Jeszcze cztery lata temu Google brandowało jedną z platform na Paradzie Równości. Teraz zabraknie nawet tego. – W tym roku firma aktywnie nie będzie wspierać Parady – przyznaje rzecznik Google Polska Piotr Zalewski. Z nieoficjalnych informacji wynika, że organizatorzy wydarzenia starali się o sponsoring w kilku koncernach, które na Zachodzie wspierają środowiska LGBT. W Polsce na takie oferty po prostu nie odpowiadają, a część biznesu dodatkowo boi się utraty klientów z powodów skojarzeń z „pedalską paradą”.
Google będzie w tym roku mniej widoczny na Paradzie niż przy poprzednich edycjach. Tak zwani gayglersi brali w nich udział, raz nawet internetowy gigant brandował jedną z platform. Jednak jak przyznaje Piotr Zalewski, rzecznik Gooogle Polska, w tym roku firma nie będzie aktywnie wspierać Parady. - Ale zawsze u nas organizuje się grupa osób, które idą na Paradę. Mamy też co roku akcent z tej okazji: po wpisaniu hasła „Parada Równości”, w wyszukiwarce pojawia się specjalny, kolorowy pasek – podkreśla Zalewski.
Google się dystansuje
Z informacji, które udało nam się uzyskać wynika, że organizatorzy Parady starali się u Google o wsparcie finansowe – zarówno w polskim, jak i amerykańskim oddziale. Odmowy nie było, bo... fundacja organizująca paradę po prostu nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Dlaczego – to pozostaje tajemnicą, bo osoba odpowiedzialna w Google za tego typu projekty nie była osiągalna.
To nie jedyna firma, która organizatorom Parady nie odpisała. Fundacja napisała do jeszcze innej potężnej firmy z branży IT, która w USA wsparła m.in. kwotą 100 tysięcy dolarów akcję promującą małżeństwa homoseksualne oraz do jednej z największej sieci sklepów, która z kolei dotuje podobną paradę w Londynie. Owa sieć, podobnie jak Google, posiada swoją wewnętrzną grupę dla pracowników LGBT. Również jeden z największych polskich banków, choć zagranicą współfinansuje podobne akcje, nie odpowiedział organizatorom polskiej Parady.
"Przywykliśmy"
– Do tego przywykliśmy – mówi mi Jej Perfekcyjność, rzecznik Parady Równości. – Gorzej, gdy reakcje są nieco innego typu. W 2012 roku Parada kończyła się na placu Teatralnym, gdzie chcieliśmy ustawić nieduży ogródek kawiarniany. Ze znalezieniem cateringu nie było problemu, ale co do zasady takie firmy nie posiadają swoich parasoli i ławek, pożyczają je od różnych marek. Organizator tego cateringu zwrócił się do jednego z browarów z prośbą o wypożyczenie tych parasoli i ławek. Odpowiedzieli „nie”, bo nie chcą być kojarzeni z takim wydarzeniem – wspomina nasz rozmówca.
Paradę sponsorowała nawet w 2006 roku Coca-Cola, ale z następnej edycji już się wycofała – na dwa tygodnie przed samym wydarzeniem. Wówczas, przez ten incydent, Paradzie groziło nawet bankructwo i w efekcie – śmierć. Robert Biedroń jako szef Kampanii Przeciwko Homofobii tak wówczas komentował tę sytuację:
Niestety, od tamtej pory niewiele się zmieniło. W Polsce firmy wciąż boją się angażować w tego typu inicjatywy, a głównym hamulcem ich działań jest właśnie strach przed tym, że zostaną zaszufladkowane i tym samym utracą klientów.
Jak wspierają, to czasem anonimowo
Organizatorzy Parady, jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, mają problem nie tylko z pozyskiwaniem sponsorów, ale też z ich... anonimowością. Zdarza się, że ci, którzy wspierają środowisko LGBT, nie chcą się do tego przyznawać. Tak było z pewnym biznesmenem z Warszawy, który pieniądze na organizację Parady dał, ale jednocześnie podkreślił, że zaangażowania swojej firmy ani swojego nazwiska nie chce – wręcz przeciwnie, żądał całkowitej anonimowości.
Oczywiście nie brakuje na przykład klubów gejowskich, które starają się dawać na Paradę, ile mogą – ale one same nie zarabiają kokosów i mogą przeznaczać na ten cel raczej skromne sumy. Zaś ci, którzy mogliby wyłożyć naprawdę pokaźne kwoty, zazwyczaj boją się reakcji środowiska biznesowego. W tym roku odważyły się na to dwie duże firmy: wina Bearfoot, które na całym świecie wspierają LGBT oraz MyIntelligenceDogs, producent inteligentnych zabawek dla psów i kotów, który właśnie wchodzi na nasz rynek.
Orientacja, a biznes
Gdy jednego z wiceprezesów dużego, międzynarodowego koncernu, zadeklarowanego homoseksualistę, pytam o to dlaczego na przykład sam nie zaangażuje się w sprawę, jego odpowiedź jest prosta i krótka. – Moja orientacja to moja prywatna sprawa, a biznes to biznes. Wiem, że dla mojego biznesu mogłoby to być problemem, gdybym nagle zarządził, że firma wspiera Paradę, nawet przy akceptacji międzynarodowego szefostwa – tłumaczy. I potwierdza tym samym, że Robert Biedroń w 2007 roku powiedział brutalną prawdę na temat naszego społeczeństwa.
Widać to na przykładzie nie tylko Parady, ale też prób wychodzenia w biznesie z inicjatywą do środowisk LGBT. Gdy LOT na swojej stronie umieścił ofertę przeznaczoną dla par homoseksualnych, w internecie szybko wybuchła wokół tego afera. Tego samego dnia ofertę zmodyfikowano tak, by nie zahaczała o kwestię homoseksualizmu.
Niech coś się zmieni!
Tymczasem na całym świecie firmy angażują się w działania na rzecz LGBT i nie ma w tym nic dziwnego. Google sponsoruje lub ma swoje platformy na Pride Parades w wielu miejscach na świecie: Nowym Jorku, San Francisco, Madrycie czy Dublinie. Staburcks wspiera w USA inicjatywę formalizacji związków homoseksualnych. W sprawy LGBT angażuje się też Tesco, liczne linie lotnicze czy Mozilla.
W Polsce organizatorzy Parady Równości starają się to zmienić – i to w wymiarze praktycznym. Dzień przed samą Paradą ma odbyć się LGBT Business Forum. – To wydarzenie, na którym zaprezentujemy między innymi wyniki badań: jakie firmy są przyjazne LGBT w Polsce, ale też kim jest klient LGBT – wyjaśnia Jej Perfekcyjność.