Rodziny się nie wybiera, a brata nie trzeba kochać. Pierwszego zabójstwo w historii świata dokonał brat na bracie: Kain zabił Abla. Nie wytrzymał. Normalne u braci. Po latach przymusu życia razem, drogi albo się rozchodzą, albo docierają. – Zdarzało się, że stawaliśmy naprzeciwko siebie z nożami. Nie cierpieliśmy się – słyszę jedną z historii. Tylko co wpływa na to, że po tylu latach wspólnego życia bracia nagle potrafią się od siebie odwrócić?
Kain i Abel to tylko przykład, więc proszę nie roztrząsać, ile prawdy jest w tej historii. Zastanówcie się za to, jak wielu skłóconych ze sobą braci znacie, gdzie jeden nie cierpi drugiego.
Pisząc tekst o tym, jak Liam Gallagher z zespołu Oasis nienawidził piosenki „Wonderwall” przypomniałem sobie, że równie mocno nie cierpi swojego brata, Noela. Podobnie zresztą, jak dawni liderzy „The Kinks” Ray i Dave Davies, którzy razem stworzyli wiele znanych hitów, jak „(Girl) You Really Got Me”, czy „Sunny Afternoon”. Dziś jeden z drugim procesuje się o tantiemy za piosenki.
W świecie biznesu wtajemniczeni wiedzą, że właściciel Aristonu i Indesitu Vittorio Merloni, jest bratem Antonio Merloniego, właściciela Ardo. Panowie pokłócili się o udziały w firmie i młodszy z braci poszedł w swoją stronę. Niemalże identycznie rysuje się historia twórców Adidasa i Pumy – braci Adolfa i Rudolfa Dasslera. Na bratnim sporze w jednej bawarskiej miejscowości powstały dwa giganty przemysłu sportowego.
„Nie trzeba się z bratem kochać”
Można tak wyliczać w nieskończoność. Sądzę, że sam mogłem pójść wzorem wspomnianych braci. Od dawna między mną a bratem Andrzejem coś zgrzytało. Może inaczej – zgrzytało od samego początku. Na szczęście od jakiegoś czasu jest dobrze. Ale jestem pewien, że obaj mówiliśmy sobie, że z bratem nie trzeba się z kochać, ani utrzymywać relacji.
Ile razy musiałem w życiu się nasłuchać od taty, że Andrzej jest młodszy, więc muszę mu ustępować.Do dziś słyszę: mogłeś sam to załatwić, byłeś starszy... Byłem, ale byłem przecież dzieckiem. Jednak tę niechęć z dzieciństwa przeniosłem w dorosłość. I w taki sposób ze sporu dziecięcego przeniosłem nasz spór na poziom młodych mężczyzn. Zawsze byłem przekonany, że jestem gorzej traktowany. Miałem kompleks "Andrzeja".
„Niesprawiedliwość” społeczna doprowadziła do tego, że zacząłem nie znosić Andrzeja. Wydawało mi się, że wszystko musiałem załatwiać sam, natomiast on miał to podane na tacy. Oczywiście, że tak nie było, ale tak mi się wydawało. Dlatego na co dzień – delikatnie mówiąc – nie układało się między nami.
Andrzej też wielokrotnie odczuł moją niechęć do siebie, co tak naprawdę było moją winą. Po latach wiem, że zawsze odnosił wrażenie, iż chcę go w jakiś sposób ośmieszyć. Szczerze przyznam, że robiłem to nieświadomie, ale zdarzało się, że chciałem pokazać że jest gorszy. Nakręcała się spirala nienawiści. Każde spotkanie rodzinne to jak siedzenie na beczce prochu. Każdy czekał, aż jeden wybuchnie z pretensjami do drugiego.
Dopiero z czasem dotarliśmy się i zrozumieliśmy pewne rzeczy, przestałem mieć do niego żal, bo zrozumiałem, że sam siebie nakręcałem. Raczej kwestia załagodzenia sporu zależała ode mnie. Z perspektywy czasu wszystko wygląda inaczej. Ale co się stało, to się nie odstanie: przez lata dobrze nie było. Dziś żyjemy w zgodzie (i mam nadzieję w przyjaźni), ale kiedyś tak nie było.
To tylko moja historia, ale podobne można mnożyć.
Nie mam kontaktu z "Młodym"
Grzesiek nie ma otwartego konfliktu z bratem. Po prostu się nie dogadują. Może to wynika z różnicy wieku, a może z czegoś innego? Różnica między nim a „Młodym” wynosi ponad sześć lat. Tak więc można śmiało powiedzieć, że nie dorastali razem. „Młody” zawsze był tym śmiesznym, młodszym bratem, który czasami kablował do rodziców w sprawie papierosów czy alkoholu. Do czasu.
