Po wybuchu afery taśmowej w PO, szczególnie wśród młodych, pojawiają się postulaty wymiany elity politycznej w naszym kraju. Ale nasza scena jest zabetonowana przez dotacje budżetowe dla partii oraz wewnętrzną politykę partii, które nie dopuszczają młodych do głosu. A nawet jeśli udałoby się zresetować politykę, nie znaczy to, że nowi byliby lepsi niż obecnie znani z telewizji.
Afera taśmowa w Platformie Obywatelskiej jeszcze bardziej zatopiła i tak szorujący już po dnie wizerunek polskiej polityki. Rządzący po raz kolejny pokazali się jako krętacze i chamy, którzy załatwiają swoje interesy, poświęcają dobro kraju w imię partykularnych interesów i jeszcze żrą i chleją za nasze. Powszechne poczucie beznadziei i bycia oszukanym wywołuje coraz ostrzejsze postulaty.
Bo część wyborców przestała interesować się polityką, oglądać programy z udziałem posłów i głosować w wyborach, co odbija się na frekwencji wyborczej. Ale to nic nie daje. Dlatego młodzi chcieliby rozgonić całe to towarzystwo, zburzyć, zaorać i budować na tej spalonej ziemi wszystko od nowa. Głosem młodego pokolenia stają się takie teksty, jak wpis na blogu Krzysztofa Gonciarza, jednej z gwiazd polskiego YouTube'a.
Podobnie myśli wielu młodych ludzi. Co ciekawe widzowie Gonciarza to przynajmniej wiekowo ten sam target, co fani Janusza Korwin-Mikkego, który także chce wysadzenia w powietrze całego systemu politycznego. Z drugiej strony sam Gonciarz na Facebooku pisał, że wyrzuci ze znajomych wszystkich zwolenników Kongresu Nowej Prawicy.
Ale zarówno Korwin-Mikke, jak i Gonciarz popełniają grzech naiwności. Bo zmiana elity politycznej, ot tak, naciśnięciem magicznego "resetu" czy dotknięciem czarodziejskiej różdżki jest po prostu niemożliwe. Przede wszystkim dlatego, że Polska przez lata nie miała mechanizmu tworzenia elit państwowych. Przez prawie pół wieku PRL-u dostęp do władzy mieli tylko ludzie PZPR.
Kasa Misiu, kasa
Otwierając obrady Okrągłego Stołu do debaty publicznej dopuszczono prawicę, ale jej ludzie byli zupełnie nieprzygotowani do rządzenia. Bo też gdzie mieli się tego nauczyć? Początki polskiej demokracji to proces uczenia się państwa przez obie strony sceny politycznej. Była to też nauka obrony dostępu do tego, co Korwin nazywa korytem.
To jednak zupełnie racjonalny proces – celem partii jest zdobycie i UTRZYMANIE się u władzy. Nie tylko sprawnych rządzeniem czy prowadzeniem kampanii wyborczych, ale też takim kształtowaniem prawa i zwyczajów, by utrudnić życie konkurencji. Szczytowym osiągnięciem tego procesu było wprowadzenie systemu finansowania partii politycznych z budżetu.
Pieniądze trafiające do partii z kieszeni podatników pozwalają na rozwój i utrzymanie struktur oraz prowadzenie kampanii wyborczych. Sukces Twojego Ruchu to raczej wyjątek, niż zapowiedź nowych porządków. Poza tym sam Palikot, jak i większość kandydatów na jedynkach, to przedsiębiorcy, których było stać na prowadzenie kampanii. Ale partie, które nie mają takiej możliwości finansowania przędą cienko – w wyborach do PE - i tak znacznie mniej wymagających jeśli chodzi o koszty - poległy Polska Razem, Solidarna Polska i Ruch Narodowy.
Prawica-lewica
Pieniądze nie pomogły też Twojemu Ruchowi, który również nie przekroczył progu. Bo zabetonowanie sceny politycznej to nie tylko kwestia pieniędzy. Obecnie funkcjonujące w parlamencie partie po prostu odpowiadają podziałom społecznym. Tak się niestety dla Krzysztofa Gonciarza i myślących podobnie składa, że obowiązujący przez niemal dwie dekady podział na postsolidarnościową prawicę i postkomunistyczną lewicę, czy dzisiejszy podział na Polską solidarną i liberalną to nie wymysły.
