
Rosja to nie jest już chyba dobre miejsce dla głośnego grania. Tak przynajmniej może powiedzieć Marilyn Manson, który dwukrotnie nie był w stanie wystąpić przed rosyjską publicznością. Najpierw w Moskwie, tuż przed jego wejściem na scenę, ogłoszono alarm bombowy, a w Nowosybirsku do odwołania występu przyczynili się mieszkańcy miasta.
REKLAMA
Niedawno kłopoty na wschodzie mieli również nadwiślańscy przedstawiciele mocnego brzmienia. Zespół Behemot zmuszony był przerwać swoją trasę po Rosji i został deportowany do Polski. Jak się okazało Adam "Nergal" Darski i siedmiu muzyków kapeli, nie miało wizy roboczej, która zezwala na pracę zarobkową na terytorium Rosji.
Na szczęście taki los raczej nie spotka amerykańskiego artysty. Mimo to szczęście mu nie sprzyja. Manson miał wystąpić w piątek w Moskwie w ramach Park Live Festival. Impreza odbywała się bez przeszkód do momentu, aż na scenie miał się pojawić kontrowersyjny muzyk. Wówczas ogłoszono zagrożenie bombowe i koncert odwołano.
Podobnie zakończyła się próba występu w Nowosybirsku. Natomiast inny był jednak powód odwołania koncertu. Na pojawienie się artysty w mieście gorączkowo zareagowali mieszkańcy, którzy zaczęli protestować przeciwko występowi Mansona. Argumentowali, że "koncerty Mansona wyglądają jak sadomasochistyczne parki rozrywki. Sadomasochizm to choroba psychiczna. Po co naszemu miastu ten występ? – informuje serwis heavyrock.eu.
Może te trzy przypadki to po prostu zwykły pech, a może jednak coś więcej. Na pewno w Rosji nie brakuje fanów dobrego i mocnego grania. Najlepiej o tym świadczy przykład sprzed 23 lat, kiedy w szczycie swojej popularności, Metallica zagrała koncert w Moskwie dla półtora miliona fanów. Takie rzeczy tylko w Rosji – do dzisiaj i pewnie już na zawsze, wynik ten nie zostanie poprawiony.
