– Od ponad roku mam zdiagnozowane stany depresyjne – powiedziała Justyna Kowalczyk w niezwykle poruszającym wywiadzie. Sportsmenka przerwała milczenie na temat swojej choroby, która może przecież dotknąć każdego. Kowalczyk jeszcze do niedawna uważała bieganie za przeszkodę w układaniu sobie życia. Dziś to właśnie ono ma sprawić, że wróci na właściwe tory. Jednak dla niektórych sport nie jest lekarstwem, a jedynie ucieczką przed problemami. To nie będzie tekst o Justynie Kowalczyk, ale właśnie o zwykłych ludziach.
Justyna Kowalczyk powiedziała w rozmowie ze Sport.pl, że niezwykle trudno było jej łączyć stan, w którym się znalazła, z treningiem. Dodaje jednocześnie, że najgorsze to zamknąć się w mieszkaniu i nigdzie nie wychodzić. Dziś nadal jest jej ciężko, ale stara się znaleźć sposób, aby jak najszybciej pokonać chorobę.
Najlepsza polska biegaczka mówi, że nie wraca do biegania z wielkiej miłości do sportu. – Teorie, że jestem uzależniona od adrenaliny czy od tego życia ciągle w drodze, to głupoty. Chcę spokoju. Walizek i pokojów hotelowych nienawidzę od dawna. Wracam, by zawalczyć o siebie – powiedziała Kowalczyk.
Depresja nie wybiera
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Wy tak naprawdę uprawiacie sport? Czy na pewno dla zdrowia? Pewnie tak odpowiedziałaby większość ludzi. Tymczasem dla wielu osób sport, to nic innego jak ucieczka przed własnym, nieudanym życiem. Nie oznacza to oczywiście, że każdy sportowiec cierpi na depresję. Ale porażki w pracy i życiu osobistym mogą być dla nas siłą napędową na siłowni czy na basenie. Tylko czy ucieczka w sport pomoże nam poradzić sobie z tym, co nas najbardziej boli?
– Nie biegam, bo nie mam motywacji – powiedziała mi ostatnio pewna dziewczyna, której zapał wystarczył jedynie na parę tygodni treningów. Paradoksalnie, może to być dobra wiadomość, bo motywacja nie zawsze oznacza coś dobrego. Oto historie osób, dla których siłą napędową do uprawiania sportu są życiowe porażki.
Kasia ma 27 lat i mieszka w Warszawie. Studiowała za granicą, zna trzy języki obce i pracuje w branży handlowej. Jednak jej znakiem rozpoznawczym na Facebooku jest blisko 300 zdjęć, wśród których pokaźną część stanowią pomniki jej dokonań na siłowni. Mówiąc wprost, dziewczyna jest pięknie wyrzeźbiona i nie wstydzi się tym pochwalić.
Udźwignąć depresję
Gdy powiedziałem jej, o czym chcę napisać, szybko okazało się, że jej przepełnione sportem i endorfiną życie wcale nie jest idealne, jak można by odczytywać z profilu na Facebooku. – Ćwiczę, aby nie myśleć o swoich problemach – pisze bez wahania. – Gdy wychodzę na trening to wyłączam myślenie... Sprawy, które mnie dręczą odchodzą jakby na bok. Z wylewanym potem na siłowni wyparowują ze mnie złe emocje – tłumaczy.
Moja rozmówczyni od pewnego czasu rozumie, że sport to swego rodzaju ucieczka. Czuje to, ale twierdzi jednocześnie, że gdyby nie siłownia, nie poradziłaby sobie ze swoim życiem. – Gdybym nie była wkręcona w sport, dietę i treningi, mogłoby być ze mną naprawdę źle, bo siedzi we mnie niezaleczona depresja – wyznaje Kasia.
– Nie dostrzegam zjawiska uciekania w sport – mówi zaś psycholog sportowy Katarzyna Selwant. Przyznaje jednak, że dzięki aktywności fizycznej jesteśmy w stanie oderwać się od swoich problemów, ponieważ robimy to mięśniowo, a nie tylko umysłowo. – Wtedy wytwarzają nam się hormony szczęścia, dzięki którym czujemy się lepiej – wyjaśnia.
Kara dla samego siebie
Życiowa porażka nie ma płci ani wieku. Może ją odczuwać każdy, bo nie wszystkim pomaga powtarzanie, że "na wszystko przyjdzie czas". 32-letni Mateusz zawsze szedł własną drogą i starał się nie patrzeć na to, co robią inni. Starał się dążyć do wyznaczonych celów i liczył na to, że wraz z ze spełnieniem zawodowym, pojawi się wreszcie jego druga połowa.