Zdaniem dr Anny Materskiej-Sosnowskiej z Instytutu Nauk Politycznych UW, choć do głównych partii tego podziału można mieć wiele zastrzeżeń, ich silna pozycja wynika z rzeczywistego zapotrzebowania.
To muszą brać pod uwagę nowe stronnictwa marzące o władzy. – Nowo powstające partie, które chcą przetrwać, muszą odpowiadać grupom społecznym, a nie być tylko efektem buntu i przejawem antysystemowości – mówi sugerując, że dużo jeszcze pracy przed Januszem Korwin-Mikkem.
Pozostaje jeszcze kwestia liderów.
Katharsis. I co dalej?
– Afera taśmowa może być dla polskiej sceny politycznej katharsis, oczyszczeniem. Tylko co dalej? – pyta dr Materska-Sosnowska. – Nie widzę w partiach młodych kandydatów na mężów stanu. Przecież nie mamy absolutnie żadnej gwarancji, że nowe elity nie będą powtarzały tych samych błędów, co stare. Poza tym mam wrażenie, że tym, którzy do polityki wchodzili w 1989 r. o coś chodziło, przyświecały im jakieś idee. U młodych jest tego znacznie mniej – zauważa.
W polskiej polityce powstała jej zdaniem spora luka pokoleniowa. – Nie ma skąd rekrutować nowych elit, bo nawet jeśli starsi działacze nie robią przeszkód, to młodzi i tak nie garną się do polityki – ocenia dr Materska-Sosnowska. A nawet jeśli, to trudno oczekiwać, żeby byli to 20-latkowie zaraz po maturach. Czy Krzysztof Gonciarz i zwolennicy rozpędzenia polityków na cztery wiatry uznaliby za „młodych” i „nowych” Przemysława Wiplera albo Adama Hofmana?
– W demokracjach od polityków wymaga się dojrzałości. Bo to nie kwestia wieku, ale drogi jaką przeszli. Jeśli zaczynali od lokalnego koła partii i pięli się po kolejnych szczeblach kariery mają obycie polityczne. I nie chodzi tutaj o układanie się w partii, ale o doświadczenie w pracy z ludźmi, wyborcami. Poza tym jest mniejsza groźba zachłyśnięcia się władzą, są już zwierzętami politycznymi – mówi dr Materska Sosnowska. Podaje przykład barci Davida i Eda Milibandów.
Nowa jakość Palikota
Dowody na potwierdzenie tezy dr Materskiej-Sosnowskiej o tym, że nowe elity nie muszę być wcale lepsze od politycznego mainstreamu mamy jak dłoni. Twój Ruch, który wprowadził do Sejmu 40 nowych osób stworzył jeden z najbardziej kontrowersyjnych klubów. Tacy ludzie jak Armand Ryfiński, Artur Dębski czy Piotr Kępiński (dziś w SLD, ale mandat zdobył z listy Ruchu Palikota) nie poprawili poziomu debaty w naszym kraju.
Pokładanych w nim nadziei nie spełnił też "młody i obiecujący" Przemysław Wipler, który w trzy lata zdążył zwiedzić cztery partie, pobić się z policją i wylądować w Nowej Prawicy Korwin-Mikkego. To, że Wipler trafił akurat pod skrzydła obecnego faworyta młodych nie jest chyba tą odpowiedzią, jaką chcieliby widzieć blogowi zwolennicy politycznego armageddonu.
Afera taśmowa. Te same gęby, które oglądam od 25 lat: nowe przygody. (…) Chciałbym, żeby ktoś w końcu wcisnął taki wielki przycisk “reset” i spłukał to wszystko, że tak powiem, do klozetu. (…) Czemu u nas nie może być tak, że jest fajnie? Że liderzy są charyzmatyczni, sprawni i pozytywni w przekazie, że ludzie się cieszą, że IDZIE DOBRZE, że można się cieszyć na przemiany które następują bądź nastąpią? CZYTAJ WIĘCEJ