Naprawdę powinniśmy się cieszyć, że “mamy miliard od Obamy”?
Naprawdę powinniśmy się cieszyć, że “mamy miliard od Obamy”? Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta

Barack Obama zadeklarował we wtorek, że poprosi Kongres o zatwierdzenie miliarda dolarów na rozszerzenie obecności amerykańskich wojsk w Europie Środkowo-Wschodniej. Czy to jest pomoc, na którą liczyliśmy?

REKLAMA
Wśród wielu miłych słów, uśmiechów, niezobowiązujących deklaracji i zwyczajowych zapewnień o przyjaźni, które towarzyszą wizycie Baracka Obamy w Polsce, politycznych konkretów jest jak na lekarstwo. Jak dotąd najważniejsze chyba słowa dotyczyły 1 mld dolarów, które prezydent Obama chce wydać na wsparcie swoich europejskich sojuszników.
– Będę prosił Kongres o zatwierdzenie 1 mld dolarów na wsparcie tego wysiłku [chodzi o zwiększenie zaangażowania USA w naszym regionie – red.] , co będzie mocnym przejawieniem trwałego zaangażowania w bezpieczeństwo naszych sojuszników NATO – mówił we wtorek Obama.
“Mamy miliard od Obamy” – brzmi nieźle. Warto więc bliżej przyjrzeć się tej inicjatywie.
Dla kogo miliard?
Zadeklarowany miliard ma być wydatkowany w ramach tzw. European Reassurance Initiative, która jest amerykańską odpowiedzią na oczekiwania państw Europy Środkowo-Wschodniej, z rosnącym niepokojem obserwujących agresywną politykę Kremla.
Choć prezydent Obama nie wspomniał w Warszawie nic o bazach US Army w naszym regionie, w ramach ERI odbyć się mają wspólne ćwiczenia i szkolenia z udziałem “rotacyjnie obecnych” wojsk amerykańskich. I to właśnie na ten cel przeznaczone będą pieniądze, o które Obama chce prosić Kongres. Co to w praktyce oznacza?
Na przykład, że wbrew temu, jak deklarację Obamy odczytali niektórzy komentatorzy, ten miliard nie zostanie przekazany ani Polakom, ani rządom innych krajów: nie zbudujemy za te pieniądze wojskowej infrastruktury, ani nie zmodernizujemy armii. Całość środków ma służyć po prostu pokryciu kosztów, jakie amerykańskie wojsko poniesie z tytułu uczestnictwa we wspólnych ćwiczeniach i szkoleniach.
Czy miliard to dużo?
Czy to oznacza, że ten miliard nie ma dla nas znaczenia? Oczywiście ma – bo jak by nie patrzeć, bardziej wyrazista obecność Amerykanów w regionie w mniejszym czy większym stopniu zwiększa nasze poczucie bezpieczeństwa. Pytanie tylko, czy nie ma racji Eryk Stankunowicz z “Forbesa”, kiedy pisze “Amerykę stać na więcej”.
Eryk Stankunowicz

Złożone dziś w Warszawie przez prezydenta USA Baracka Obamę obietnice zwiększenia potencjału obronnego Europy (miliard USD) są dalece niesatysfakcjonujące. Polska otrzymuje od USA pomoc wojskową kilkadziesiąt razy mniejszą niż Izrael. Czy jesteśmy sojusznikiem drugiej kategorii? CZYTAJ WIĘCEJ


W swoim tekście Stankunowicz przytacza liczby, które rzeczywiście świadczą o tym, iż miliard rzucony Europejczykom nie jest sumą powalającą. “Do Egiptu trafia co roku pomoc wojskowa warta 1,3 mld dolarów”, a (...) inny sojusznik USA – Izrael dostaje od Ameryki średnio 3 mld dolarów rocznie”.
Zestawienie amerykańskich wydatków w ramach Foreign Military Financing (FMF), czyli programu grantów i pożyczek, dzięki którym inne państwa kupują następnie od USA sprzęt wojskowy, zawiera jednak więcej danych. Okazuje się na przykład, że w 2008 roku Pakistan dostał niemal 300 mln dolarów, Jordan ok. 200 mln, a Kolumbia 90 mln. I podkreślmy to wyraźnie: podobne sumy wydawane są przez USA rokrocznie.
Widać więc wyraźnie, że zadeklarowany przez Obamę jednorazowy wydatek miliarda dolarów to w świetle potencjału USA nie jest kwota zawrotna. – Dla porównania: polska obecność w Afganistanie kosztowała MON ok. 2 mld dolarów. A 1 mld dolarów to dokładnie tyle, ile rząd obciął niedawno z naszych wydatków na obronność – komentuje w rozmowie z naTemat Andrzej Walentek, publicysta zajmujący się tematyką wojskową.
Walentek nie owija w bawełnę mówiąc, że amerykański miliard to “perkal i szklane paciorki”: – W świetle wydarzeń na Ukrainie i działań podejmowanych przez Rosję ta deklaracja to żenada – ocenia.
Co na to Kongres?
A warto dodać, że nawet ten (jak się okazuje wcale nie tak oszałamiający) wydatek, nie jest jeszcze przesądzony: musi go bowiem najpierw poprzeć Kongres. – W ubiegłym tygodniu Obama powiedział, że chce 5 mld dolarów na fundusz walki z terroryzmem; dziś chce 1 mld na wzmacnianie sojuszników w Europie Wschodniej. Kongres nie wiedział ani o tamtej, ani o tej propozycji, a żyjemy w czasach, kiedy budżety są napięte i jest walka o każdego dolara – mówił “Polsce the Times” Blaise Misztal, dyrektor ds. polityki zagranicznej w ponadpartyjnym waszyngtońskim think tanku Bipartisan Policy Center.
I jak? Naprawdę powinniśmy się cieszyć, że “mamy miliard od Obamy”?