego planu miał być europoseł PJN, a wówczas jeszcze PiS, Paweł Kowal. Wielokrotnie tłumaczył jednak, że nie do końca tak było - po prostu toczyły się dyskusje o tym, gdzie można pochować śp. prezydenta. Ktoś - być może Kowal - rzucił, że dobry byłby Wawel. Adam Bielan, jak twierdziło w swojej publikacji "Wprost", podchwycił tę ideę i zaczął organizować pochówek w Krakowie. Czy już wtedy zastanawiano się jak miejsce pochówku może wpłynąć na opinię publiczną?
- Trzeba plan taktyczny, dotyczący miejsca i sposobu pochówku i innych detali, odróżniać od planu strategicznego. W planie strategicznym chodziło o to, by wyrazić jak największy szacunek do zmarłego prezydenta - wyjaśnia w rozmowie z nami Paweł Kowal. - Gdyby nie Wawel, to byłyby Powązki, a gdzie by to nie było, to i tak powstałby spór, wywołany jak nie z jednej, to z drugiej strony.
"Tak dla pochowania Kaczyńskiego w piramidzie Cheopsa"
Spór był, i to niemały. W mediach brali w nim udział wszyscy, którzy kiedykolwiek wypowiadali się dla mediów. Zwykli księża, biskupi, posłowie, rząd, opozycja, publicyści, naukowcy, a wreszcie - tak zwana opinia publiczna, czyli rzesze protestujących, szczególnie w internecie. Strach było otworzyć lodówkę, by nie usłyszeć o pochówku w Krakowie. Wszyscy kłócili się, o co tylko można było: czy Kaczyński zasługuje, czy nie,
czy Wawel to miejsce święte i nie dla polityków, czy nie, a czy prezydent to aby godne towarzystwo dla Piłsudskiego i królów Polski.
Internauci szybko zawiązali liczne grupy na Facebook'u, zakładano strony i pisano petycje. Furorę zrobiło wówczas hasło "NIE dla pochowania Lecha Kaczyńskiego na Wawelu". Szybko, bo praktycznie w tydzień, poważna inicjatywa zamieniła się w żarty z pogrzebu prezydenta. "TAK dla pochówku Lecha Kaczyńskiego w piramidzie Cheopsa" - kpili internauci. Złośliwi - całkiem liczni - prześcigali się w wymyślaniu nowych, bardziej dostojnych i znaczących miejsc spoczęcia Kaczyńskiego. Katedra Notre Dame, egipska Dolina Królów, Watykan - sugestiom i wesołości nie było końca. Tak jak sprzeciwom wobec Wawelu.
Czy autorzy czują się odpowiedzialni?
Pod prąd poszedł wówczas nawet biskup Tadeusz Pieronek z archidiecezji krakowskiej.
- To królewskie miejsce pochówku. Kraków nigdy nie chował prezydenta. Poza tym, Lech Kaczyński był związany z Warszawą, zasłużył się dla tego miasta, tam powinien spocząć - potwierdza w rozmowie z nami swoją opinię sprzed dwóch lat bp Pieronek. - W ten sposób powstał kłopotliwy precedens, bo czy mamy teraz chować tam każdego byłego prezydenta? Co z Jaruzelskim, Wałęsą, Kwaśniewskim? Czy oni też spoczną na Wawelu? - pyta biskup.
Według jednego z autorów pomysłu pochowania Kaczyńskiego w Krakowie, Pawła Kowala, nie można tak oceniać tej sprawy. - Ludzie postrzegają postacie leżące na Wawelu za legendarne, niemal nierealne. Ale one żyły w tym samym ciągu dziejów, w tej samej historii. Odmawianie kolejnych pochówków na Wawelu zamyka historię - uważa europoseł PJN.
Władze archidiecezji krakowskiej, która administrują Wawelem, zgodziły się na pomysł PiS-u. Protesty w sieci, jak i w mediach, zostały zignorowane. Klamka zapadła: Lech Kaczyński ma być pochowany na Wawelu. Tak, obok Piłsudskiego, odpowiadali oburzonym komentatorom politycy prawicy. Zmarły prezydent zasługuje i będzie zasługiwał na tak dostojne miejsce pochówku. Kardynał Dziwisz, który przewodniczy tamtejszej archidiecezji, krótko kwitował swoje postanowienie. - Zdecydowaliśmy, że najbardziej godnym miejscem wiecznego spoczynku Lecha Kaczyńskiego i jego Małżonki będzie Wawel - ogłosił wówczas Stanisław Dziwisz.
