
Jacek Hugo-Bader przeprosił autorów reportażu, którym zainspirował się w kilku miejscach swojej książki o wyprawie na Broad Peak. Przekonuje jedna, że to nie plagiat, a inspiracja. Przyznaje też, że książkę pisał w niezwykle trudnym momencie życia, a nad samą publikacją ciąży fatum.
Rozwala mnie, jakby mi laskę dynamitu wetknęli do środka, rznie, dziurawi flaki, jak kałasznikowem. Chcę w ten sposób powiedzieć, jak bardzo jest mi przykro, ze Panów Bartka Dobrocha i Przemysława Wilczyńskiego postawiłem w trudnej sytuacji, ze czują się okradzeni, oszukani. Pokornie przepraszam. (…) Różnica polega na intensywności. Więc może nie plagiat, na litość Boską – chodzi o kilka zdań, sześć, dziewięć... Podobnych. Może to tylko nonszalancja, niechlujstwo? Albo nieświadoma inspiracja? Może poniosła mnie materia? Czytaj więcej
Hugo-Bader tłumaczy też, że nad książką wisi zła karma, klątwa. – Ja bym się nie zdziwił, gdyby platynowy meteoryt spadł z nieba i pieprznął w drukarnię, w której ja drukowano – pisze. Dodaje też, że książka powstawała w „makabrycznie trudnym” okresie jego życia.
