W łóżku zachowuje się idealnie, zupełnie jak twoja ulubiona aktorka porno. Od samego początku jest super rozpalona, wzdycha ciężko, coraz szybciej, głośniej i więcej. Wystarczy jej dosłownie dziesięć minut zwykłej penetracji i za każdym razem ma orgazm stulecia. Kiedy już opadnie z sił, ty też czujesz, że też możesz odlecieć. Czy ten scenariusz sprawdza się u ciebie w łóżku? Masz 75% szans, że twoja dziewczyna udaje.
Często, kobiety nie mają dobrej relacji ze swoim ciałem, albo (na przykład dlatego, że o seksie uczyły się z mainstreamowego porno) uważają, że w łóżku zobligowane są zachowywać się w określony sposób. Kobiety, które nie potrafią w ogóle osiągnąć orgazmu mogą czuć się z tego powodu zawstydzone. W końcu powinny być seksualnie wyzwolone, świadome i najlepiej lubieżne jak Jesse Jane. Nie powiedzą ci o swoim problemie, jeżeli będą czuły, że jesteś w łóżku nastawiony na cel, jeżeli nie dasz im poczucia pełnej akceptacji.
Przecież aktorki (!) na filmach, osiągają mnóstwo orgazmów i wcale nie potrzebują jakiejś skomplikowanej stymulacji, prawda? Tymczasem, orgazmu z penetracji pochwy, w rzeczywistości doświadcza nie więcej niż 25% kobiet.
Taki seks może dawać im satysfakcję związaną z dawaniem przyjemności
Zawstydzone kobiety, jeżeli nawet zupełnie nic nie czują, to są w stanie, przy odrobinie zdolności, sprawić, że chociaż ich kochanek będzie zadowolony.
Jeżeli po orgazmie wy padacie z nóg i jeszcze przez dobrych kilka minut nie możecie złapać oddechu, to wasza kochanka może być wręcz dumna, czuć się silna i dowartościowana. Ma w końcu kontrolę – swoimi westchnieniami i zachowaniem – jest w stanie sprawić, że będziesz bardziej rozpalony i szybkiej dojdziesz.
Problem pojawia się wtedy, kiedy zaczynasz pytać (w końcu wyglądała jakby odleciała na Saturna, czy zrobiłeś przypadkiem coś specjalnego?) bo tutaj już nie wystarczą dźwięki i westchnienia, potrzebne jest po prostu kłamstwo. Wtedy pojawia się niesmak.
Kobiety, które udają, często jednak naprawdę nie zdają sobie sprawy, że przyjemność odbierają nie tylko sobie, ale też partnerom, którzy przecież chcieliby móc naprawdę doprowadzić je do ekstazy.
Poczucie bezpieczeństwa
Nie obrażaj się więc na swoją żonę czy dziewczynę, jeżeli podejrzewasz, że ona udaje. Możesz jej pomóc, dając jej poczucie bezpieczeństwa i z uwagą podchodząc do jej ciała i potrzeb. Jeżeli kobieta poczuje, że może być z tobą szczera, raczej nie będzie miała problemu z tym, żeby otworzyć się na wspólne odkrywanie przyjemności.
Kiedy już zabierzecie się za pogłębianie intymności i eksplorację różnych technik. Przede wszystkim, postaraj się zachęcić ją też do masturbacji, samodzielnego odkrywania swoich potrzeb. Może przecież pieścić się sama kochając z tobą i w ten sposób wzmacniać swoje doznania.
Musi tylko wiedzieć, że nie posądzisz jej wtedy o łóżkową samolubność i że w zasadzie, to jest dla ciebie również podniecające. Z praktyki dowiecie się dużo więcej, niż z czytania artykułów z serii „jak zrobić to lepiej” i wyniesiecie waszą relację na nowy poziom. Dobry seks naprawdę wzbogaca związek.
Naprawdę nie musisz zachowywać się w łóżku jak Sasha Grey, pamiętaj, że ona w łóżku pracuje. Ty właśnie wtedy o pracy powinnaś zapomnieć. Zamiast skupiać się na osiągnięciu szczytu, skup się na bliskości, na waszych oddechach, na emocjach i zmysłowym dotyku.
Dobrze jest przypomnieć sobie w trakcie, dlaczego jesteś akurat z tym mężczyzną, co cię w nim pociąga i fascynuje, a potem uświadomić sobie głęboko, że właśnie on postanowił się przed tobą otworzyć i pozwala ci na to samo.
