
W Polsce pokutuje mit, że "zapuszczony" mężczyzna ma więcej testosteronu niż ten, który przywiązuje wagę do swojego wyglądu. Co właściwie dziś oznacza bycie męskim facetem? I czy każdy zadbany facet momentalnie trafia do szufladki: zniewieściały? A ten zaniedbany, zarośnięty, pachnący wczorajszym dniem i przedwczorajszym piwem, jest stuprocentowym samcem? Dziś, moi drodzy, posądzana ostatnio o dyskryminację płci – zwracam się do Was.
REKLAMA
– Od pewnego dnia już przestałam walczyć. Zaakceptowałam to, że się nie goli, nie chodzi do fryzjera, a buty czyści mu jedynie deszcz. Ale kilka lat starałam się, mówiłam, zwracałam uwagę, prosiłam, pastowałam jego buty. STOP. Jeszcze tylko brakowało, żebym wzięła maszynkę i ogoliła jego mocny, rudawy zarost! Tak twardy, że mnie ranił podczas każdego pocałunku, czy przytulania.
Dla niego jednak, dbanie o siebie było czymś tak niemęskim, że nie potrafił ugiąć się i tego zrobić. Choćby dla mojego lepszego samopoczucia. Dziwił się tylko, że od pewnego momentu, zaczęłam oglądać się za bardziej zadbanymi, czystszymi kolegami, których miał w zwyczaju nazywać „ciotami” – opowiada Paulina.
Jej historia na szczęście ma happy end, bo w końcu on przejrzał na oczy i zrozumiał, że wygląd też jest ważny! Skoro Paulina ma być piękna dla niego, dlaczego on nie ma się starać dla niej?
Ale Marcin, oprócz tego, że reprezentował typ, który ja nazywam pieszczotliwie: neandertalem, czyli zaniedbanym, umorusanym, z wiecznie brudnymi butami mężczyzną – był wspaniałym partnerem. A raczej jest. Gotuje, pomaga w sprzątaniu, rozpieszcza Paulinę prezentami i robi jej niespodzianki. Do pełni szczęścia brakowało więc tylko tego, żeby raz na jakiś czas spotkał się z lustrem i maszynką, a zamiast spędzać czas na krojeniu marchewki, poświęcił dwie minuty na wypastowanie swoich utytłanych w piachu i błocie półbutów. Ale on zrozumiał, bo w gruncie rzeczy, jest dżentelmenem. Bo mu zależy. Kocha. Jego kobieta jest dla niego najważniejsza.
No właśnie, co dziś oznacza przymiotnik: męski? Czy to dwumetrowy koleś z brodą, napakowaną klatą i silnymi dłońmi? Czy może „męski”, to coś więcej, niż tylko powierzchowność?
– Schudłem do rozmiaru 31! – perorował mój bliski kolega na imprezie. Zauważyłam, że jego nagły spadek wagi był na tyle mocnym przeżyciem, że stał się leitmotivem wszystkich naszych rozmów. Zresztą Krzysiek, na dowód tego, że stracił na wadze, wysyłał koleżankom zdjęcie swojego brzucha i klatki piersiowej (oczywiście z odpowiednio przyciętymi włosami).
Zawsze wyglądał dobrze i należy do najprzystojniejszych facetów, jakich znam. Zapytałam więc go, dlaczego spadek wagi, ma dla niego tak ogromne znaczenie? – Wyglądam świetnie i czuję się świetnie. Przez pięć lat obrastałem tłuszczem, nie dbałem o siebie, nie uprawiałem sportu i było mi wszystko jedno. Teraz czuję, że mogę więcej – ten argument trafił już do mnie bardziej.
Rzeczywiście, ostatnio awansował, więcej zarabia, chodzi na crossfit, kupił sobie skuter i ma nową dziewczynę. I wygląda tak, że inne się za nim oglądają, jak na reklamie pewnego dezodorantu… Ale wśród kolegów uchodzi za zakochanego w sobie narcyza i kogoś ultra niemęskiego. Choć, zaznaczam, ma aparycję samca alfa! Za co koledzy nie mogą na niego patrzeć?
Dwa razy w miesiącu przycina brodę w Rostowski Barber Shop, zapuścił włosy w charakterystyczną wśród „warszafki” fryzurę na Samuraja, nosi najmodniejsze ciuchy i buty i nie kryje się z tym, że lubi siebie i swój wygląd. Na co wszystko razem wzięte, inni przedstawiciele jego płci, dostają szału. Zazdrość? Jeśli tak, to na pewno nie o sam wygląd, ile o odwagę, że jego wewnętrznie stać na to, żeby dbać o siebie i w dodatku się z tym nie kryje. I nieźle na tym wychodzi!
I właśnie Krzysiek, Marcin i pewien czytelnik, który przyznał, że lubi czytać moje teksty, są dla mnie inspiracją, żeby napisać też coś dla nich. Dla Was. Mężczyzn.
Chciałam to już zrobić kilka lat temu. Kilka razy, w magazynach kobiecych, dla których pracowałam, próbowałam przeforsować to, aby pisać o męskiej urodzie, bo nieraz siedząc w poczekalni u dentysty czy w innych okolicznościach, nawet faceci sięgają po Twój Styl, Elle czy Glamour. I w ciągu niemal 12 lat pracy, udało mi się raptem 4 razy: przed Dniem Ojca (dwukrotnie - świetna okazja: kup perfumy dla swojego taty!), raz pisząc o tym, jakie kosmetyki podkradamy naszym facetom z toaletki, a co oni podkradają nam i raz przed świętami Bożego Narodzenia.
Dziś, patrząc na komentarze pod moimi tekstami w styl.natemat.pl o urodzie, pragnę to zmienić. Bo świat się zmienia, więc i my nie możemy stać w miejscu. Faceci mają prawo dobrze wyglądać, pięknie pachnieć, mieć gładką skórę (mówię o goleniu zarostu, nie o balsamach ujędrniających pośladki!) i nadal pozostawać przy tym stuprocentowo męskimi.
Panowie, od dziś zaczynam pisać też o Was i o Waszych potrzebach. Macie taką samą powierzchnię skóry, jak my, kobiety (a czasem nawet i większą!), lubicie pachnące, albo właśnie bezzapachowe mydła, długie kąpiele i perfumy. Nie lubicie, jak skóra po goleniu ciągnie i piecze. I kochacie być głaskani i chodzić na masaże (obiecuję sprawdzić na skórze moich kolegów z redakcji - te najlepsze). I macie do tego pełne prawo! A ja, postaram się otworzyć na Wasz świat pielęgnacji i zapachów tak precyzyjnie i konkretnie, jak tylko potrafię.