Kiedy „Młody” dorósł sam zaczął popełniać błędy swojego brata. Wracał do domu pijany, palił papierosy, zawalał szkołę. Problem tylko taki, ze młodszy braciszek był traktowany jak święta krowa. – Wystarczyło, że poczuli ode mnie powiew alkoholu i od razu miałem problemy. Natomiast ten, to nawet jak wracał do domu pijany w sztok, to rodzice prędzej się śmiali niż robili mu awanturę. Miał lepsze traktowanie. Do tego wszystko w życiu przychodzi mu za łatwo. Nikt go nie wygania do pracy, nawet robótek w domu nie musiał nigdy wykonywać – żali się Grzesiek.
Przez takie dzieciństwo do dziś niechętnie widzi się z bratem. Mówi, że bez problemu zamieniłby się na braci ze swoim przyjacielem, bo jego "jest jakiś dziwny". – Widzimy się jedynie podczas jakichś imprez rodzinnych i tyle. Nie mam za bardzo wspólnych tematów, by próbować się z nim umawiać na piwo. A szkoda, bo po kumplach widzę, że można mieć fajne relacje z braćmi. Niestety z „Młodym” się chyba nigdy nie dogadamy – mówi Grzesiek.
"Szliśmy z bratem na noże"
Maciek wylicza jednym tchem: – Nie kontaktujemy się ze sobą, nie wiem co u niego słychać, nie interesuje mnie to. Jak się przypadkiem spotkamy na mieście to chwilę pogadamy, ale nie czujemy do siebie jakiejś bliskości. To pewnie wynika z tego, jak wyglądało nasze dorastanie – opowiada.
Relacje mojego bohatera z bratem były całkiem „sensacyjne”. – Zdarzało się, że stawaliśmy naprzeciwko siebie z nożami. Nie cierpieliśmy się. Jestem środkowym dzieckiem, więc wiadomo, że moja grupa ma najwięcej „żali” do rodziców. Starsze dziecko jest tym specjalnym, upragnionym, najmłodsze też ma dobrze. Trochę miałem o to żal i dlatego byłem przewrażliwiony na wszelkie niesprawiedliwości wynikające z tego, że starszy brat jest faworyzowany – mówi 28-letni dziś Maciek.
Nie ma rzecz jasna obowiązku kochania i utrzymywania kontaktu z rodzeństwem. I może to lepiej go unikać, niż żyć w ciągłym konflikcie. Jednak warto się zastanowić, czy nie lepiej mieć o jednego przyjaciela więcej i naprawić te relacje jeszcze kiedy jest czas. Dzięki temu życie może być o wiele przyjemniejsze. No i nie ma tej dziwnie napiętej atmosfery podczas spędów rodzinnych.
Ale z drugiej strony... Na nienawiści do brata można sporo zarobić. Wiedzą o tym wspomniani wcześniej bracia Davies. Nawet nagrali piosenkę o nienawiści do siebie pt. "Hatred". Niestety więcej zarobił Ray, a bracia na dobre przestali wspólnie występować.
Spory między rodzeństwem to naturalna sytuacja. Wiele osób mających rodzeństwo wspomina kłótnie a nawet bójki wynikające z błahych przyczyn. Często obserwuje się to u dzieci w podobnym wieku. Ich życie funkcjonuje w myśl zasady „kto się lubi ten się czubi” ale w niebezpieczeństwie brat za bratem potrafi skoczyć w przysłowiowy ogień. Jeżeli dzieci po sporze potrafią dojść do porozumienia, pogodzić się, podać rękę to nie ma powodu do zmartwienia. CZYTAJ WIĘCEJ
Problem zaczyna się wtedy, gdy rodzeństwo jest w ciągłym konflikcie, celowo robi sobie na złość, nie jest w stanie okazać braterskich uczuć nawet w sytuacji kryzysowej. Może wskazywać to jakiś problem natury osobowościowej u jednej z osób (deficyty w obszarze okazywania uczuć, empatii, nieumiejętność pójścia na ugodę, wybaczenia), ale najczęściej relacje panujące między braćmi i w ogóle rodzeństwem są odbiciem relacji panujących w rodzinie: między matką a ojcem oraz poszczególnymi dziećmi. Rodzice powinni traktować dzieci sprawiedliwie i okazywać miłość tak samo w stosunku do wszystkich swoich dzieci. Jeżeli któreś z pociech jest faworyzowane to budzi zazdrość u pozostałego rodzeństwa i rodzi poczucie gorszości. Bywa, że staje się to początkiem wzajemnej niechęci a nawet nienawiści do brata lub siostry. CZYTAJ WIĘCEJ
Jeżeli chodzi o osoby dorosłe, które nie potrafią się porozumieć i mimo wielokrotnych prób pojednania wzajemny kontakt kończy się awanturą i oskarżeniami, ale pomimo wszystko chciałyby zacząć na nowo budować swoje braterskie relacje, to warto spotkać się we dwójkę z terapeutą, który z dystansem spojrzy na ich konflikt. CZYTAJ WIĘCEJ