
Na kilka dni przed śmiercią Małgorzata Braunek napisała list, w którym zaznaczyła, że jest „głęboko poruszona niezwykle życzliwą reakcją, z jaką spotkał się list informujący o jej chorobie i prośba o wsparcie finansowe na dalsze leczenie”. Treść listu opublikowała rodzina zmarłej aktorki, informując, że we wrześniu ma się odbyć w Warszawie koncert poświęcony jej pamięci.
REKLAMA
Zbierane pieniądze miały być przeznaczone na finansowanie terapii w niemieckiej klinice, która „poza najlepszymi metodami medycyny zachodniej, oferuje również mądrość tradycyjnej medycyny wschodniej”. – Takie holistyczne podejście do chorego daje największe szanse na wyleczenie, więc jestem szczęśliwa, że dzięki hojności wielu ludzi, otwiera się przede mną ta możliwość. Jestem za to bardzo wdzięczna – napisała Braunek, która była buddystką.
Aktorka chciała, by z ewentualnego nadmiaru ofiarowanych pieniędzy został utworzony fundusz pomagający osobom chorym onkologicznie oraz centrum informacji i studiów nad holistycznym podejściem w medycynie, „które leczy całego człowieka, a nie tylko jego organy i choroby”. – Życzę każdemu przede wszystkim zdrowia, pogody ducha oraz uśmiechu, który jest najlepszym lekarstwem w życiu! – tymi słowami aktorka zakończyła list.
Andrzej Krajewski, mąż zmarłej aktorki, poinformował na Facebooku, że darowizny, jakie przekazano z myślą o leczeniu Braunek, mogą zostać zwrócone poszczególnym ofiarodawcom. Osoby, które chcą odzyskać pieniądze, powinny wypełnić formularz dostępny na stronie Związku Buddyjskiego „Kanzeon”.
Ze środków, które pozostaną, utworzony zostanie fundusz pomagający chorym na nowotwory. Na jego konto trafią także pieniądze zarobione na wrześniowym koncercie oraz towarzyszącej mu aukcji.