– Wiem, że to nie jest tylko mój problem, ale wcale mi to nie pomaga. Nie spotkałem dotąd osoby, która rozumiałaby mnie i akceptowała takim, jakim jestem, ze wszystkimi moimi wadami. Odczuwam ogromną porażkę w tej dziedzinie, co jak mi się wydaję, odreagowuję sportem. Sam nie wiem, czy daję sobie w ten sposób chwilę zapomnienia, czy karę. Ale ogarniający mnie smutek i samotność stały się dla mnie motywacją, której nie potrafiłem znaleźć nigdy dotąd – mówi Mateusz.
Mój rozmówca nie potrafi wyjaśnić, dlaczego ćwiczy. – Z jednej strony wiem, że robię to dla siebie i dla zdrowia. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że robię to również dla kogoś – stwierdza Mateusz, na co dzień informatyk. Jak mówi, stara się udowodnić sobie i innym, że stać go na to, aby być docenianym i zwyczajnie po ludzku kochanym.
Ćwiczę, aby uciec z domu...
Maja pracuje w branży reklamowej, a jej życie jest związane ze sportem już od kilku lat. Jak mówi, w pewnym momencie nastąpiły u niej zmiany, które wyniosły sport na pierwsze miejsce. – Stał się ucieczką od tego, co jest w pracy, w domu i tego, co złego dzieje się w mojej głowie – mówi Maja, dla której bieganie stało się codzienną medytacją.
– Nie zdawałam sobie sprawy, dlaczego tak chętnie biegam. Mój chłopak zaczął zauważać, że coraz częściej nie ma mnie w domu. Wpadałam tylko na chwilę po pracy, albo i nie robiłam nawet tego tylko szłam ćwiczyć prosto z biura – mówi Maja.
Bieganie stało się dla Mai momentem w ciągu dnia, kiedy może spojrzeć na swoje życie z boku i przemyśleć, czy sytuacja którą ma dziś w domu powinna ulec zmianie. – Mogę zastanowić się, czy dalej powinnam żyć z partnerem z którym jestem, czy może między nami już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś – słyszę od 25-latki.
Kto ostatni na mecie?
Justyna Kowalczyk zdecydowała się wrócić do sportu wcześniej, niż zakładała. Już na początku czerwca, a nie w sierpniu. – Niech to bieganie, które przez ostatni czas uważałam za przeszkodę w układaniu sobie życia, teraz mi pomoże – mówi w wywiadzie.
Psycholog sportowy dodaje zaś, że powodów do uprawiania sportu jest tyle, ilu jest ludzi. – Jedni będą go uprawiać, bo nie są zadowoleni z własnej sylwetki, inni mają duże problemy w pracy od których chcą się oderwać, a dla innych jest to wspaniałe hobby – mówi Katarzyna Selwant.
Czy ucieczka w świat sportu, jak nazywają to moi rozmówcy, sprawi że łatwiej i bez kontuzji dotrzemy na życiową metę? Tego nikt nie może obiecać, bo sport może co najwyżej zaleczyć rany i dodać pewności siebie – tego życzymy najlepszego polskiej biegaczce.
Jeśli jednak całkowicie zatracimy się w walce o własną kondycję fizyczną, może się okazać, że gry zespołowe są już poza naszym zasięgiem, bo wszystkie boiska są już dawno pozajmowane.
Muszę się czymś zająć i skoro wszystko inne mi się w życiu sypie, to skupię się na sporcie. Na tym, co zawsze dobrze wychodziło. Może dzięki biegom drobnymi kroczkami jakoś się z tego wszystkiego wyciągnę. Złapię się tego, co jest dla mnie pewne, jasne, stabilne. Już bywało tak niedawno, że wokół walił mi się świat, a na treningu biłam rekordy. I był choć jeden powód, by się uśmiechnąć.
CZYTAJ WIĘCEJ
27-letnia Kasia
Szuka ukojenia na siłowni
Gdy dźwigam ciężary, przestaję myśleć o kłótniach w mojej rodzinie i o tym, że wciąż jestem singielką. Nawet gdy kogoś poznaję, to nigdy nie jest "to". Są takie dni, że chciałabym mieć kogoś bliskiego... Chciałabym to zmienić, ale boję się zaryzykować. Wtedy mam doła i idę na siłownię.
Katarzyna Selwant
Psycholog sportowy
Dostrzegam zaś tendencję, że osoby które dbają o swoje szczęście, robią coś dla siebie i dbają również o swoje ciało. Czynią to także po to, aby poczuć się lepiej. Najwięcej radości sprawiają nam te ćwiczenia, które wykonujemy na świeżym powietrzu.
Katarzyna Selwant
Psycholog sportowy
To nie jest ucieczka w sport. To raczej sposób, na pierwszy krok do poradzenia sobie z problemem i zajęcie się czymś innym. Robimy to samo jadąc na wakacje i wyłączając swoje komórki. Wówczas największym zmartwieniem dla nas jest to, czy zjeść frytki z majonezem czy z ketchupem.