Obraz Zdzisława Beksińskiego z 1993 roku, znany pod tytułem "Król i królowa".
Obraz Zdzisława Beksińskiego z 1993 roku, znany pod tytułem "Król i królowa". Fot. Piotr Dmochowski Collection / http://bit.ly/1itc047 / CC BY-SA 3.0
Reklama.
Mogłoby się wydawać, że odmowa przyjęcia przez Miasto Stołeczne Warszawa oferowanej całkowicie bezpłatnie kolekcji 50 obrazów i wielu rysunków cenionego malarza, to decyzja szokująca. Przyjaciel malarza, Piotr Dmochowski, mówi w portalu Wawalove.pl: , że dzieła mógłby sprzedać indywidualnym klientom, ale nie chce rozpraszać tej unikalnej kolekcji.
“Zaoferował on przekazanie za darmo dzieł artysty Miastu Stołecznemu Warszawa. Okazuje się jednak, że miasto ich nie chce” – pisze portal. Ale w przesłanym do naszej redakcji dokumencie władze Warszawy tłumaczą, że nie tyle nie chcą, co nie mogą. I jak to często bywa, chodzi o pieniądze.
Urząd Miasta

W obecnej sytuacji ekonomicznej, w obliczu licznych zobowiązań nałożonych na samorząd Miasto nie może zagwarantować funduszy na przejęcie kolekcji.


Czy jednak miasto nie powinno stanąć na głowie, żeby zatrzymać w stolicy tak cenną kolekcję? O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy prof. Marię Poprzęcką z Instytutu Historii Sztuki UW.
Historyczka sztuki nie podziela oburzenia całą sytuacją i tłumaczy, że Urząd Miasta nie jest najlepszym adresatem takiej “oferty”. – Magazynowanie, zabezpieczanie czy konserwacja takich dzieł nie leży przecież w obowiązkach Ratusza – tłumaczy prof. Poprzęcka dodając, że odpowiedzialność wobec dzieł nakazywałaby raczej podarować obrazy i rysunki odpowiedniej instytucji, np. muzeum.

Zdzisław Beksiński

Polski malarz, rzeźbiarz, fotograf, rysownik i artysta posługujący się też grafiką komputerową. Uprawiał malarstwo fantastyczne, wizjonerskie, figuratywne. Nigdy nie dawał swoim obrazom tytułów, uznając, że każdy widz może je interpretować w dowolny sposób. Znakiem rozpoznawczym jego prac były symbole, tajemnica, katastroficzna, pełna grozy atmosfera. Został zamordowany w swoim mieszkaniu w Warszawie w 2005 roku CZYTAJ WIĘCEJ


– Proszę jednak pamiętać, że warszawskim muzeom dramatycznie brakuje zarówno przestrzeni magazynowej, jak i ekspozycyjnej. Kto przyjmie te 50 obrazów, jeśli dziś każda wystawa to ogromna gimnastyka? – pyta nasza rozmówczyni. I dodaje, że przyjęcie takiego daru zawsze łączy się z wieloma obowiązkami i sporymi kosztami. Dlatego też muzea bardzo wnikliwie przyglądają się wszelkim donacjom.
Prof. Maria Poprzęcka
historyk sztuki

To nie jest bombonierka. Przyjmując taką kolekcję muzeum bierze na siebie dużą odpowiedzialność: jeśli np. podczas przeglądu konserwatorskiego okaże się, że stan obrazów jest zły, konieczna będzie ich renowacja.


Co więc powinno się zrobić z obrazami jednego z bardziej popularnych polskich malarzy? Prof. Poprzęcka sugeruje, że optymalnym (choć niekoniecznie możliwym do zrealizowania) rozwiązaniem, byłoby stworzenie fundacji opiekującej się kolekcją czy też biograficznego muzeum malarza. – Każde rozwiązanie jest kosztowne – nie kryje Poprzęcka.
Ale zdaniem historyczki sztuki w gruncie rzeczy nie ma powodów do załamywania rąk:
– Nie widzę dramatu w tym, że dzieła się rozproszą. W XX wieku wbijano nam do głowy, że miejsce sztuki jest w muzeum. Ale obrazy są dla ludzi, nie dla muzeów. Lepiej chyba, żeby prace Beksińskiego wisiały u kogoś w domu, a nie w zapomnieniu tkwiły w muzealnym magazynie – kończy prof. Poprzęcka.