– Danbury to nie było więzienie, to była szkoła przestępczości. Wszedłem tam z magistrem z marihuany, wyszedłem z doktoratem z kokainy – mówił Johny Depp w filmie "Blow". Grana przez niego postać, George Jung, nazywany był amerykańskim Królem Kokainy. W latach 70-tych i 80-tych odpowiadał za przemyt większość białego prochu do USA. Drugiego czerwca 2014, po 20 latach spędzonych w więzieniu, prawdziwy Jung wyszedł na wolność.
To w stu procentach czysta, kolumbijska kokaina, panie i panowie. Disco towar. Czysty niczym śnieg! – tak filmowy Jung, czyli Johny Depp, reklamował sprowadzany przez siebie narkotyk z Kolumbii. Był w tej dziedzinie pionierem – gdy w USA królowała uwielbiana przez hipisów marihuana, on zdecydował postawić na przemyt białego proszku. Okazało się to strzałem w dziesiątkę – na dobre dwie dekady Amerykanie oszaleli na punkcie "koksu". Jungowi dało to miliony dolarów, luksusowe życie, a na koniec – 20 lat więzienia (choć początkowo "dostał" lat 60). Jego historię zekranizowano we wspomnianym filmie "Blow" – w amerykańskim slangu wyraz ten oznacza po prostu wciąganie nosem kokainy.
Teraz losy Junga na nowo rozpalają wyobraźnię, bo najsłynniejszy przemytnik w historii właśnie, 2 czerwca, wyszedł z więzienia.
Od lidera do dilera
Przypatrując się życiorysowi Junga, nic nie wskazywało na to, że kiedyś człowiek ten będzie kontrolował ponad 80 proc. rynku kokainy w Stanach Zjednoczonych. George Jacob Jung, nazywany również "Boston George'm", urodził się jeszcze w czasie wojny, w 1942 roku w Massachusetts. Jego rodzice, potomkowie niemieckich imigrantów, wbrew filmowej koncepcji nie mieli jednak zbyt wielkiego wpływu na fakt, że ich syn został dilerem.
Uważany przez kolegów ze szkoły za "naturalnego lidera" był gwiazdą drużyny futbolu. Ale już wtedy, w liceum, został zaaresztowany po raz pierwszy – za namawianie do prostytucji policjantki pracującej pod przykrywką. Po szkole Jung udał się na studia, by poznawać arkana marketingu – wówczas nazywanego po prostu reklamą – ale nigdy ich nie ukończył. Zaczął za to palić marihuanę i szybko zorientował się, że część tego, co kupuje, może sam sprzedawać. I zarabiać.
Na to, że przemyt narkotyków może być sposobem na całe życie, Jung wpadł dopiero po spotkaniu z kolegą z dzieciństwa. Z nim bowiem szmuglował kokainę z Kalifornii do Nowej Anglii. To właśnie w tym pierwszym stanie nadano mu przydomek "Boston George" – chłopak z Massachusetts rozbawiał bowiem Kalifornijczyków swoim wschodnim akcentem. Młody jeszcze wówczas Jung wymyślił, że marihuanę może przemycać w walizkach jego dziewczyna, stewardessa, której bagaży na lotnisku nikt nie kontrolował – i w "Blow" doskonale pokazano ten proceder.
Złapany z 300 kg marihuany
Jungowi było jednak wciąż mało pieniędzy, chciał większych zysków. Postanowił ominąć pośredników i sprowadzać marihuanę prosto z Meksyku. Robił to za pomocą kradzionych samolotów, najczęściej małych awionetek. Wówczas, według szacunków, wraz z ekipą zarabiał już około 250 tysięcy dolarów miesięcznie, choć trzeba pamiętać, że wówczas siła nabywcza dolara była zupełnie inna. Gdyby przeliczyć to na dzisiejsze standardy okazałoby się, że Jung i jego ludzie zarabiali już miliony.
Szalony przemyt szybko jednak się skończył – gdy Junga przyłapano z 300 kilogramami marihuany. Przemytnik wpadł, bo policji zadenuncjował go odbiorca towaru – sam złapany za handlowanie heroiną. Wówczas przed sądem George Jung wygłosił, powtórzoną potem w "Blow", słynną przemowę o absurdzie zamykania ludzi za szmuglowanie marihuany.
Więzienie nauczyło go kokainy
Wyjątkowo logiczne, ale niezbyt realistyczne tłumaczenia nic nie dały Jungowi i wysłano go do więzienia Danbury. Jak to jednak często bywa, zamiast się zresocjalizować, George Jung został tam jeszcze lepszym przestępcą. W celi poznał pół-kolumbijczyka Carlosa Lehdera, który obiecał poznać go ze słynnym kartelem Medellin. W zamian Jung miał go uczyć przemytu.
Dlatego też w "Blow" Johny Depp grający tę postać mówił, że Danbury nie było więzieniem, tylko szkołą dla przestępców. – Wszedłem tam z magistrem z marihuany, wyszedłem z doktoratem z kokainy – opowiadał widzom filmowy bohater.
