Kierowca BMW i rajd po Warszawie - środowisko drifterów zdecydowanie się odcina
Kierowca BMW i rajd po Warszawie - środowisko drifterów zdecydowanie się odcina Fot. YouTube
Reklama.
O popisach „Froga” i „Steve’a” zrobiło się głośno, kiedy ten pierwszy zaczął wrzucać na YouTube filmy ze swoich nocnych rajdów. Robert N. na początku czerwca pędził przez stolicę BMW M3, a po kilku dniach zrobił powtórkę Nissanem GTR. Śmiał się z policjantów, którzy po pierwszym filmie zainteresowali się sprawą. Potem okazało się, że w przeszłości mężczyzna był już zatrzymany za szaleńczą jazdę. W lutym ujęto go po 35-kilometrowym pościgu, ale prokuratura uznała, że to wykroczenie i umorzyła sprawę.
Dwaj kierowcy, jedno BMW
Co wiadomo o "Frogu"? Że prowadzi w Warszawie wypożyczalnię samochodów. Od drifterów usłyszeliśmy, że często bierze udział w nocnych pokazach driftów na warszawskim Cargo przy lotnisku Okęcie. Pojawił się także na imprezie Drużynowych Mistrzostw Polski 2012 w Poznaniu i pomagał WOŚP biorąc udział w pokazie w Błoniu. Nie jest jednak szerzej znany wśród kierowców biorących udział w zawodach najwyższego szczebla.

Co innego Marcin C. - wicemistrz Polski z ubiegłego roku, członek profesjonalnego zespołu STW Drift Team. On może się nawet pochwalić osiągnięciami na arenie międzynarodowej. Wygrał np. na torze w Słowacji jedną z rund serii driftingowej King of Europe. "Mój pierwszy samochód do driftu odkupiłem od kolegi. Było to BMW które wcześniej dla niego budowałem właśnie pod kątem jazdy bokiem. Szybkość, pozytywna adrenalina i atmosfera na zawodach jest niesamowita" - można przeczytać na stronie internetowej jego drużyny.
"Steve" urządził sobie rajd po Warszawie w maju. Siedział za kierownicą tego samego BMW. Nie zatrzymał się do policyjnej kontroli i również złapano go po pościgu. Okazało się, że ma odebrane prawo jazdy. Jak poinformowało radio RMF FM, policjanci skierowali przeciwko niemu wniosek do sądu o ukaranie. Samochód odebrał od funkcjonariuszy... "Frog".
Próbowaliśmy skontaktować się prezesem STW Drift Team, ale w klubie powiedziano, że wyjechał.
"To nie jest drift"
Inni drifterzy niechętnie rozmawiają o aferze z kierowcami - szaleńcami. Przede wszystkim dlatego, że nie podoba im się, iż "Froga" i "Steve'a" łączy się z driftem. - Drifting to sport samochodowy. Zawody odbywają się na profesjonalnych obiektach, zawodnicy mają licencje i odpowiednie auta. Nie ma to nic wspólnego z szaleństwami po mieście czy po drogach publicznych - przekonuje Paweł Trela, mistrz Polski w tej dyscyplinie sprzed trzech lat.
Jak twierdzi, wyskoki Roberta N. i Marcina C. nie mają nic wspólnego z driftingiem, tak jak nie można ich nazwać wyścigami i rajdami. Zresztą, słowa rzecznika policji, który jednego z kierowców nazwał "człowiekiem zajmującym się zawodowo jazdą w rajdach", oburzyły również Tomasza Kuchara, jednego z najbardziej doświadczonych kierowców rajdowych w Polsce. W rozmowie z portalem wp.pl zażądał przeprosin, a o "Frogu" mówił jako o psychopacie.
Czy środowisko drifterów może zrobić cokolwiek, by ukarać dwóch "kolegów"? Trela zaznacza, że od karania jest policja, a nie inni zawodnicy. - Jeśli organizator danych zawodów zdecyduje, że któryś z nich nie będzie mógł wystąpić, to już jest jego decyzja - dodaje.
"Popsuli sześć lat pracy"
Ostrzej wypowiada się menedżer jednego z czołowych polskich driftingowych teamów. Anonimowo, bo oficjalne stanowisko dla mediów ma lada chwila wydać Polska Federacja Driftingu. - Jesteśmy zbulwersowani i jest nam niezmiernie przykro. Od sześciu lat bardzo ciężko pracowaliśmy, budowaliśmy profesjonalny team, który zawsze był tworzony tak, by pokazać sport motorowy z dobrej, bezpiecznej strony. To, co zaprezentowali dwaj kierowcy, jest niedopuszczalne i karygodne. Odcinamy się i potępiamy to. Taka sytuacja odbija się na całym środowisku drifterów, chociaż te przypadki są marginalne. Przez te osoby traci cały sport - mówi.
Podkreśla, że C. jest wicemistrzem Polski i "to najwięcej mówi o powadze sytuacji". - Według mojej wiedzy Robert N. stratuje głównie w drugoligowych zawodach. Chyba nie ma nawet licencji, która pozwoliłaby mu jeździć wyżej - zaznacza.
- To sól w oku naszego środowiska - coś, z czym musimy sobie poradzić. Trzeba wyeliminować te osoby z naszego kręgu - kwituje.