Lekarze korzystający z klauzuli sumienia przekonują, że są za to sekowani. – Mamy do czynienia z ogromną, właściwie na granicy legalności, presją na lekarzy, którzy zgodnie z prawem wykonują aborcję. Dzieje się tak z powodu naporu ideologicznego Kościoła – przekonuje w "Bez autoryzacji" prof. Jan Hartman, filozof z UJ i polityk Twojego Ruchu.
Bo ci, którzy korzystają z klauzuli sumienia albo podpisali Deklarację Wiary, mówią, że są stawiani pod pręgierzem, wywiera się na nich presję, by nie korzystali z tej klauzuli tak, jak pozwala im na to prawo.
Klauzula sumienia jest przepisem prawa i jak każdy przepis powinna być wykorzystywana zgodnie z intencją ustawodawcy. Problem z klauzulą sumienia jest taki, że jej nadużycie nie jest w żaden sposób ścigane. Za to udzielanie świadczeń, zwłaszcza terminacji ciąży osobom, którym to się należy, powoduje poważne kłopoty dla lekarza, który ich udziela.
Mamy do czynienia z ogromną, właściwie na granicy legalności, presją na lekarzy, którzy zgodnie z prawem wykonują aborcję. Dzieje się tak z powodu naporu ideologicznego Kościoła, a jego narzędziem jest dezinterpretacja klauzuli sumienia. Mówi się lekarzom, że jeśli nie chcą dokonać aborcji, to nie muszą, że mają takie uprawnienie. A nie taki jest sens klauzuli sumienia.
To jaki jest?
Lekarz może nie wykonać aborcji z powodu sumienia, ale jeżeli ma postąpić etycznie, powinien gorliwie poinformować pacjenta w jaki sposób może otrzymać to świadczenie. Wtedy pokazuje, że rozumie tę swoją niemożność jako deficyt. Rozumie różnicę między osobistym przekonaniem moralnym a publiczną moralnością, czyli etyką i prawem.
Z kolei deklaracja jasnogórska tylko pośrednio łączy się z klauzulą sumienia. To, co jest nieakceptowalne w deklaracji jasnogórskiej, to nie bigoteria, do której każdy ma prawo, ale jedno zdanie. Pada w nim pogróżka wobec Państwa Polskiego. To zdanie mówi, że jeżeli dojdzie do konfliktu między doktryną Kościoła katolickiego a prawem, to doktryna będzie przedkładana ponad prawo.
To pogróżka wobec państwa i wobec pacjentów, zapowiedź nieposłuszeństwa prawu. Przecież lekarze pełnią zawód zaufania publicznego, posłuszeństwo prawu, bezwzględna praworządność jest czymś fundamentalnym. Na tym się to zaufanie opiera, że ta osoba na pewno będzie przestrzegać prawa.
Jeżeli taka osoba mówi, że będzie przestrzegała prawa religijnego, a nawet kanonicznego, czyli prawa obcego państwa, polskie władze mają obowiązek tę sprawę wyjaśnić. Trzeba wezwać sygnatariuszy i spytać wprost: „Czy zamierza Pan/Pani zawsze przestrzegać prawa polskiego, czy bierze pod uwagę jego łamanie?”.
Jaka powinna być odpowiedź?
Jeżeli odpowiedź będzie wymijająca, niejednoznaczna, nie będzie brzmiała „nie”, to ta osoba musi zostać usunięta z pracy. Jeżeli ktoś otwarcie deklaruje, że będzie łamał prawo, nie może pracować na stanowisku wymagającym zaufania publicznego.
Mówi pan, że Kościół wywiera presję na lekarzy wykonujących aborcje. Druga strona mówi, że odmawiający ich wykonania są atakowani przez organy państwa. Minister Arłukowicz zapowiedział kontrolę w szpitalu prof. Chazana, on sam stanie przed sądem koleżeńskim.
Jeżeli ktoś twierdzi, że nie ma presji na lekarzy, by oni nadużywali klauzuli sumienia, traktowali ją jako możliwość swobodnego decydowania o wykonaniu aborcji, ten po prostu kłamie. Taka presja jest wszechobecna. Jeśli ktoś twierdzi, że państwo się tej presji opiera, to też kłamie. Jeszcze żaden lekarz nie miał nieprzyjemności z powodu nadużywania tej klauzuli.
Po deklaracji jasnogórskiej państwo pierwszy raz, w związku z ujawnieniem dramatycznych przypadków łamania praw pacjenta, próbuje zareagować, dać odpór. Mamy trwający od dziesiątek lat napór Stolicy Apostolskiej na polskie środowisko medyczne i paraliż polskiej medycyny, całkowitą bierność i podporządkowanie się temu. W związku z tym mamy ogromne podziemie aborcyjne.
Ta wąska ścieżka dostępu do aborcji jest w sposób zupełnie otwarty i bezwstydny blokowana. Bezwstydny! Nikt nie bierze pod uwagę ewentualności ukarania kogoś za nadużycie klauzuli sumienia. Co więcej, nikt nie karze nikogo za łamanie tego przepisu przez niewskazanie pacjentowi lekarza, który dokona zabiegu terminacji ciąży. Państwo po raz pierwszy próbuje zmierzyć się z łamaniem prawa.
Lekarze przekonują, że wskazanie lekarza, który wykona zabieg, jest współudziałem w aborcji.
Dokładnie to mają zrozumieć! Oni nie rozumieją klauzuli sumienia. Jeżeli ich motywacja jest etyczna, to mają ukorzyć się przed tym co jest moralnością publiczną, a nie tylko ich osobistym przekonaniem. Wskazując pacjentce innego lekarza dają dowód na to, że przyjmują postawę etyczną, że odróżniają swoje osobiste przekonanie, zwane sumieniem, od tego, co jest rzeczywistą, publiczną moralnością i objawia się w przestrzeganiu prawa.
To jest konsekwencja. Jeżeli ktoś mówi, że skoro sumienie nie pozwala mu wykonać aborcji, to nie pozwala mu także poinformować pacjentki, to w ogóle nie rozumie czym jest moralność. Myśli, że to jest jakieś moje widzimisię, „ja mam takie przekonanie, a ty musisz je szanować”. Nie, moralność nie jest niczym osobistym i prywatnym, ale publicznym.
Bardzo często demoralizuje się Polaków, wmawiając im, że norma moralności jest wewnętrzna, epatuje się ich fałszywą doktryną sumienia, mówiącą, że człowiek ma postępować według wewnętrznych przekonań. Ci, którzy tak mówią, robią to w złej wierze.
Kto to?
Wystarczy spytać księdza, który mówi, że mamy postępować według przekonań: czy jak komuś sumienie podpowiada, że powinien dokonać aborcji, to ma jej dokonać? Prosty, łatwy test. Kościół kłamie, mówiąc, że chce, aby ludzie kierowali się swoim sumieniem. On chce tylko, żeby kierowali się sumieniem wychowanym według doktryny Kościoła. Tej prawdy Kościół nie chce przyznać.
Marek Migalski po przegranych wyborach odchodzi z polityki, wraca na uczelnię. Co z panem?
Ja nigdy nie odchodziłem z uczelni, zajmowanie się polityką jest działalnością po godzinach.
Będzie pan kontynuował swoje hobby?
Nie mam zamiaru rezygnować z polityki, mimo porażki mojej koalicji i partii. Natomiast porównywanie mnie z Markiem Migalskim, pan wybaczy, jest trochę nie na miejscu.