Decyzja nic nie zmieniła
Zmienienie pomysłu pochowania prezydenta na Wawelu w fakt dokonany nie zmniejszyło protestów społecznych. Wręcz przeciwnie. Nawet w dniu pogrzebu niemalże nad trumną toczyły się dyskusje - czy Lech Kaczyński zasługiwał, czy nie. Osoby z bardziej koncyliacyjnym podejściem apelowały: to już się stało, przestańmy się kłócić. Apele te jednak nikły wśród krzyków zwolenników i przeciwników śp. prezydenta.
Czy faktycznie miejsce pochówku prezydenta był pierwszym klockiem domina, który
poruszył falę dzielącą Polaków wokół Smoleńska? - Wawel znacznie pogłębił podziały wśród Polaków - przyznaje biskup Pieronek. - Ale nie był głównym ani pierwszym powodem podziału. Każdy szczegół tej sprawy dzieli Polaków, bo trzeba ciągle znajdować nowe powody do kłótni - uważa dostojnik Kościoła.
Zgadza się z tym dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz. - Rzeczywiście Wawel wprowadził podział, ale już wcześniej były przeciwstawne głosy z dwóch stron. I nie jest to główna linia sporu. Najważniejszym elementem tej kłótni jest obarczenie kogoś winą za wypadek - tłumaczy politolożka z UW. Podobnie podchodzi do tego Paweł Kowal. - Bywa, że martwią mnie te kłótnie, ale wiem, że gdzie by pochówek się nie odbył, i tak byłyby o to spory - ocenia europoseł PJN.
Co z precedensem?
Nie da się ukryć, że pochowanie Kaczyńskiego na Wawelu stworzyło pewien precedens. Co jeśli teraz każdy kolejny prezydent zażyczy sobie tam miejsca po śmierci lub zrobią to jego zwolennicy? - Należy po prostu chować tam osoby, które mają zasługi dla Polski, dla naszej niepodległości - odpowiada Paweł Kowal. Zapytany np. o Bronisława Komorowskiego, europoseł stwierdził, że "on walczy o niepodległość już od lat '70, więc nie widziałbym problem". Oczywiście, Kowal zaznaczył, że mówienie w tym kontekście o osobach żywych jest dla niego bardzo niezręczne.
Dlaczego tak niechętnie podchodzimy do pochówków na Wawelu? - Nie mamy tradycji państwowości, szacunku dla osób pełniących najwyższe funkcje w państwie - wyjaśnia eurodeputowany. - Ale Wawel to nie muzeum, a historia Polski to nie bajka, żeby traktować to miejsce jako coś nienaruszalnego.
Zupełnie nie zgadza się z takim podejściem biskup Pieronek, według którego to miejsce zostało przeznaczone dla królów.
Na szczęście, Wawel nie budzi już takich emocji jak w 2010 roku. Dziś ciężar sporu, jak wspominała wcześniej dr Pietrzyk-Zieniewicz, przeniósł się na kwestię winy za katastrofę, ale to właśnie pochówek zostanie zapamiętany jako ten, który wywołał podział. - Był pierwszym takim akcentem medialnym, wokół którego powstał tak gorący spór - przypomina politolożka.
- Niezależnie jednak od pierwszej przyczyny, to dziś zapomniano o ludziach, którzy zmarli. Oprócz prezydenta. Ofiary zepchnięto na dalszy plan, a Smoleńsk stał się powodem do nieustających politycznych kłótni - podkreśla dr Pietrzyk-Zieniewicz. W swoim podsumowaniu politolożka wyjaśnia czemu spory o Smoleńsk toczą polską politykę niczym złośliwy rak.
- Ci, którzy wołają o prawdę, tak naprawdę chcą tylko przyznania im racji. A między racją a prawdą jest ogromna przepaść. I na tym polega problem.