Prof. Bogdan Chazan już 10 lat temu zapracował na opinię pierwszego katolickiego ginekologa w kraju. Kiedy zwolniono go z funkcji krajowego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa, po tym, jak odmówił aborcji kobiecie noszącej uszkodzony płód, rozpoczął bitwę o własną wizję medycyny. Sojuszników znalazł wśród polityków: u boku Romana Giertycha walczył z antykoncepcją, a wraz z Markiem Jurkiem ostrzegał przed in vitro.
„Powinien zachować neutralność światopoglądową. Oczywiście ma prawo do własnych poglądów, ale nie powinny mieć one wpływu na wykonywanie przez niego funkcji publicznych” – powiedziała o Chazanie Wanda Nowicka. Jednak nie kilka dni temu, a w 2001 roku, kiedy profesor był konsultantem krajowym, a ona działaczką Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Powtórka z awantury
Dyskusja o aborcji, której warszawski ginekolog jest bohaterem, już raz się bowiem przetoczyła. Chazan, wówczas także kierownik Kliniki Położniczo-Ginekologicznej Instytutu Matki i Dziecka, miał odmówić usunięcia ciąży kobiecie, u której wykryto poważne uszkodzenie płodu. Organizacje kobiece zatrzęsły się z oburzenia, choć potem sama matka prostowała, że chciała donosić ciążę (dziecko zmarło kilka godzin po urodzeniu się) i dziękowała lekarzowi za „ułatwienie walki o życie synka”.
To nie uspokoiło krytyków profesora. Oliwy do ognia dodały jego słowa o tym, że aborcja dziecka z zespołem Downa nie jest uzasadniona. Wtedy feministki złożyły nawet zawiadomienie do prokuratury (chodziło o przekroczenie uprawnień lub niedopełnieni obowiązków), ale ta odmówiła wszczęcia śledztwa.
Skończyło się tak, że nowy, SLD-owski minister zdrowia Mariusz Łapiński pozbawił Chazana funkcji konsultanta krajowego, a sprawą zajęło się też szefostwo Instytutu Matki i Dziecka. Po informacjach, że Chazan obwieścił pacjentce, iż wykonanie legalnej aborcji wymaga opinii dwóch lekarzy (co nie jest zgodne z prawdą) i że nie chce wykonywać legalnych zabiegów przerwania ciąży, nadeszła kolejna dymisja. Oficjalnym powodem zwolnienia były „błędy w zarządzaniu kliniką”.
Od LPR do PiS
Bezrobocie profesora trwało dwa lata. W maju 2004 roku został dyrektorem Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. Świętej Rodziny w Warszawie. Już wtedy znał się z liderem Ligi Polskiej Rodzin Romanem Giertychem. Kilka miesięcy wcześniej występowali razem na konferencji prasowej apelując o wycofanie preparatu antykoncepcyjnego typu „dzień po”. Chazan był wtedy przedstawiany jako „ekspert LPR-u”.
– Gdybym pamiętał, w jakich okolicznościach nawiązywaliśmy współpracę ze wszystkimi ekspertami, byłbym chodzącą encyklopedią. Ale kompetencje prof. Chazana oceniam bardzo wysoko – odpowiada na pytanie o kulisy tamtych wydarzeń były wicepremier.
Minęły trzy lata, do władzy doszło PiS, a ginekolog trafił do zespołu ekspertów przy ministerstwie zdrowia. I znów wybuchł skandal, bo zaproponował, by ograniczyć możliwość przeprowadzania porodów przez cesarskie cięcie, bo inaczej grozić nam będzie „masowe okaleczanie ludzi”. A potem, kiedy politycy PiS wpadli na pomysł, by wśród młodzieży szkolnej upowszechniać naturalne metody zapobiegania ciąży, znalazł się w Krajowym Zespole Promocji Naturalnego Planowania Rodziny.
Od zarzutów o polityczne zaangażowanie zdecydowanie się odcinał. „Nie jestem politykiem i nie mam żadnej misji. Prowadzony przeze mnie Instytut Matki i Dziecka dwukrotnie zdobył drugie miejsce w akcji ‚Rodzić po ludzku’, dostaliśmy Złotego Bociana, a ja osobiście Parasol Szczęścia. A panie piszecie, że jestem dla kobiet źródłem wszelkiego zła. Uważam, że to jest niesprawiedliwe i i krzywdzące. I nie uważam, że poród to kara. To przywilej i nagroda” - przekonywał w wywiadzie dla „Dziennika”.
Twarz Deklaracji Wiary
Po wygranych przez PO wyborach z 2007 roku prof. Chazan nie odgrywał już roli ministerialnego eksperta. Sprzymierzył się za to ze znanym z „obrony życia” politykiem - Markiem Jurkiem. W styczniu 2009 roku zawiązali Komitet Donum Pro Vitae. Głośno było o nim, kiedy Chazan i Jurek poskarżyli się ministrowi sprawiedliwości, że w klinikach in vitro „dzieci poddawane są selekcji” i „wyrzuca się zarodki”.
Teraz o znanym ginekologu znów jest głośno. I znów gromadzi on za sobą rzesze zwolenników i tłumy wrogów. Były cesarskie cięcia, było in vitro, jest „Deklaracja wiary”. – Argumentacja przeciwko profesorowi i „Deklaracji” jest idiotyczna. A minister zdrowia troszczy się o realizację niekonstytucyjnej klauzuli sumienia, która nakłada obowiązek informowania o odmowie aborcji. Gdyby dziecko się urodziło i zostało wyjęte, to jego zabicie karane byłoby dożywociem. A skoro skóra matki nie jest przecięta, minister chce, by wskazać lekarza, który dziecko uśmierci. Absurd. Popieram prof. Chazana – komentuje Roman Giertych.
Innego zdania jest m.in. była podwładna prof. Chazana, Agnieszka Plak, która w placówce, której szefuje lekarz, pracowała od kilkunastu lat (niedawno została zwolniona). – Profesor powołuje się na sumienie tylko w celach wizerunkowych. Ktoś, kto się sumieniem kieruje, powinien być człowiekiem prawym, uczciwym i prawdomównym. Tych cech pan dyrektor nie posiada, o czym przekonałam się na własnej skórze (czytaj o kulisach zwolnienia Plak) – mówi w rozmowie z naTemat.
– Co do Deklaracji: każdy pracownik ma prawo do własnych przekonań, ale powinien uszanować prawo. Pan profesor przedkłada ideologię nad zasady prawa i zabrania czynić innym ludziom tego, co uważa za złe. Tak być nie powinno – dodaje.
Nie słyszałem, by ktoś szedł do lekarza w zależności od tego, czy głosował na PiS, czy SLD. Choć tam, gdzie ludzie głosują na SLD, w północno-zachodnich częściach Polski, jest najwięcej porodów przedwczesnych, najwyższa umieralność okołoporodowa, tam najwięcej ludzie palą, największa jest umieralność na raka, największe zużycie środków antykoncepcyjnych, najwięcej ciąż młodocianych i pozamałżeńskich. I najgorsze wyniki testów klas szóstych. I to nie jest tylko kwestia biedy, tylko systemu wartości.