Po wyjściu z Danbury Carlos i George postanowili robić interesy razem. Zaczęli współpracę ze wspomnianym Medellin i największym prawdopodobnie królem narkotyków w historii – Pablo Escobarem z Kolumbii. W USA nikt wówczas nie słyszał powszechnie o kokainie, królowała marihuana i różnej maści syntetyczne narkotyki typu LSD, MDMA czy meskalina, które brali hippisi.
Jeden przemyt za 15 milionów
Gdy tylko okazało się, że ta część Amerykanów skłonna do używek chce brać kokainę tuż po tym, jak ją spróbuje, Jung wymyślił cały system przemytu z Kolumbii do USA. Działało to nieco podobnie, co przewożenie marihuany z Meksyku – do kradzionych, jednosilnikowych samolotów ładowano po 300 kilogramów koksu, po pięć samolotów na jeden raz. Dzięki takiej skali Jung kontrolował prawie 90 procent rynku kokainy w Stanach. Później taki sukces w stworzeniu przestępczego monopolu osiągnął tylko Wiktor But, najsłynniejszy handlarz bronią.
Jednorazowy przemyt wart był około 15 milionów dolarów, które zgarniał Jung i jego pomocnicy. Pieniądze przemytnik trzymał w Banku Panamy, co chroniło go przed amerykańskim fiskusem. Oczywiście sam też nie stronił od "wciągania", wręcz przeciwnie.
Jak w każdych interesach z bezwzględnymi ludźmi, tak i tutaj Jung przekonał się, że koleżeństwo nie istnieje. Poznany w więzieniu Carlos wyciął go z interesów i postanowił sam docierać do kontaktu Junga w Kalifornii. Amerykanin kontynuował jednak przemyt – i udało mu się wtedy i tak zarobić ponad 100 milionów dolarów. Ostatecznie, w 1987 roku, Junga aresztowano, ale dzięki kaucji szybko wyszedł i znowu wdał się w narkotykowe biznesy.
Skazany na 60 lat. Żałował tylko straty córki
Ponownie jednak współpracownik go zdradził – po tym Król Kokainy próbował nawet pracować legalnie. Nie udało mu się – i w 1994 roku znowu rozpoczął przemyt kokainy. Praktycznie od razu go jednak złapano – w Kansas, gdzie miał przy sobie... 796 kilogramów białego proszku. Z taką ilością narkotyków nie dało się już uniknąć potężnej kary.
To właśnie wtedy skazano George'a Junga na 60 lat więzienia. W "Blow" Johny Depp przekonywał jednak, zgodnie z faktami zresztą, że nie przejmuje się utratą pieniędzy.
W ten sposób filmowy Jung wyrażał żal z powodu tego, że nie będzie miał kontaktu ze swoją córeczką, kilkuletnią, gdy szedł do więzienia. Do dzisiaj zresztą nie wiadomo, co się z nią stało – według nieoficjalnych informacji Kristina Jung nie chciała utrzymywać z ojcem kontaktów, według innych odwiedziła go raz w więzieniu. Pewne jednak jest, że sam przemytnik bardzo chciał nawiązać z nią kontakt i zapewne będzie próbował to zrobić teraz, po wyjściu z więzienia.
Ostatecznie Jung nie spędził 60 lat w więzieniu, a niecałe 20. Udało mu się wynegocjować skrócenie kary w zamian za zeznawanie w sprawie Carlosa Lehdera, planowo Jung miał wyjść na wolność w 27 listopada 2014. Zwolniono go jednak wcześniej – 2 czerwca. 72-latek po wyjściu z więzienia ma przystosować się na powrót do społeczeństwa.
Jego "powrót" został przyjęty w internecie bardzo entuzjastycznie, tak jakby z więzienia wychodził co najmniej bohater wojenny, a nie przemytnik i handlarz narkotykami. Zapewne w dużej mierze dzięki filmowi z Johnym Deppem, który nie tylko spopularyzował legendę Junga, ale jeszcze wzbudził do niego sympatię. Nic dziwnego więc, że internauci w USA piszą teraz: George, it's time to blow.
Szczerze mówiąc, nie czuję żeby to, co zrobiłem, było przestępstwem. Myślę, że to nielogiczne i nieodpowiedzialne by skazać mnie na więzienie. Jak się nad tym zastanowić, to co takiego zrobiłem? Przekroczyłem zmyśloną linię z garścią roślin.
George Jung w "Blow"
Oficjalnie człowiek może przyjąć bez zatrucia od jednego do półtora grama kokainy, w zależności od wagi ciała. Ja wciągałem pięć gramów dziennie, może więcej. Kiedyś wciągnąłem dziesięc gram w dziesięc minut. Najwyraźniej miałem wysoką tolerancję.
George Jung w "Blow"
Zostałem złapany, wystawiony przez FBI i DEA (Drugs Enforcement Agency). Nie przejmowałem się tym. Zostałem wystawiony przez Kevina i Dereka, którzy ratowali w ten sposób własne tyłki. Nie przejmowałem się tym. Zostałem skazany na 60 lat więzienia. Nie przejmowałem się tym. Złamałem obietnicę. Wszystko, co kochałem w życiu, odchodziło.