
Zniechęcenie wobec polityki USA, dezercja, oskarżenia kolegów, a później 5 lat w niewoli u Talibów – kontrowersje, które wybuchły w Ameryce wokół uwolnienia 28-letniego sierżanta sprawiają, że skojarzenia z serialem “Homeland” nasuwają się same.
REKLAMA
28-letni sierżant Bowe Bergdahl służący w Afganistanie dostał się w ręce Talibów w czerwcu 2009 roku. Kilka dni temu odzyskał wolność – władze USA w ramach wymiany jeńców puściły w zamian wolno pięciu przetrzymywanych w Guantanamo Talibów. I choć wydawać by się mogło, że po tak długim czasie Bergdahl w końcu może odetchnąć spokojnie, jego uwolnieniu od początku towarzyszą kontrowersje.
Zaczęło się od tego, że Republikanie ostro skrytykowali sam pomysł “dobijania targu” z terrorystami. Senator John McCain podkreślał, że jeńcy, którym zwrócono wolność to przestępcy, którzy “poświęcili życie na zniszczenie nas” – relacjonuje BBC.
– Decyzja o sprowadzeniu sierż. Bergdahla do domu – a cieszymy się, że tu jest – została źle ugruntowana, jest błędem, który wystawia na niebezpieczeństwo życie amerykańskich żołnierzy. Dla mnie to nie do zaakceptowania – oceniał McCain.
Ale wkrótce podniosły się także oskarżenia wobec samego Bergdahla – i w ich przypadku rzeczywiście trudno oprzeć się porównaniom do serialu “Homeland”. Okazuje się bowiem, że w relacjach frontowych kolegów sierżant był człowiekiem rozczarowanym polityką USA, niechętnym działaniom armii, a być może… zdrajcą i dezerterem.
Jednemu ze swoich kolegów miał nawet powiedzieć, że zamierza “po prostu zniknąć gdzieś w górach Pakistanu”. Wielokrotnie krytykował też armię, w której służył, twierdząc np. że “system jest błędny. Wstydzę się tego, że jestem Amerykaninem” – co przypomina portal wnd.com.
Wkrótce jeden z towarzyszy broni zdradził w “Daily Beast”, że Bergdahl wcale nie został uprowadzony przez Talibów w trakcie patrolu (jak głosiła oficjalna wersja), ale sam, dobrowolnie opuścił swoje stanowisko bojowe.
Szybko przypomniano też, że w czasie poszukiwań Bergdahla w Afganistanie mogło zginąć kilku amerykańskich żołnierzy. “Nie nazywajmy go bohaterem” – apelują więc niektórzy żołnierze, którzy pamiętają uwolnionego kolegę z czasów wspólnej służby.
Do sprawy odniósł się we wtorek w Warszawie Barack Obama: – Niezależnie od okoliczności, zawsze wyciągniemy amerykańskiego żołnierza z niewoli. Koniec i kropka. Nie stawiamy warunków – mówił prezydent. Jednocześnie jednak generał Martin Dempsey podkreślił, że okoliczności zniknięcia Bergdahla w 2009 roku zostaną ponownie zbadane, by wyjaśnić, czy rzeczywiście doszło do dezercji.
