Słońce odbija się od nich jak światło od kamizelek odblaskowych. Błyszczą niczym wysmarowane oliwą z pierwszego tłoczenia. Obfite, ściśnięte, wystawione na widok biednych przechodniów. Twoje nogi w beżowych nylonowych rajstopach.
Gwoli ścisłości, jeśli jesteś kobietą pracującą w biurze, w którym obowiązuje pewien dress code - nie czytaj tego tekstu, nie jest on kierowany do ciebie. Naprawdę. Okazuję pełne zrozumienie dla osób zmuszanych do codziennego chodzenia w granatowych garsonkach i brzydkich rajstopach. Człowiek szefa słuchać musi, aby mieć za co żyć. Ale jeśli jesteś uczennicą, studentką, matką, ciotką, panią w sklepie, turystką i tak dalej, która ubiera się jak chce - zapraszam.
Pokaż nogi!
Jest niezaprzeczalnie lato. I chociaż może pogoda nie do końca na to wskazuje, to jednak było już parę naprawdę gorących dni w tym roku i ten dzisiejszy również do takich należy. Panie w autobusach i na ulicach prezentują się w kolorowych sukienkach, dumnie pokazując swoje mniej lub bardziej zgrabne nogi. Chciałabym powiedzieć, że tylko na palcach jednej ręki da się policzyć ilość faux-pas, jednak niestety, nie mogę. Co druga kobieta w upał zakłada błyszczące rajstopy. Nie jest wam w nich gorąco? Pozwólcie oddychać swoim udom i łydkom, niech złapią trochę słońca i nie pocą się w nylonowym kaftanie bezpieczeństwa.
Ponoć kobiety noszą rajstopy nawet gdy jest ciepło, aby ich nogi wyglądały na szczuplejsze. A że jest lato, to przecież nie będą to czarne ("przyciągają słońce") ani kolorowe ("są dla dzieciaków"). Wiecie co wam powiem? Beżowe rajstopy wcale nie rozwiązują problemu, a wręcz go pogłębiają. Pogrubiają o dwadzieścia kilo. Jeśli mają połysk, to choćbyś miała nogi zgrabne niczym gazela - będą wyglądały niczym tanie parówki w folii.
Biała kobieta z dokręconymi nogami Murzynki
Co gorsza, te rajstopy właśnie najczęściej są beżowe lub brązowe. Miały imitować naturalną skórę albo opaleniznę? No cóż, chyba nie tędy droga, skoro twarz pozostaje biała, a pomarańczowe nogi świecą światłem odbitym i widać je z drugiego końca ulicy. Coś na zasadzie dokręcania swojej Barbie ciemnych nóg od innej lalki. Tylko po co? Nie jest to ani ładne ani nie spodoba się Kenowi.
To rodzi drugi problem - rajstopy jako substytut opalania. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach smaruje się samoopalaczem tylko po nogach? Albo na plaży zasłania się wielką płachtą od głowy po pępek? Chyba nie. Dlatego proszę, drogie panie, dobierajcie rajstopy odpowiednie do swojej karnacji. Bo wasi znajomi będą musieli zainwestować w solidne przeciwbólowe krople do oczu.
Szynka i baleron
Sprawa trzecia - młodsze siostry ohydnych beżowych rajstop, czyli podkolanówki. Nie wygląda to najlepiej, a do wygodnych rzeczy też nie należy - zawsze albo zjeżdżają, albo aż do bólu ściskają łydkę. Jeśli nie jesteś manekinem, którego jedynym zadaniem jest stanie w oknie wystawowym modnego sklepu w centrum miasta, to pamiętaj, że chodzenie, bieganie i schylanie zdradza, że masz je na sobie. I wiedz, że wszyscy wiedzą, iż imitujesz nimi rajstopy.
A teraz wyobraź sobie kobietę, która założyła podkolanówki do spódnicy lub sukienki, której długość kończy się zaraz za kolanem. Na pierwszy rzut oka wszyscy myślą, że owa pani ma na sobie rajstopy, a w najlepszym wypadku, że nie ma ich wcale (bo - dajmy na to - dobrała je idealnie do swojej karnacji i się nie błyszczą). Wtem - wypadł jej z ręki zeszyt, torba z zakupami, okulary, cokolwiek. Kobieta się schyla i wszystkim ukazuje się zatrważający widok. Łydka wciśnięta w rajstopową skarpetę. Niczym szynka, niczym baleron. Nie może oddychać, jest odciśnięta i prosi o wolność.
Dlatego drogie panie, nawet jeśli lubicie zjechane baleriny, powinnyście się zastanowić nad swoimi rajstopami.