– Myślałem wtedy, że ona chce, by to tak wyglądało. Nigdy wcześniej nie kochałem się na ostro, tylko raczej dziewczyny same dawały. Naprawdę myślałem, że tak to ma być. Dopiero jak doszedłem, to zobaczyłem, jak bardzo jest zapłakana – tak chwile, za które później zapłacił dwuletnim wyrokiem pozbawienia wolności wspomina Olaf. Rozmawiamy z nim o tym, co powoduje gwałcącymi mężczyznami, jak naprawdę traktowani są za kratami i w jaki sposób żyć z takim brzemieniem.
Kiedy mówi się o pobudkach kierujących sprawcami gwałtów, zwykle dowiadujemy się o nich z akt śledztwa i relacji prokuratorów czy policjantów. Wtedy najczęściej mówi się jednak raczej tylko o najgroźniejszych szaleńcach. Tymczasem wielu mężczyzn, którzy posuwają się do takich czynów to partnerzy czy przyjaciele zgwałconych kobiet. Ludzie, których nikt wcześniej nie posądziłby o to. Włącznie z nimi samymi.
Takim człowiekiem jest 29-letni Olaf, który dziś stara się prowadzić normalne życie, ale za nim ciągnie się dwuletni wyrok za gwałt na przyjaciółce. Błąd młodości i jednej suto zakrapianej nocy, który wywrócił do góry nogami życie nie tylko ofierze i sprawcy, ale także ich wspólnym znajomym...
Jak do tego wszystkiego doszło?
Byliśmy po jednej z licznych wtedy imprez, które robiliśmy z paczką, jak tylko się dało. Był alkohol, były inne rzeczy. Człowiek się nie oszczędzał. No i było ciśnienie, by zaliczyć. Napędzaliśmy się tak nawzajem. I faceci, i dziewczyny. To była domówka. Zniknęliśmy w jednym z pokojów, całowaliśmy się, zaczęło się coś dziać i ona nagle mnie zaskoczyła, że nie. No ale po pijaku, z takim ciśnieniem na seks...
Myślałem wtedy, że ona chce, by to tak wyglądało. Nigdy wcześniej właściwie nie kochałem się na ostro, tylko raczej dziewczyny same dawały. Naprawdę myślałem, że tak to ma być. Dopiero jak doszedłem, to zobaczyłem, jak bardzo jest zapłakana. Chwilę później uciekła.
Jak czułeś się następnego dnia. Pamiętałeś coś po wytrzeźwieniu?
Czułem się jak gówno. Tak mówiąc bardzo szczerze. Od rana próbowałem się dodzwonić do niej, ale nie odbierała. Poszedłem jeszcze w południe do chłopaków pogadać i jak tylko się spotkaliśmy oni już wylecieli do mnie z łapami i pretensjami. Wtedy poczułem się już całkowicie poniżony. Zrozumiałem, że to naprawdę był gwałt, a nie jej humory. Jak wróciłem do domu i matka powiedziała, że policja o mnie pytała, to już wiedziałem, że będzie bardzo źle.
Masz za złe, że na Ciebie doniosła?
Wtedy może i miałem. Dlatego chyba w ogóle sam poszedłem na komisariat, by wszystko wyjaśnić. Sądziłem, że wyjaśnienie coś da. Wiedziałem, że przekroczyłem granicie, ale miałem nadzieję, że wyjaśnię wszystko nie tylko policji, ale i jej.
Jak długo cieszyłeś się wolnością?
Pomijając to, co zrobiłem, to chyba długim najgłupszym krokiem było zgłoszenie się na komisariat po południu. Tam najpierw zatrzymali mnie do wyjaśnienia, a potem okazało się, że prokurator wywalczył areszt. Myślałem, że się powieszę...
Od razu się przyznałeś?
W zasadzie tak. Jak przyszedłem po południu, to po prostu powiedziałem, że podobno mnie szukali policjanci i pewnie chodzi o to, co zaszło między mną a moją przyjaciółką poprzedniej nocy. A oni tam już mieli ponoć jakieś badania w papierach, zeznania. Z prokuratorem rozmawiałem następnego dnia dopiero. I jak pytał, czy to zrobiłem, no to nie zaprzeczałem. Myślałem, że jak wszystko powiem, to będzie lepiej.
Jest wiele mitów na temat tego, jak traktuje się za kratami osoby odpowiadające za zgwałcenie. Na ile prawdziwe?
