Nagrań najważniejszych polityków dokonano przy okazji, zbierając materiały na biznesmenów. Tak próbowali dorobić kelnerzy z kilku ekskluzywnych restauracji. Nagrania przejęli biznesmeni zajmujący się nielegalnym importem węgla ze wschodu. Miały one zatopić Bartłomieja Sienkiewicza, którego premier wyznaczył do walki z mafią węglową – to wyniki kilku dziennikarskich śledztw, które próbują odkryć kulisy afery podsłuchowej w PO.
Zgodnie z rzymską zasadą trzeba się zastanowić kto zyskuje na aferze taśmowej w PO. Zdaniem Grzegorza Nawackiego, zastępcy redaktora naczelnego „Pulsu Biznesu” za ujawnieniem nagrań najważniejszych polityków obozu rządzącego może stać mafia węglowa. Jak opisuje Nawacki głównym celem wypuszczenia pierwszych nagrań był Bartłomiej Sienkiewicz, którego Donald Tusk wyznaczył do prowadzenia wojny z nielegalnym importem węgla z Rosji i Kazachstanu.
I nie były to tylko zapowiedzi, bo 4 czerwca CBŚ zatrzymało 10 osób, które miały wyłudzać VAT i prać brudne pieniądze. Współpracownicy spółki Składywęgla.pl zajmowali się też importem węgla ze wschodu, który sprzedawano jako polski, oszukując przy tym na jakości.
Druga część nagrań, opublikowana w najnowszym „Wprost” uderza z kolei w polską dyplomację, tuż przed szczytem UE, który zdecyduje o obsadzie najważniejszych stanowisk na kolejne pięć lat. Opublikowanie rozmowy Radosława Sikorskiego osłabia naszą pozycję i zmniejsza jego szanse na stanowisko szefa unijnej dyplomacji.
Tezę Nawackiego może potwierdzać informacja, że nagrania do „Wprost” miał dostarczyć biznesmen, choć mógł on być tylko figurantem. Miał dostać je od grupy kelnerów, która zorganizowała system podsłuchiwania najważniejszych polityków – podejrzewają z kolei dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Zatrzymany w zeszłym tygodniu menadżer lokalu „Sowa i Przyjaciele” pracował wcześniej w Lemongrass niedaleko Sejmu.
Po upadku restauracji zaczął pracować u Sowy, gdzie dokonano części nagrań. Ale opublikowana w najnowszym wprost rozmowa ministrów Sikorskiego i Rostowskiego miała miejsce w Amber Room w Pałacyku Sobańskich. Co łączy te dwa miejsca? W Amber Room pracuje jego brat z narzeczoną. Poza tym zatrudniano tam też byłych pracowników BOR, którzy również mogli być zaangażowani w nagrywanie.
Według „Wyborczej” VIP-ów nagrywano co najmniej przez rok, a w ostatnich tygodniach ktoś przejął nagrania. Nie wiadomo, czy zapłacił za nie, czy uzyskał przez szantaż. Jednym z badanych tropów jest też udział w nagrywaniu Piotra Nisztora (miał je zlecać), współautora artykułów we „Wprost”, posła PiS Maksa Kraczkowskiego i byłego majora BOR Dariusza P. Dwaj pierwsi zaprzeczają tej teorii.