Odnosząc się do afery taśmowej, Adam Hofman stwierdził, że premier Donald Tusk „musi odejść”. W mniej radykalny sposób sprawę skomentował Zbigniew Ćwiąkalski, minister sprawiedliwości w pierwszym rządzie Tuska. – Na razie nie widzę w opublikowanych materiałach nic, co by mogło stanowić przestępstwo. Słowa zazwyczaj nie są przestępstwem (…), liczą się czyny – powiedział Ćwiąkalski stacji TVP Info.
Podczas rozmowy z dziennikarzami TVP Info Ćwiąkalski zaznaczył, że sprawa opublikowanych przez „Wprost” nagrań to materiał dla prokuratury, ponieważ mamy tu do czynienia z nielegalnym podsłuchiwaniem.
Na razie trudno jednak powiedzieć, komu miałyby zostać przedstawione zarzuty. Nie wiemy bowiem, kto wykonał nagrania.
– Możliwości są dziesiątki: niezadowoleni funkcjonariusze polskich służb specjalnych, dziennikarze, opozycja itd. Ludzie, którzy to zrobili, nie byli amatorami. Na pewno użyto sprzętu wysokiej jakości, nie tak amatorskiego, jak w tzw. aferze Lwa Rywina czy Renaty Beger – zauważył Ćwiąkalski.
Były minister dodał, że sprzęt, jakim posługiwali się nagrywający, mógł być umieszczony poza lokalem, w którym rozmawiali politycy.
Nagrana została m.in. rozmowa ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza i szefa NBP Marka Belki z lipca 2013 roku. Sienkiewicz prosił wówczas Belkę, by NBP pomógł w finansowaniu deficytu budżetowego. W zamian za wyświadczenie przysługi Belka zażądał m.in. dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego.