Używanie telefonów w [url=http://example.com]kinie[/url] to powszechny problem. Jak sobie z nim radzić? Może wyznaczając "strefy dla smsujących"?
Używanie telefonów w [url=http://example.com]kinie[/url] to powszechny problem. Jak sobie z nim radzić? Może wyznaczając "strefy dla smsujących"? Fot. Shutterstock.com
Reklama.
Planowana decyzja amerykańskiej sieci kin AMC jest bardzo niepokojąca: daje bowiem przyzwolenie na dalsze “rozluźnienie” kinowych obyczajów. Co takiego przyszło do głowy właścicielom AMC?
Jak donosi “The Independent”, w kinach tej sieci rozważa się wprowadzenie “rzędu dla esemesujących”. Media spekulują, że albo byłby to po prostu ostatni rząd, albo specjalna, wydzielona strefa, wygłuszona i obudowana zasłonami, które sprawią, że światło odpalonych smartfonów i tabletów nie będzie przeszkadzać osobom siedzącym poza nią.
Pomysł ten jest chętnie komentowany w kontekście niedawnej “aferki” z królową popu, Madonną, która namiętnie stukała w ekran swojego smartfona na nowojorskiej premierze nowego filmu Steve’a McQueena. Tak bardzo zirytowało to kierownika sieci, w której odbywał się pokaz, że zabronił Madonnie uczęszczania do jego kin do czasu, aż nie przeprosi widzów.

Gratis wątpliwej jakości
To przykład "z samej góry", ale podobne historie można wymieniać w nieskończoność. Gdyby na wizytę w kinie spojrzeć w kategoriach kupna i sprzedaży pewnego produktu czy usługi, jest to transakcja dość wyjątkowa. Za możliwość obejrzenia filmu płaci się często naprawdę spore pieniądze, a nie ma żadnej gwarancji, że zakupiony “produkt” spełni nasze oczekiwania: nigdy nie wiadomo, czy konkretny film nam się spodoba. I nie mamy szans na reklamację...
Co więcej, jak zauważa autor felietonów o tematyce filmowej, a także nasz bloger Tomasz Golonko, w ostatnim czasie można mieć niemal stuprocentową pewność, że za te dwadzieścia-kilka złotych, które wydaje się w kinowej kasie, dostaniemy wyjątkowy “gratis” w postaci niezbyt rozgarniętego “współwidza”, który w czasie seansu postanowi sprawdzić Facebooka lub odpisać na “ważnego” smsa.
– To ogromny problem. Polakom brakuje podstawowej kultury oglądania filmów w kinie – ocenia Golonko. Nasz rozmówca zauważa, że nawet jeśli ludzie wyciszają swoje telefony i nie będą rozpraszać innych widzów świecąc ekranem, rzadko kiedy wyłączają w swoich komórkach wibrację. – A to przecież też bardzo przeszkadza. Zwłaszcza, jeśli ktoś odkłada telefon na podłogę. Gdy w całej sali zaczną dzwonić naraz trzy takie telefony, pół kina wibruje – irytuje się Tomasz Golonko.
O upadku kinowych obyczajów napisano już bardzo wiele. – Ludzie rozmawiają, piszą, świecą po oczach. Nie tylko zwykli widzowie, ale także krytycy na pokazach prasowych – mówił kiedyś w naTemat Roman Gutek, który jest też wielkim przeciwnikiem zwyczaju jedzenia w kinowej sali popcornu. Ale wielokrotnie zwracano też uwagę, że problem jest szerszy, bo dotyczy kultury w ogóle: od rozmów podczas filmu, po głośne wybuchy śmiechu w zupełnie “nieśmiesznych” momentach.

W Polsce to nie przejdzie
A jak polskie sieci podchodzą do pomysłu amerykańskiej AMC? – Jeśli ktoś dyskretnie pisze smsa, jeśli nie przeszkadza innym, raczej nie reagujemy – mówi Cezary Kruszewski z warszawskiego kina Atlantic. Wedle jego wiedzy w Atlanticu nie było nigdy “incydentów” związanych z używaniem podczas seansu telefonów. – Co najwyżej któryś z widzów zwróci uwagę i na ogół na tym sprawa się kończy – ocenia.
To samo mówi Natalia Kaleta-Nguyen, rzeczniczka sieci Multikino: – Nasi klienci nie zgłaszają uwag dotyczących nieodpowiedniego zachowania widzów i korzystania z telefonów komórkowych w czasie seansów – bagatelizuje problem. Dlatego też zarówno ona, jak i przedstawiciel kina Atlantic nie widzą potrzeby, by poważnie zastanawiać się nad wprowadzeniem rozwiązania proponowanego przez amerykańską sieć AMC.
Natalia Kaleta-Nguyen
Multikino

W związku z tym, że widzowie w czasie filmów nie korzystają z telefonów, to na ten moment nie widzimy zapotrzebowania na wprowadzenie jakichkolwiek zmian i umożliwiania używania telefonów na przykład w ostatnim rzędzie. Jeżeli będziemy mieli informację, że jest taka potrzeba, to oczywiście to rozważymy.


I choć stwierdzenie, że “widzowie w czasie filmów nie korzystają z telefonów” każdemu, kto bywa w kinie wyda się nie do końca zgodne ze stanem faktycznym, to stanowisko operatorów kin jest godne pochwały. Przynajmniej według Tomasza Golonki, który jest zwolennikiem programu “zero tolerancji” dla tych, którzy przychodzą do kina, by bawić się smartfonem.
– Amerykański pomysł jest po prostu głupi. Oddanie jednego rzędu to tylko początek. A co, jeśli ktoś się nie zmieści? Usiądzie w przedostatnim. I tak dalej, aż w końcu pół kina będzie świecić smartfonami. A później ludzie zaczną przychodzić z komputerami! – przestrzega Tomasz Golonko.