W areszcie śledczym było w zasadzie jeszcze spokojnie. Nikt mnie tam nie pytał za co mnie wsadzili. Faceci, z którymi mnie osadzono widzieli, że jestem roztrzęsiony, że nie chcę gadać. I nie ciągnęli tematu. Z przysłuchiwania się ich rozmowom zrozumiałem, że jeden był chyba jakimś oszustem, a drugiego złapali pierwszy raz na kradzieży i też był zdezorientowany przez to wszystko, co się dookoła działo.
Zmieniło się w zakładzie karnym po wyroku?
Diametralnie. Tam się nic nie dało ukryć. Nienawidzę wracać do tych dwóch lat. Kilka razy chcieli mnie pobić, właściwie pobili. Chcieli też się "zemścić" na mnie, robiąc mi to łyżką. Bogu dzięki, że całe życie dużo ćwiczyłem, potrafiłem się bić. Takie pokazy siły po jakimś czasie odstraszają. Choć licznymi bezsennymi nocami myślałem sobie, że przecież zasłużyłem. Że jestem tu przez swój błąd, przez który ktoś też pewnie bardzo cierpiał.
Ile przesiedziałeś?
Miałem słabego prawnika, za to trafiłem chyba na surowy sąd. Gdzieś niedawno wyczytałem, że w Polsce za bardzo brutalne gwałty na kobietach idzie się siedzieć na trzy lata maksymalnie, a wiele wyroków dotyczących sytuacji takich, jak nasza jest w zawieszeniu. Ja nie miałem takiego szczęścia. Mówiono mi, że dwa lata to najniższy wymiar kary.
Próbowałeś zobaczyć się z nią po wyjściu?
Myślałem, że właśnie to będzie najlepsze wyjście. Planowałem takie spotkanie przez miesiące, ale jak już wróciłem na wolność, to wszystko zweryfikowałem. Bo co by takie spotkanie mogło zmienić. Ona pewnie wciąż mnie nienawidzi, ja też nie wiem, co mógłbym jej powiedzieć. Rozmawiałem o tym jeszcze z mamą i ona ostatecznie mi uświadomiła, że to nie ma jednak żadnego sensu.
Opowiedziała mi też, że ciężko to wszystko zniosła rodzina kumpla, u którego wtedy imprezowaliśmy. Nie chcieli spać w tamtej sypialni, po roku sprzedali w ogóle dom. To wszystko przybrało straszną skalę... Pocieszające jest to, że patrzę często na jej Facebooka i chyba wygląda na szczęśliwą, radzi sobie. I może lepiej, bym tego nie rozbijał.
Jak zareagowali znajomi? Jacyś zostali?
Właściwie żadnego. Dla nich wszystkich do dziś jestem jakimś oprawcą. Z tego też powodu postanowiłem dość szybko po wyjściu przeprowadzić się o paręset kilometrów. Teraz mieszkam nad morzem, gdzie zawsze chciałem. I tu też udaje mi się żyć na nowo, bo pracuję przy budowie jachtów, o czym właściwie zawsze marzyłem. Z wiadomych przyczyn wolałbym jednak więcej nie mówić...
Ile czasu minęło od wyjścia na wolność?
Prawie trzy lata.
Często myślisz o tamtych wydarzeniach z sypialni domu znajomych?
Chyba zbyt często. Nie płaczę nocami, na załamuję się i staram się żyć normalnie. Choćby po to, by o tym wszystkim nie dowiedzieli się ludzie z obecnej pracy i przede wszystkim moja dziewczyna. Ona wie, że siedziałem, ale myśli, że to było za pobicie. Może ta rozmowa jakoś pomoże mi choć na chwilę odpuścić. Choć nie mam wątpliwości, że komentarze będę straszne, ale ja już to wszystko słyszałem.
Przeszłość przeszkadza żyć normalnie?
Pomijając powracające myśli, to tak namacalnie tylko raz. Wracaliśmy z obecnymi znajomymi z imprezy i na Monciaku minęliśmy kolegę, jednego z tych, którym ona pierwsza o wszystkim powiedziała. Myślałem, że zemdleję, ale na szczęście on zachował się bardzo spoko. Pogadaliśmy co się w naszym miasteczku pozmieniało i szybko się pożegnaliśmy.
Potrafisz lepiej zrozumieć tamtego siebie, który to zrobił?
Znalazłeś mnie dzięki temu, że na jednym z forów opisałem swoją historię ku przestrodze, pod jednym z postów, gdzie pisał chłopak obawiający się konsekwencji po podobnych wydarzeniach, co te z moim udziałem. Wiesz więc, że jedyne, co potrafię powiedzieć to, że była to głupota. I chyba hormony. Coś w tym jest, że chyba w każdym facecie drzemie takie coś, co odpala się jak ktoś ma pecha.