
Prośby, przypomnienia, apele, zwracanie uwagi, a kiedy trzeba – awantury. Tych wszystkich sposobów chwytają się zdesperowani widzowie i właściciele kin i teatrów, by powstrzymać plagę, jaką są smsujący i rozmawiający przez telefon widzowie. Niestety, to walka z wiatrakami. Ale można to zmienić – wystarczy stosować się do jednej prostej zasady, którą proponuje amerykański portal.
Bywa jednak jeszcze gorzej: pewien bloger podczas pokazu na festiwalu filmowym w Toronto tak zdenerwował się liczbą osób, które na kinowej sali bawią się smartfonami, że… sam zadzwonił na policję.
Wszystkie te historie pokazują, że pomimo wiecznego przypominania, wielu awantur, setek zabawnych spotów puszczanych przed seansami (albo komunikatów płynących z głośników w teatrach) widzowie wciąż nie nauczyli się, że W KINIE I W TEATRZE NALEŻY WYŁĄCZAĆ TELEFONY. I chyba się nie nauczą. Bo jeśli na kogoś nie podziałała reprymenda ze strony samego Franka Underwooda, to co może poskutkować?
Właściciele i menedżerowie zauważają problem. Mówią, że starają się z nim walczyć, ale ostatecznie boją się, że wyrzucając z sali kłopotliwego widza stracą w nim klienta. Zamiast tego oczekują od nas, że sami narazimy się na niebezpieczeństwo prosząc delikwenta o to, by przestał esemesować, sprawdzać pocztę czy przeglądać Instagrama. CZYTAJ WIĘCEJ
I temu trzeba powiedzieć stop! Rację ma autor tego tekstu przypominając, że kupując bilet płacimy za możliwość obejrzenia spektaklu czy filmu w spokoju. I płacąc, mamy pełne prawo oczekiwać, że obsługa o ów spokój zadba. A jeśli nie? To niech wie, że to właśnie w nas traci klienta. Jak to zrobić w praktyce? Bardzo prosto.

