Pamiętacie historię o orzeszkach na barze? Są do pogryzania dla wszystkich. Ale jaka jest szansa, że klient, który siedzi obok Ciebie i podjada fistaszki z tej samej miseczki, umył ręce wychodząc z toalety? Kiedy naukowcy z USA wzięli pod lupę orzeszki w kilku lokalach okazało się, że zawierają... nawet pięć rodzajów męskiego moczu. Podobnie jest z orzechami z bazaru. Wystawione na działanie słońca, powietrza i wilgoci mogą zawierać szkodliwe toksyny, grzyby czy pleśnie. W obu przypadkach ryzyko jest podobne: zatrucie.
Reklama.
Lepiej dmuchać na zimne, jak mówi ludowa mądrość. Każda kulinarna przyjemność może skończyć się zatruciem pokarmowym, jeśli nie dochowamy kilku zasad. – Najważniejsze jest mycie rąk. W ciągu dnia dotykamy setek przedmiotów: poręczy w autobusie, klamki od toalety, etc. Jeśli nie umyjemy rąk, to drobnoustroje przeniosą się na żywność i stąd powędrują do żołądka – mówi mgr Andrzej Starski z Zakładu Bezpieczeństwa Żywności warszawskiego Państwowego Zakładu Higieny.
Uwaga! Grozi zatruciem
Równie ważne jest jest pochodzenie żywności. Często sami narażamy się na zatrucia. Jak? Kupując produkty z wątpliwego źródła, które mogły być źle przechowywane. Dobry przykład to wspomniane wyżej orzechy. Niby są suszone, ale kiedy są wystawione na działanie słońca, powietrza i wilgoci mogą rozwijajać się na nich szkodliwe pleśnie i grzyby. Nie mówiąc już o zanieczyszczeniach mikrobiologicznych, osadzającym się brudzie i insektach. Właśnie dlatego nie powinniśmy ich kupować ze skrzynek na targu.
– Wilgoć jest niezbędnym warunkiem do rozwoju pleśni, a ich metabolity mogą być dla nas niebezpieczne. Źle przechowywane orzechy mogą być źródłem zatrucia aflatoksynami. To bardzo silnie rakotwórcze i trujące dla człowieka substancje. Nie jest tak, że każdy spleśniały orzech powinien wywoływać u nas panikę, ale należy zachować ostrożność – przestrzega mgr Andrzej Starski.
Jak się ustrzec?
Jeśli nie na bazarze, to gdzie? Najlepiej kupować orzechy paczkowane, od zaufanego producenta. Wówczas mamy pewność, że nie są narażone jełczenie, zanieczyszczenia i pleśnie. – Możemy liczyć na to, że zanim producent zapakował ten produkt, zadbał o oczyszczenie go z drobnoustrojów. Tak więc bakterii czy grzybów nie powinniśmy się obawiać. Często producenci pakują żywność w atmosferze ochronnej, co oznacza, że z opakowania jest wysysany tlen, a zastępuje go obojętny azot. W atmosferze ochronnej rozwój bakterii czy pleśni jest raczej niemożliwy, więc żywność wolnej się psuje. Odpowiednia obróbka i odpowiednie pakowanie spowalnia szkodliwe procesy przez cały okres przechowywania – mówi mgr Andrzej Starski z PZH. Ważne jest również monitorowanie poziomu aflatoksyn w każdej partii orzechów i utrzymywanie ich na rygorystycznym poziomie.
Trzeba pamiętać, że producenci mają za cel dostarczanie wyrobów bezpiecznych i wysokiej jakości. Zatrucie klientów nie leży w ich interesie. Zazwyczaj każda partia jest więc dokładnie sprawdzana i nadzorowana przez dział jakości, a orzechy najpewniej pochodzą z z dobrego źródła - czyli z wyselekcjonowanych plantacji. Zakłady są audytowane na zgodność ze standardem higienicznym i bezpieczeństwem żywności. – Co więcej, producent sortuje orzechy czy migdały i eliminuje te, które są spleśniałe lub zepsute, co zapobiega dalszemu rozprzestrzenianiu się drobnoustrojów – mówi mgr Andrzej Starski.
Jeżeli jednak kupimy orzechy w większej paczce i chcemy przechować część na później, pamiętajmy by dochować kilku zasad:
* jeżeli kupujemy orzechy w skorupkach np. pistacje, zwracajmy uwagę, by łupiny były niepopękane, suche i bez śladów pleśni * orzechy łuskane nie powinny mieć przebarwień, a opakowanie musi być szczelnie zamknięte * niełuskane orzechy najlepiej jest umieścić w worku, koszu lub skrzynce i trzymać w suchym, przewiewnym i dość chłodnym miejscu. W takich warunkach nie pokryją się pleśnią i długo pozostaną smaczne.