Miłość działa lepiej niż wszystkie afrodyzjaki. Pielęgnuj w sobie to uczucie właśnie wtedy, kiedy się kochacie. I pamiętaj, że to polega nie tylko na dawaniu, ale także na przyjmowaniu.
Otwórz się na jego pieszczoty.
Pamiętaj, że wasz seks może być wesoły, może być poważny, szybki i intensywny, albo powolny i czuły. Nie musi być jak wycięty z porno szablonu. Nie musisz mieć orgazmu zawsze, nie musisz piszczeć i wić się jak akrobatka. Rób to tylko wtedy, jeżeli tak czujesz. Inaczej skupisz się na swoim występie i zamiast czerpać prawdziwą, zmysłową przyjemność z seksu, zamienisz się w aktorkę.
Twój orgazm jest trochę inny niż orgazm mężczyzny i nie jest wyłącznie fizjologiczny. Potrzebujesz poczucia bezpieczeństwa. Potrzebujesz czuć się dobrze w swoim ciele i nie myśleć o tym, że troszkę za dużo zjadłaś na kolację i teraz wystaje ci brzuszek. On cię akceptuję właśnie taką. Jeżeli nie dochodzisz od samej penetracji, to najczęściej potrzebujesz też stymulacji łechtaczki. Kobiety mogą przeżywać więcej niż jeden rodzaj orgazmu, ale na początek, spróbujcie właśnie tego, jest bardzo przyjemny, najbardziej fizjologiczny i dość prosty.
Przestań udawać
Po prostu. To pierwszy i najważniejszy krok.
Nie musisz wcale przyznawać się do tego, że wcześniej to robiłaś. Po prostu wytłumacz swojemu facetowi, że kobiece orgazmy nie są wyłącznie fizjologiczne. Twoja początkowa ekscytacja, hormonalna burza podgrzewająca atmosferę mogła w końcu opaść. Powiedz mu, że chcesz spróbować czegoś innego. Mężczyzna raczej naprawdę nie będzie miał z tym problemu.
Nie bój się wziąć swojej przyjemności we własne ręce. To wspólna cecha charakterystyczna dla kobiet zadowolonych ze swojego życia seksualnego, nie boją się dotykać tam, gdzie nie wystarcza kochanek. Możesz spróbować pobudzać się do momentu, w którym jesteś już bardzo blisko, a później po prostu ocierać się o ciało ukochanego, aż do orgazmu. Masz obie ręce wolne, żeby wbić mu je w pośladki, masz zadowolonego mężczyznę i masz orgazm. Najlepiej?
Orgazm to więcej niż wam się wydaje
Kiedy zabierzecie się za odkrywanie strefy G, może okazać się, że jesteś squirterką (możesz mieć kobiecy wytrysk). Jeżeli trochę potrenujesz możesz też przeżyć orgazm strefowy, albo maciczny.
Jeżeli to cię kręci, to możesz też mieć naprawdę silne orgazmy kochając się analnie. A słyszałaś kiedyś o full body orgasm, który może trwać nawet przez kilkanaście minut? Udając, że doszłaś nie rezygnujesz tylko z kilkusekundowego „och!”.
Warto jest się wspólnie w tym temacie edukować. Mężczyźni zwykle też nie są świadomi tego, ile przyjemności potrafi dać im ich ciało. Chodzicie razem na jogging? Idźcie też na korki z seksu, albo edukujcie się sami i trenujcie w zaciszu sypialni.
Środowy poranny siedem na dziesięć?
Na koniec chciałabym podkreślić, co głoszę od pierwszego tekstu z tej serii, że w seksie nie chodzi o orgazm. Nie nastawiajcie się za bardzo na finisz. Skupcie się na tu i teraz. Na czułości, bliskości, na zmysłowym dotyku, pocałunkach i swoich emocjach. Miłość naprawdę jest najlepszym afrodyzjakiem. Dlatego pieszcząc się, skupcie się po prostu na przyjemności. Nic na siłę. Można mieć bardzo dobry seks i nie mieć w trakcie orgazmu. Czemu nie zostawić go wtedy na afterplay?
O tym następnym razem.
Studium męskiego i kobiecego orgazmu w przyszłym tygodniu.